58.

1.8K 108 13
                                    

Otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się dookoła, a to co zobaczyłam zaparło mi dech w piersi. Moim oczom ukazała się się bezgraniczna polana, na której ciągły się cudowne kwiaty, ptaki ćwierkały donośnie, promienie słonecznie delikatnie oświetlały moją twarz. Nagle zza pleców usłyszałam szept, na który gwałtownie się odwróciłam.
-Witaj księżniczko- Ujrzałam mężczyznę. Nie rozpoznałam go.
-Czemu tak się we mnie wpatrujesz?- Zapytał lekko śmiejąc się.
Nagle oprzytomniałam. Ten śmiech. Te rysy twarzy. Ten wzrok. Te usta, nos, oczy.
-Joker!
-Już od dawna nie. Ustaliliśmy, że teraz jestem Jack. Nie pamiętasz?- Uśmiechnął się lekko.
-Chodź, idziemy do domu, dzieci czekają- Chwycił moją dłoń.
~~~
Dotarliśmy do domu, który był cudowny. Jak z moich marzeń. Duży, nowocześnie urządzony, ale z kominkiem i sofą. Zapukaliśmy do drzwi, i otworzyła nam kilkunastoletnia dziewczyna.
-Cześć- Ucałowała nas w policzek.
-Posprzątałam jak prosiliście- Dziewczyna miała długie blond włosy, niczym moje i zielone oczy jak po Jacku i rownież mnie. Uśmiech miała zdecydowanie mój, ale nos już jego. Czekaj czekaj! Czyli on mówił prawdę! My naprawdę mamy dzieci!
-Z drogi! Brrruuuummm- Ze schodów zbiegł na oko siedmioletni chłopczyk trzymający w dłoni biały samochód, który wyglądał jak miniatura stojącego na zewnątrz samochodu, omijając przy tym drugiego chłopca.
-Hej mamo!- Przytulił się do moich nóg.
W tym czasie drugi chłopczyk podbiegł do Jacka, a ten wziął go na ręce i zaczął nim podrzucać, co skutkowało natychmiastowym śmiechem obojgu, który z kolei mieli identyczny.
Dziewczyna, która jak po chwili się dowiedziałam nazywała się Alice, pobiegła do dziewczynki która stała na początku schodów i nieudolnie próbowała postawić stopę na następnym schodzie. Wzięła ją na ręce i posadziła na sofie.
Druga dziewczynka nazywała się Aida i miała trzy latka. Cechowały ją cudowne brązowe włosy, które były loczkami i usta o odcieniu maliny. Jej cudowne rysy twarzy i śnieżnobiała cera, sprawiały że była ona naprawdę ładnym dzieckiem. Chłopcy to byli Bruno i Carl. Większy czyli ten z samochodem, miał tak jak myślałam siedem lat, drugi zaś ten spokojniejszy miał pięć. Bruno miał brązowe włosy i zadziorny, po tacie uśmiech. Duże usta i wystające już kości policzkowe dawały mu pewność, że kiedyś dziewczyny będą się o niego bić. Młodszy zaś był blondynem. Mały nosek i duze oczka dodawały mu uroku. Każde z nich cechowało jedno. Mieli zielone oczy.
-Mamo, kiedy obiad?- Zapytał Bruno.
-Właśnie! Prosiłem Alice, żeby zrobiła jeść, ale ona nie zrobiła!- Skarżył się Carl, na co się zaśmiałam.
-No skarbie, do roboty- Pocałował mnie w policzek Jack.
Prychnęłam i ruszyłam do cudnej kuchni. Wyciągałam kurczka i wzięłam się do pracy, a moja rodzina siadła przed telewizorem.
-Mamo mamo! A ja ci mogę pomóc? - Alice stanęła nad blatem.
-Oczywiście skarbie. Bierz deskę i krój warzywa- Pokazałam jej ręka stos ogórków i pomidorów.
-Tylko szybko tam! Bo jesteśmy głodni!- Zawołał Jack, na co uniosłam brew.
-To chodź tu chodź! Pomożesz coś! -Udał że nie słyszy.
-To bedziesz miec obiad, ale jutro! - Zawołałam, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
To było cudowne uczucie, każda dorosła kobieta chyba zrozumie co czuje. Z biegiem czasu, zrozumiałam, że jednak ja tez tego pragnę! Wcześniej po prostu chciałam się wyszaleć z tym jedynym chłopakiem! Ale co potem? Żyć tak nie da się cały czas! Cieszę się, że on to zrozumiał i się dla mnie zmienił.

Joker❣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz