32

777 68 3
                                    



Znowu się spóźniła.

Może ktoś powinien okrzyknąć ją mistrzem kiepskiego wyczucia czasu... Może powinna w końcu sobie darować zgrywanie bohaterki. To w końcu robiła. Od dawna próbowała oczyścić swoje sumienie z grzechów, których się dopuściła. A ratowanie Prythianu było sposobem. Drogą do celu. Ale nie celem. Czy Prythian w ogóle ją obchodził?

Mogła sobie wmawiać, że nie, ale... Velaris. Pamiętała to piękne i spokojne miasto. Pamiętała wioskę, w której odgrywała uzdrowicielkę i ludzi, którzy bali się jej, ale ostatecznie nie spróbowali jej zabić.

Skupiła się. Zacisnęła powieki. I spróbowała odnaleźć Kocioł. Ale coś odciągnęło jej uwagę. A raczej ktoś. Jej siostra. Nesta. Co ona wyprawiała?

Amalie była zbyt zmęczona, by to analizować. Co powinna zrobić? Zamknęła oczy i prawie zwymiotowała, gdy dokonała kolejnego przeskoku. Tym razem wylądowała w lesie. Z daleka zobaczyła sylwetkę Nesty i towarzyszącego jej, skrzydlatego Ilyra. Kasjana. No tak, nie zostawiłby jej. Więc jednak chcieli zabić samego króla... Amalie powinna być z siebie dumna. Mówiła o tym tak często, że w końcu to zrobili. A przynajmniej zamierzali...

Zmuszając swoje ciało do nieludzkiego wysiłku, wtopiła się w cienie. Zawsze coś mogło pójść nie tak. Zawsze mogło wydarzyć się coś, co sprawi, że Nesta poniesie klęskę. Ale Amalie będzie stała w cieniu. Pilnując. Czekając. Gdyby sprawy przybrały niekorzystny obrót, ona wkroczy. Ostatnia broń, jaką mają. Ta, której nikt się nie spodziewa...

I wtedy pojawił się król. Ale nie sam. Trzymał przed sobą ludzkiego mężczyznę, którego Amalie od razu poznała. I zamarła, jak zamarli Nesta i Kasjan. Król trzymał ich ojca z mieczem na gardle. Amalie przymknęła oczy. Uczucia wezbrały w niej falą. Gniew. Wściekłość. Żal. Smutek. Tęsknota.

-Cóż za kochający ojciec. Przywiódł całą armię, by ocalić swoje córeczki – Amalie otworzyła oczy, gdy usłyszała te słowa. Ich ojciec? Co tu się u licha ciężkiego działo?! Skąd wziął armię? Amalie o niczym nie wiedziała. Musiała być nieprzytomna o wiele dłużej niż zakładała... Amalie przeskoczyła bliżej. Cicho, ostrożnie. Nie obchodziła ich rozmowa ojca i Nesty. Nie mogła się rozpraszać. Była zbyt zmęczona, by walczyć z królem. Musiała wykorzystać każdą dostępną przewagę. A jej przewagą był element zaskoczenia.

I wtedy król skręcił kark ich ojcu. Amalie zatrzymała się, nie śmiejąc nawet odetchnąć. Gdzieś daleko usłyszała wrzask Feyry. Nie mogła teraz się nad tym zastanawiać, nie mogła dopuścić do siebie żadnych uczuć. Uczucia ją zgubią. Tylko pełna kontrola może sprawić, że wygra. Tylko kontrola.

W tym samym momencie, gdy Amalie cicho skradała się między cieniami, Kasjan walczył z królem. Ale nie miał szans. Stracili przewagę, którą mieli wcześniej. Krótka walka, jaka rozgorzała między nimi, zakończyła się połamaniem skrzydeł Kasjana i jego przegraną. Nesta podeszła do ich ojca. Zamknęła mu oczy, pocałowała skroń. A potem ruszyła w stronę króla i Kasjana.

-Zamierzam cię zabić – powiedziała cicho. Amalie uniosła brwi. No, Nesta może i umiałaby tego dokonać, ale zabrakło jej odpowiedniego wyszkolenia. Bo nie było wątpliwości, że siły charakteru jej nie zabraknie.

-Doprawdy? – król uniósł brew. Amalie znała bardzo dobrze ten wyraz twarzy. – Ponieważ ja jestem w stanie wyobrazić sobie znacznie ciekawsze rzeczy do zrobienia z tobą – Amalie o mało nie warknęła. Co ten sukinsyn zamierzał?

Zdrajczyni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz