Kocioł pojawił się znikąd.
Kłótnia, której Amalie nawet nie zarejestrowała, zbyt pogrążona we własnych myślach, zbyt rozwścieczona...
W końcu się ocknęła z letargu i zaczęła rozplątywać zaklęcia. Potrafiła to robić, a szkoła Senery nie poszła w las. Ale wtedy, właśnie wtedy do Sali tronowej weszły cztery kobiety. Ludzkie królowe. A ich gwardziści...
Amalie zamarła. Nie widziała ich od dziesięciu lat, ale wyraz twarzy Feyry tylko to potwierdził. Jej siostry. Nesta. Elaina.
I Feyra. Po tylu latach się spotykają...
Szkoda tyko, że okoliczności były tak niekorzystne!
Wtedy rozpętało się piekło. Piekło magii, aż Amalie musiała się skulić. Tyle mocy... kimże była, by walczyć z nimi? Była niczym, gdy król ciskał towarzyszami Rhysanda jak marionetkami. Jakby byli liśćmi na wietrze. Pyłem.
-Pierwsze wrzućcie tą ładniejszą – zakomenderował król, jakby przed chwilą nie rozszarpał skrzydeł iliryjskiego wojownika na strzępy, jakby Morrigan nie skoczyła na niego i nie próbowała zabić.
-Dość – szept Amalie był tak cichy, że nie wiedziała, czy faktycznie się odezwała.
-Tak moja piękna? Ah, chciałbym wam kogoś przedstawić – machnął w jej stronę ręką. – Zanim przywróciłem Jurianowi ciało... Matka podarowała mi ją – uśmiechnął się drapieżnie. – Dowód na to, że Kocioł działa – Amalie oddychała płytko przez nos. – Arian jest pierwszą przemienioną – uśmiechnął się zimno. Zamarła, gdy wszyscy się w nią wpatrywali. Rhysand patrzył na nią z niedowierzaniem, gdy na niego zerknęła. Ale król... Król wodził wzrokiem między nią, Feyrą, Elainą i Nestą... Patrzył i patrzył. Amalie wiedziała, że to odkryje. Musiał to odkryć!
-Jestem dowodem na to, że magia działa – odezwała się bezbarwnym głosem i wyprostowała. – Wypuść te ludzkie śmieci. Po co ci one? – zapytała, wpatrując się w nich z pogardą. Gra. Niebezpieczna gra.
-Ah tak? – król wciąż na nią patrzył. Jego oczy zalśniły. – Oh nie możliwe... - Amalie zdrętwiała. Widare patrzył na nią z uwagą, a potem jego oczy się rozszerzyły. Zrozumiał. – Matka ma zwichrowane poczucie humoru – zachichotał.
-Nie rób tego – powiedziała cicho i popatrzyła mu w oczy. Jej król. Jak mogła kiedyś kochać tego bezdusznego fae? Mogła. Tak jak mogła dla niego zabijać. Jak mogła niszczyć się dzień po dniu, pogrążona w nienawiści.
Strażnicy wrzucili Elainę do Kotła. Amalie zrobiła w jej kierunku kilka kroków i zatrzymała się. Wrzask Feyry dźwięczał jej w uszach. A potem Kocioł wyrzucił ciało jej siostry na posadzkę. Elaina podniosła się. Smukła, piękniejsza niż wcześniej. Nesta zaczęła wyć.
-Teraz sekutnica, jeśli bylibyście tak mili – zaordynował król.
-Nie! – ryknęła Amalie. Obróciła się na pięcie. Nie! Nie jej siostry do cholery!
-Dość tego – król machnął leniwie ręką, a Amalie cisnęło pod przeciwległa ścianę. Grzmotnęła głową w kamienie z taką siłą, że zadzwoniły jej wszystkie zęby i na chwile straciła zdolność logicznego myślenia. Nim Amalie odzyskała możliwość widzenia pomimo mroczków przed oczami, Kocioł wyrzucił jej drugą siostrę. Przemienione objęły się i zaczęły płakać. Amalie wstała. Ledwo mogła ustać na nogach. Zrobiła kilka kroków w ich stronę. Ręce jej się trzęsły. Chcieli z nią pogrywać? Proszę bardzo!
![](https://img.wattpad.com/cover/123019812-288-k70479.jpg)
CZYTASZ
Zdrajczyni ✔
FanfictionTom I Amalie Archeron jest najstarszą pośród czterech sióstr Archeron. Od dzieciństwa wyróżniał ją niezwykły wygląd - białe włosy i szare oczy. Przez ten wygląd rodzina ją odtrąciła. Sprzedała, by spłacić długi. Tak narodziła się nienawiść, trawi...