— Żyjesz tam? — pytam, wychylając głowę w stronę kuchni. — Może ci pomóc?
— Nie, już idę — oznajmia, po chwili wyłaniając się zza drzwi.
Bardzo ostrożnie siada obok mnie i podaje mi miskę pełną chipsów, którą odkładam na mahoniowy stolik. To jedna z niewielu rzeczy, która została nam do jedzenia. Lodówka jest prawie pusta. Znaczy nie do końca... Ale większość jedzenia nie nadaje się już do spożycia.— Nie mamy wina, prawda? — pyta nagle.
— No nie mamy — odpowiadam lekko zasmuconym głosem. Doskonale wiem, jak bardzo je kocha. Słodkie wino to jego życie.
— Kevin bez wina... — Wdycha głośno, rzucając spojrzenie w stronę grającego telewizora. — Nigdy nawet nie wyobrażałem sobie takich świąt — mówi cicho. — W podstawówce zawsze przebierałem się za mumię na wszystkie dyskoteki karnawałowe, ale to... — Podnosi do góry bluzkę i delikatnie przejeżdża po bandażu ciągnącym się dookoła jego talii. — To już chyba lekka przesada.
Uśmiecham się sztucznie i z powrotem przerzucam wzrok na szklany ekran. Chyba nigdy nie wybaczę sobie tego, co zrobiłem. Do czego dopuściłem. Ogólnie wszystkiego.
Eren za parę dni po świętach wraca do szpitala na badania kontrolne. Przez ten czas spakuję swoje rzeczy i zawiozę je ponownie do drugiego mieszkania. Z tym wiążą mi się złe wspomnienia. Nie zamierzam zostać tu dłużej, niż będzie to konieczne.
Na komisariacie dowiedziałem się z góry, że nie mam się czym martwić. Będę oczyszczony z jakichkolwiek zarzutów z powodu sytuacji, w jakiej się znajdowałem. Byłem ich więźniem. A to, w jaki sposób trzymali mnie w szachu, było gorsze niż jakikolwiek ból fizyczny. Z tego, co mi wiadomo, nadal szukają, choć pewnie i tak ich nie znajdą. Przynajmniej takie mam odczucia. Są dla nich zbyt sprytni.
— Levi? — Czuję lekkie szturchnięcie w ramię, które z powrotem przywołuje mnie do rzeczywistości.
— Mhm? — mruczę pod nosem. Odwracam wzrok w stronę brązowowłosego chłopaka, na co on przysuwa się nieco, a w końcowym efekcie siada na moich kolanach. — A ciebie to już nie boli? — Patrzę na niego lekko zdziwionym wzrokiem, kładąc dłonie na tych kościstych biodrach, których tak bardzo mi brakowało.
— Tęskniłem — szepcze, prawie że dotykając moich warg. — Ale wiesz, trzeba kupić nowy stolik do salonu. Ten szklany...
— Oj Eren — uśmiecham się szeroko i powoli stykam ze sobą nasze usta, napawając się każdą chwilą tego cudownego dotyku. — Też tęskniłem. I to tak bardzo mocno.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
***
No i co? Pierwszy Ererioriren zakończony. 8)
Ponad 4k wyświetleń i 1k gwiazdek! Dziękuję!
Niezmiernie miło mi, że ktoś w ogóle czytanie moje prace, mimo tego że idealne to one nie są.
Osobiście dość lubię to opowiadanie. O wiele bardziej niż Friendzone.
Całość pisana była 1,5 roku temu w przeciągu trzech dni. Można? Można!
Mam nadzieję, że kolejne Ereriorireny mojego autorstwa również przypadną Wam do gustu!
Miłego wieczoru i do zobaczenia w kolejnych opowiadaniach!
snap: hajsowniczaaa
CZYTASZ
Prisoner cz. I [Ereri/Riren]✓
FanfictionBól fizyczny? Błahostka. Psychiczny zadaje większe rany. W dodatku jest o wiele trudniejszy do wyleczenia, czasami to nawet niemożliwe, po prostu nierealne. Ciągle cię wykańcza, a najzwyklejsza cisza i nieobecność zabija od środka. Więc dlaczego tak...