11

4.9K 268 49
                                    

 Trzy dni później:
Otworzyłam oczy, jednak nie na długo. Przez nie zasłonięte okno wpadały pierwsze promienie słońca, wyciągnęłam się po czym podniosłam do siadu i pomrugałam kilka razy, a na samą myśl o jutrzejszej wczesnej pobudce zrobiło mi się słabo. W sumie cieszę się, że znów idę tam już jutro i będę mogła podokuczać Gukowi, chyba stanie się to moim hobby. Ten facet naprawdę potrafi doprowadzić do furii nawet najspokojniejszego człowieka. Podniosłam ociężałe ciało z łóżka i podeszłam do dużego lustra wiszącego na szafie, poklepałam się po policzkach i dosunęłam drzwi szafy, aby wyciągnąć jakieś pierwsze lepsze ubrania, jednak zanim sięgnęłam na półkę ze spodniami zadzwonił mój ukochany telefon, podbiegłam do łóżka i wyciągnęłam urządzenie i odebrałam 
- Halo?- jęknęłam
- MiSoo!- krzyknął ktoś do słuchawki, śmiem twierdzić, że to MinSeok, tylko on ma w zwyczaju drzeć się do słuchawki i sprawiać, że masz ochotę się rozłączyć
- Słucham Cię MinSeoku- wzdychnęłam
- Nie kończ prezentacji i scenariusza do reklamy!- zmarszczyłam brwi, a moja krew zawrzała
- Co Ty pieprzysz dzieciaku?- warknęłam
- Jeon jest w szpitalu, miał wypadek, jego samochód się zapalił, nie chce wpuścić do sali nikogo i cały czas skrzeczy, że ty będziesz jedyną osobą jaką chce widzieć przed swoją śmiercią- moje oczy powiększyły się trzykrotnie, a serce na chwilę przestało bić 
- Jaką śmiercią! Żadnej śmierci, chryste...jaki to szpital? 
- Cancer Center Hospital- wysapał
- Nic mu nie jest? Złamał coś?
- Nie wiem, ja jestem w firmie, zażądał, że masz przyjechac, a nawet twojego numeru nie podał, skoro mówi takie rzeczy to chyba musi być w tragicznym stanie. Jedź tam szybko!- krzyknął, a ja spanikowana, rzuciłam telefon na łóżko, wyciągnęłam ubrania, w których miałam iść jutro do pracy i włożyłam je szybko na siebie, koszule wsunęłam w spódnicę i zapięłam zamek, po czym wsunęłam na nogi szpilki i wybiegłam z pokoju, ubrałam płaszcz, zapominając o szalu, a w końcu początek grudnia to nie lato, będę potem cierpieć, ale co poradzę?
- A Ty dokąd młoda damo?- mama zarzuciła ścierkę na ramię
- Do szpitala...Mój szef miał wypadek- jęknęłam zapinając płaszcz
- Ale umówiłaś się z Jiminem, on specjalnie dla ciebie tu przyjedzie- zmierzyła mnie wzrokiem
- Kurde mama! Zadzwoń, że wypadło mi coś ważnego, czy coś, naprawdę nie mam dla niego czasu dzisiaj, chyba, że zostanie na dłużej- chwyciłam za torebkę
- Ty niewdzięczna dziewucho! Jak ja cię wychowałam!- krzyknęła idąc w moją stronę ze ścierką, zaś ja zaśmiałam się, podeszłam, pocałowałam ją w policzek i wybiegłam z mieszkania- MinSoo! Mówiłaś poważnie!?- wybiegła za mną
- Tak! Naprawdę mój szef miał wypadek i jadę do szpitala- chwyciłam się poręczy i spojrzałam na mamę 
- To masz na bilet, czy jakiś obiad- podbiegła do mnie, wyciągając z kieszeni pięćdziesiąt złotych i podała mi je. Ucałowałam ją raz jeszcze i zbiegłam po schodach. Do szpitala miałam kilometr, a ostatni autobus w tamtym kierunku odjechał jakieś....dziesięć minut temu, kiedy to jeszcze zamierzałam ubrać na siebie wygodne dresy zamiast spódniczki. Wzdychnęłam głośno i szybkim tempem ruszyłam w stronę szpitala. 
Zmachana stanęłam przed ogromnym budynkiem, a w jednej chwili wszystkie najgorsze wspomnienia wróciły. Wypadek, atak duszności u kuzynki, złamana noga, płukanie żołądka...w moich oczach stanęły łzy, a nogi zrobiły się jak z waty.
- Wybacz JeongGuku...odłóż śmierć na inny dzień, nie mogę- odwróciłam się, aby odejść, jednak:
- MinSoo! Też idziesz do Gukiego?- wywaliłam oczy na drugą stronę, po czym uśmiechnęłam się fałszywie i spojrzałam na czerwonowłosą
- Najpierw chciałam iść coś zjeść...- złapałam się za brzuch, symulując głód....nie wiem jak można symulować głód, jednak ja potrafię wszystko
- Chodź pokażesz się chociaż, że jesteś, będzie mu miło- uśmiechnęłam się sztucznie i razem z dziewczyną weszłam do budynku. A co jeśli brunet leży tam cały poparzony? Albo jak ma tak głębokie rany, że widać mu mięso, albo co gorsze kości? Zemdleje, zemdleje, zemdleje...zapach szpitala...tfu, nienawidzę szpitali! 
- Przepraszam, gdzie leży Jeon JeongGuk?- o i jej tez nie lubię, ale to swoją drogą, recepcjonistka palcem wskazała kierunek, po czym jedynie oschle dodała, że ma być to sala numer dwadzieścia-pięć. Pokręciłam głową i postanowiłam iść tym razem jako pierwsza, zerknęłam przez okienko i pomrugałam kilka razy widząc jak miewa się Jeon
- Czy...Czy....- wyjąkałam
- Czy co??!- moja towarzyszka podeszła bliżej 
- To Jeon? Ta mumia w bandażach?- pomrugałam kilka razy
- Na to wygląda, idź do niego- otworzyła drzwi i wepchnęła mnie do środka. Jednak zabandażowana mumia ani drgnęła, korzystając z tej nieuwagi pacjenta, postanowiłam wyślizgnąć się z sali
- Min...-głos ucichł- Soo...- po chwili dopowiedział- Przyszłaś. 
- Jak widać...- jęknęłam, chłopak przeszedł do pozycji siedzącej i zaczął odwijać bandaże, które miał na twarzy. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak na twarzy nie miał żadnych poważnych ran, po za malutkim rozcięciem na policzku
- Co to za szopka?- warknęłam
- Chciałem Cię tylko nastraszyć trochę, jednak samochód faktycznie się palił- jęknął 
-Nastraszyć! Powodując wypadek?- uderzyłam go w lewą nogę, a chłopak syknął głośno z bólu
- Nie! Wypadek miałem naprawdę, niezaplanowany...- ale to źle zabrzmiało- Dopiero potem wpadłem na pomysł z bandażami na twarzy
- A ja myślałam, że taka głupota tylko w bajkach, lepiej powiedz jak to się stało? 
- Nie wiem, ten wypadek nie miał ani grama sensu- podrapał się po głowie
- Wszystko ma sens, tylko Ty nie potrafisz go dostrzec- wzdychnęłam
- Nie pyskuj małolato- wywróciłam oczami
- A więc powiedz mi jak to się stało- usiadłam na skraju łóżka
- Mówiłem już lekarzom- wzdychnął- Jechałem na spotkanie z prawnikiem...nie pytaj...i nagle na jednej z ulic był straszny korek, stanąłem i czekałem, a kiedy wszystko poszło do przodu i przejeżdżałem przez skrzyżowanie ktoś wyjechał od prawej strony i nawet nie zamierzał się zatrzymać...
- A kierowca? Pamiętasz jak wyglądał?
- Nie! Prawie go nie widziałem, chyba miał zasłoniętą twarz, o ile w ogóle siedział za kierownicą- uniosłam brwi i przyjrzałam się bliżej twarzy bruneta
- Majaczysz...jak mogło nie być kierowcy na miejscu kierowcy? 
- N-O-R-M-A-L-N-I-E- przeliterował- Nie było, albo nie widziałem...czy to dziwne?
- Absolutnie- pokręciłam głową, wstałam i podeszłam do drzwi, jednak zanim wyszłam odwróciłam się w jego stronę i zapytałam- Ey! A te szpitalne piżamy mają wycięcie na dupie, tak jak te w filmach?....

××××××××××××××××××××××××

Pewnym krokiem ruszyłam w stronę gabinetu ordynatora, przeszłam plątaninę korytarzy i stanęłam przed drzwiami pomieszczenia. Zapukałam trzykrotnie i weszłam do środka
- Dzien dobry...ja w sprawie wypadku Prezesa JeongGuka
- A kim Pani jest dla pacjenta?- zmierzył mnie wzrokiem 
- Choi MinSoo, najbliższa przyjaciółka Prezesa i jego prawa ręka- podałam dłoń mężczyźnie w białym uniformie
- A więc proszę usiąść, była już Pani u niego?- wyciągnął z szuflady teczkę
- Tak- odpowiedziałam krótko 
- Dobrze...zacznijmy od tego, że pacjent ma poparzone obie nogi...w stopniu lekkim, uraz prawej ręki i niewielką ranę na policzku- uniósł głowę znad papierów 
- Poparzone obie nogi? Jak to możliwe?- zdziwiłam się
- Podejrzewamy, że w chwili kiedy samochód zaczął płonąć, on nadal się w nim znajdował, a z racji tego, że było w szoku nie zdążył wysiąść szybciej niż, przed tym jak zaczęła płonąć strona kierowcy. A kiedy jego spodnie zaczęły się palić, zaczął działać i wydostał się z samochodu.
- Pozostaną po tym blizny?
- Nie powinny pozostać, o ile pacjent codziennie będzie sparował poparzenia maścią, którą mu przepiszemy
- Dobrze, dziękuję bardzo- uścisnęłam dłoń lekarza i wyszłam z gabinetu, od razu udając się do Jeona, aby powiedzieć mu czego dowiedziałam się od lekarza...

Witam moich drogich czytelników! Wybaczcie, że rozdział teki denny, ale cóż poradzę, nie wiem co mam zrobić z tym ff, szczerze to ono biegnie donikąd, nie ma kontekstu i ogólnego sensu, nie wspominając już o mojej pustce w głowie (po za kolejnymi dwoma-trzema rozdziałami), chyba przechodzę załamanie haha, a wy wiecie co może być dalej? Czy Jeonowi przypomni się, kto siedział za kierownicą? A może po prostu nie wie kto tam siedział, ponieważ nie było tam nikogo? Dobrze koniec nawijana i tym jak beznadziejną autorką jestem, chciałabym złożyć wam najszczersze życzenia:
Przede wszystkim zdrowych i wesołych świąt spędzonych w gronie rodzinnym. Spełnienia wszystkich marzeń, wesołych bombek złotych trąbek, Anielskiego włosia i pieczeni z łosia. Makowca z sosnowca, rolady z szuflady I udanej Pasterki bez żadnej usterki. Szampana piccolo, Brokatu na czoło, uśmiechu na twarzy, szampańskiej zabawy oraz wspomnień najlepszych. Do zobaczenia niebawem kochani, nie obiecuje, że jeszcze w tym roku, ale na pewno powrócę XD💖💖💖💖💖❤

Sex In Corporation | JK | PL   *zakończone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz