20

1K 70 3
                                    

Amalie pozostała w ludzkiej wiosce niedaleko Muru. Swoją zbroję posiekała na kawałki i części sprzedała. Ukrywała się tu, zadbawszy wpierw o to, by ludzie nie wydali jej nikomu. Za pieniądze, które udało jej się wytargować, mogła kupić sobie małą chatkę. Ponadto potrafiła uzdrawiać, więc szybko zaczęła sporządzać wywary i różne mikstury i je sprzedawać. Ravelyn odwiedzał ją każdego dnia i sprawdzał jak sobie radzi. I zawsze wyciągał z niej informacje. Amalie w końcu opowiedziała mu o wojnie, która doprowadziła do powstania Muru. Był zdziwiony, ale i zaciekawiony. W końcu niewielu ludzi znało prawdę, a przynajmniej całą historię. 

Mijały dni, tygodnie. Amalie nie zauważyła niczego, co sugerowałoby nadciągniecie wojny. Spokój. To zyskała w tej wiosce. I szacunek. Otaczała się bez przerwy zaklęciem, by wyglądać jak człowiek. Ale to na niewiele się zdawało. Mimo to ludzie szanowali ją. Za pomoc. Za uzdrawianie. Miała tu swój cichy zakątek.

A gdzieś tam, w Prythianie właśnie rozpoczynano wojnę... Albo spróbowano ją zdusić w zarodku. Amalie nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć.

-Znowu gapisz się na morze – za jej plecami rozległ się rozbawiony głos Ravelyna. Usiadł obok niej na skale.

-Lubię morze. Ma ładny zapach – mruknęła. Nie dodała, że wypatruje statków z Hybernii. Każdego dnia udaje się w pobliże Muru, by sprawdzić, czy wciąż stoi. Czy królowi się udało...

-Znasz jakieś morskie opowieści? – zapytał, a Amalie rozpoczęła długą historię o nimfach wodnych. Ravelyn nie przerywał. Nauczył się, że nie warto. Historia była jej własnym doświadczeniem z tymi istotami, ale Ravelyn o tym nie wiedział. Amalie nigdy o sobie nie opowiadała. Nie mówiła skąd jest. Kim jest. Jak mogłaby to wyjaśnić?

Nie mogła. Nie potrafiła. Przeszłość była zbyt bolesna.

Ale Ravelyn nie pytał. A właściwie to przestał pytać. Nie było sensu, gdyż Amalie zwyczajnie nabierała wody w usta i nie mówiła nic. A tym samym nie mógł liczyć na żadne, nowe opowieści. I był wtedy bardzo rozczarowany. Tak bardzo, że Amalie miała z nim spokój przez kilka dni. Co prawda, mężczyzna szybko odkrył, że fae zwyczajnie ma gdzieś czy tego dnia do niej przyjdzie czy nie, wiec po prostu znowu zaczął do niej przychodzić i żebrać o kolejne historie. Po pewnym czasie przestało ją to aż tak denerwować. Ravelyn przypominał jej szczeniaka. Hałaśliwego, wiecznie wesołego, kudłatego szczeniaka. A ona psy  tolerowała, a nawet lubiła. 


***


-Ostatnio słyszałem różne opowieści – zaczął Ravelyn, siedzący na zwalonym pniu. Amalie zbierała zioła w lesie. Planowała uwarzyć kilka mikstur. Cóż, spędzaniu prawie połowy swojego życia w książkach na coś jej się w końcu przydało... Mruknęła coś niezobowiązującego, zajęta wybieraniem odpowiednich roślin. – Podobno królowe coś planują. Mobilizacja wojsk, czy jakoś tak... - dłonie Amalie zadrżały.

-Naprawdę? – udała zupełny brak zainteresowania, ale serce waliło jej jak szalone.

-Pewnie! Na stałym lądzie doszło do jakiś wydarzeń i wszystkie kraje zaczęły się zbroić! Ciekawe, prawda?

-Tak, ciekawe... - Amalie wiedziała, że już nadszedł czas. Od dawna czekała tylko na taką informację. Król musiał wykonać kolejny ruch. A ona tkwiła po drugiej stronie Muru i nie wiedziała jak ma wrócić do Prythianu.

A musiała wrócić.

-Amalie... Czy ma to coś wspólnego z twoim pojawieniem się? – zapytał cicho Ravelyn. Nie jak szczeniaczek, który za nią łaził.

Zdrajczyni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz