10

1.2K 94 34
                                    

Zamarła.

Świat zamarł wraz z nią.

Rhysand patrzył na nią. Na jej rozchylone usta, na wytrzeszczone oczy i... Nic. Zupełnie nic. Zero reakcji. Po prostu... Stał. Amalie otrząsnęła się z szoku i od razu ukłoniła. Zaczęła przepraszać.

-Dość – ten głos śnił jej się po nocach. Przełknęła ślinę. Każdy nerw w jej ciele wrzeszczał by uciekła. On był niebezpieczny. O wiele bardziej niż ktokolwiek inny. – Wracaj do pracy – minął ją. Amalie odważyła się spojrzeć na jego plecy. Jak zawsze, Rhysanda otaczała mroczna aura. Ciemność otulała go niczym druga skóra. Miała też wrażenie, że formuje się na kształt skrzydeł i szponów... Ale to mogło być złudzenie.

Pospiesznie wróciła do sprzątania. Czemu jej nie ukarał? To nie było w jego stylu! Nie w stylu dziwki Amaranthy! Miał prawo ją ukarać. Ba! To był jego obowiązek! A mimo to... zignorował ją.

Dlaczego?


***


Znowu stała w tłumie pomniejszych fae. Jej siostra została zawleczona, by poddać ją pierwszej próbie. Amalie wiedziała, że to może być jej ostatnie spotkanie z Feyrą. Amarantha wymyśli coś co zabije ludzkiego śmiecia.

Amalie kiedyś była człowiekiem. Czy odważyła by się wejść w to gniazdo żmij i rzucić Amarancie wyzwanie? Czy ośmieliłaby się na oczach fae wyznać miłość księciu Dworu Wiosny i spróbować go uwolnić? Czy byłaby do tego zdolna?

Nie byłaby. Jej ludzkie życie było żałosne. Była nikim. Tchórzem pragnącym akceptacji rodziny. Rodziny, która się jej wyrzekła.

Amarantha dowiedziała się, że Feyra potrafi polować. Więc kazała jej zapolować na czerwia. Olbrzymi czerw z paszczą najeżoną ostrymi zębiskami... Feyra zaczęła uciekać. Amalie zacisnęła kurczowo dłonie na szarej sukni. Dziewczyna nie przeżyje. Nie miała szans... Gdyby mogła tylko coś zrobić...

Cokolwiek.

Mogła?

Mogła. Była fea. Była w końcu przemienioną. Mogła COŚ zrobić.

Podczas gdy fae oglądali zmagania Feyry, Amalie przecisnęła się przez tłum. Ustawiła się w cieniu. Rozejrzała. Nikt jej nie widział. Wszyscy byli zbyt skupieni na pojedynku. Czerw middengardzki polegał na zmyśle węchu. Więc Feyra musiała stać się dla niego niewidzialna.

Amalie skupiła się. Oczywiście, użycie mocy tutaj mogło ją zdradzić. Ale Amalie nie dbała o to. Odetchnęła głęboko. I sprawiła, że jej siostra potknęła się i przewróciła, jednocześnie chlapiąc błotem. Dziewczyna zatrzymała się na ułamek sekundy. I wtedy to do niej dotarło. Czerw był ślepy. Feyra zaczęła nacierać się błotem.

A Amalie uśmiechnęła się dziko. Zuch dziewczyna! Całe jej jestestwo krzyczało z dumy. A już całkiem oszalała, gdy Feyra zaczęła zastawiać pułapkę zrobioną z kości znalezionych w legowisku czerwia. Fae wróciła na swoje miejsce.

Tak, Feyra wygra. A Amalie postara się, by tak się stało.


***


Feyra zwyciężyła. Ale została ciężko ranna. Odprowadzana ciszą, powlekła się do celi. Amarantha była zaskoczona. I niezadowolona, na ile Amalie uznała. Sama wymknęła się w zamieszaniu spowodowanym niespodziewanym zwycięstwem człowieka.

Zdrajczyni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz