Jest już późny wieczór. Muszę odebrać jakieś dokumenty, których nie mogłem dostać elektronicznie. Nieco dziwi mnie to, że od tak pozwolili mi wyjść samemu z domu. Ale z drugiej strony wiedzą, że nie spieprzę. Nie zrobiłbym tego Erenowi. Nie potrafiłbym.
Zakładam kurtę i buty. Kieruję się w stronę wyjścia. Przechodzę przez próg drzwi, a następnie zamykam je na klucz, który chwilę później chowam do kieszeni. Schodzę schodami w dół, po czym lekko uchylam wrota klatki schodowej i zaczynam napawać się świeżym powietrzem.
Na dworze jest teraz tak idealnie. Dlaczego? Jest zima. Kocham zimę. W ogóle to kocham ten cały świąteczny klimat. Ubieranie choinki, kupowanie sobie nawzajem prezentów, czy nawet przywieszanie kolorowych lampek tam gdzie popadnie, byleby były.
Energicznym ruchem idę w stronę umówionego miejsca, nadal wpatrując się w sople zwisające z krańców dachów. Rozglądam się dookoła. Staram się zapisać w sobie ten piękny obraz. Jest tak pięknie. W oddali dostrzegam tak dobrze znaną mi kurtkę. Z niedowierzania podchodzę bliżej. To na pewno nie on. Mam jakieś omamy. Na pewno... Moje serce wali jak oszalałe, a łzy same cisną się do oczu. Stoi na przystanku ze wzrokiem przykutym do ziemi. Zapewne wraca do domu z korepetycji. Jak w każdy czwartkowy wieczór.
Przez chwilę waham się czy podejść, jednak po kilku sekundach, dociera do mnie, jakie mogą być tego konsekwencje. Jakim prawem w ogóle pomyślałem, że mógłbym zrobić coś tak nieodpowiedzialnego? Postanawiam przejść za jego plecami całkiem niezauważony. Na próżno, bo gdy znajduję się kilka metrów przed nim, jego szmaragdowe oczy zauważają moją osobę.
— Levi, czekaj! — Słyszę za sobą, na co przyspieszam kroku. Nie chcę żeby stała mu się krzywda, jednak on nie odpuszcza i cały czas idzie za mną. Zaczyna biec. Dlaczego on jest taki uparty?
Docieram do końca ulicy i skręcam w lewą stronę, znajdując się poza zasięgiem jego wzroku. Zauważam dość sporawy śmietnik, za którym przykucam. Po kilku sekundach ciszy do moich uszu dociera jego głos. Zatrzymuje się i bezradnie wzdycha. Nie widzi mnie. Rozgląda się jeszcze chwilę i odchodzi.
Jestem beznadziejny.
***
To jak? Lecimy dalej? :3
Coś Wam to marnie idzie, więc może zostańmy przy tych 15 gwiazdkach, oki?
Ale no gdyby to był Friendzone, to byłby tutaj pewnie pierdyliard głosów... Nie wspominając o komentarzach. XD
CZYTASZ
Prisoner cz. I [Ereri/Riren]✓
FanfictionBól fizyczny? Błahostka. Psychiczny zadaje większe rany. W dodatku jest o wiele trudniejszy do wyleczenia, czasami to nawet niemożliwe, po prostu nierealne. Ciągle cię wykańcza, a najzwyklejsza cisza i nieobecność zabija od środka. Więc dlaczego tak...