16

1.2K 84 0
                                    


Widare dotrzymał słowa. Senera zjawiała się tego samego dnia w jej komnacie. Była niepozorna, ale nikogo innego Amalie się nie spodziewała. Widare umiał zachować dyskrecję. Senera była niziutka i tak śliczna i niewinna, że Amalie miała wrażenie, że rozmawia z dzieckiem. Ale jak szybko się przekonała, Senera była kolejną bardzo inteligentną i niebezpieczną intrygantką. Podobną do Widare.

Trening Amalie się rozpoczął. Senera nie oszczędzała jej. Nie obchodziło jej, czy Amalie jest zmęczona, głodna, czy ranna. Uczyła ją każdego dnia, wyciskając z niej równie dużo, jak Widare, gdy z nim trenowała. Nie miała litości. Jej delikatny głosik i śliczna, okrągła buźka stanowiły broń jak wszystko inne. Dzień po dniu, śliczna fae wysokiego rodu zmuszała Amalie do takiego wysiłku, że na nic innego nie starczało jej już czasu.

Cud, że to nie król wybrał Senerę na jej nauczycielkę. Ale król oddał ją Widare po przemianie i kazał wyszkolić. Widare nauczył ją tylko bronić swój umysł i leczyć rany, czyli to co wtedy było najważniejsze. Dzisiaj ta wiedza to było za mało. A Amalie ucząc się sama, nie osiągała zbyt wielkich efektów. Choć jej wiedza teoretyczna była ogromna, to do praktyki potrzebowała partnera. Senera okazała się doskonale dobranym przeciwnikiem. Ich magiczne walki, gdy Amalie nie wolno było nawet drgnąć, sprawiały, że napinała moc do granic możliwości.

I nigdy nie odkryła swoich granic. Ani razu. Bez względu na to jak bardzo zmęczone było jej ciało. Senera nigdy o tym nie mówiła, ale Amalie czuła, że chce zapytać. W końcu Arian pojawiła się znikąd i tylko najbliżsi towarzysze i doradcy króla wiedzieli, że jest przemienioną. Poza murami twierdzy... Nie był to fakt powszechnie znany. Większość myślała, że pochodzi z Prythianu i jest uciekinierką. Nie wyprowadzała ich z błędu.


***


Dla Amalie czas wzmożonych treningów dobiegł końca. A wraz z nim, kara jaką otrzymała. Senera odeszła. Lecz zanim to zrobiła, oznajmiła tylko Amalie, że ma nadal ćwiczyć. To tyle jeśli chodzi o rzewne pożegnania.

-Książę Dworu Nocy wykradł narzeczoną Tamlina – zaczął król na wstępie. Bawił się kielichem z barwionego szkła, wypełnionego krwisto czerwonym winem. Amalie zamarła. Znowu wysyłał ją do Prythianu? – I to sprzed ołtarza – zachichotał. – Tamlin chce ją odzyskać za wszelką cenę – dodał. Amalie czekała. Zerknął na nią. Zaproszenie.

-Więc my mamy znaleźć sposób by ja odbić? – zapytała.

-Oh nie... Mamy znaleźć sposób, by zerwać łączącą ich umowę – Amalie zamyśliła się. No tak. Głupia umowa, którą Feyra zawarła pod Górą. Jej siostra była porywczą idiotką.

-Rozumiem, że można tego dokonać – powiedziała spokojnie.

-Mogę to zrobić – pokiwał głową król. Uśmiechnął się. Ale ten uśmiech nie sięgnął oczu. Nigdy nie sięgał.

-Ale?

-Ale po co? Po co mi narzeczona Tamlina? – zapytał, zerkając na Amalie. – Mam ciebie. Drugą przemienioną .

-I mnie – zza jego pleców wyszedł mężczyzna, którego Amalie nie znała. Zmarszczyła brwi.

-To Jurian – oznajmił lakonicznie, a Amalie prawie się zachwiała. Jurian był martwy! Amarantha miała jego oko w pierścieniu! Uwięziła w nim jego świadomość! - Jurianie, to Arian – przedstawił ich sobie.

Zdrajczyni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz