Rozdział 2

10.2K 249 27
                                    

Livia:

Z paczką miałam się spotkać o 7:50. Z domu wyszłam o 7:47, czyli się spóźnię , a to oznacza, że muszę pobiec. Masakra... No trudno się mówi. Na początku zaczęłam biec truchtem, a kilka sekund potem sprintem, żeby być szybciej.                                                                                                              ~Może pobiegnę prze las? Tak to będzie znakomity pomysł!!~ pomyślałam. Gdy wbiegłam w początek lasu, poczułam się wolna, czułam się jakbym biegła bez żadnych zmartwień. Było fantastycznie, ale wszystko co dobre to się szybko kończy, gdyż to uczucie zniknęło tak szybko jak się pojawiło. W połowie drogi przystanęłam pod drzewem, aby złapać oddech. Dawno tyle nie przebiegłam. Nawet nie wiedziałam,że tak potrafię. Gdy miałam już ruszać, poczułam się obserwowana. Serce zaczęło mi szybciej bić, co było dziwne, ponieważ nigdy mi się tak nie zdarzało. Rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zobaczyłam oprócz rudej wiewiórki uciekającej na drzewo i dużego rudego wilka z zielonymi oczami. Zaraz...WILK?!! Jeszcze raz rozejrzałam się, ale nic nie zobaczyłam.                                                                                                                                                                  -Spokojnie Liv, to tylko przewidzenia. Spokojnie...-mówiłam...sama do siebie. Boże co za wstyd. Co muszą sobie myśleć zwierzęta na mój temat.                                                               ~To nie są przewidzenia debilko~ powiedziała mi moja PODŚWIADOMOŚĆ!                           -Jezu, wariuje.- powiedziałam cicho pod nosem. Lepiej stąd spadam zanim jeszcze coś zobaczę czego tu nie ma.                                                                                                                                             ~Nie wariujesz idiotko, i zobaczysz jeszcze dużo ciekawych rzeczy, o których nawet nie wiedziałaś.~znowuuu..... Już nic nie ''odpowiedziałam'' tylko ruszyłam biegiem jak najszybciej umiałam,  choć dalej nie pozbyłam się tego uczucia obserwowanej. 

Kilka minut później 

Gdy dotarłam na miejsce, udałam się na tyły szkoły.                                                                             -Ileż na ciebie można czekać dziewczyno!!! Już mieliśmy stąd iść bez ciebie do tego więzienia.-przywitał mnie Nikuś.                                                                                                                                                -Jakie miłe powitanie gnomy! Też się cieszę,że was widzę. Nie musieliście się pytać jak mi minął poranek...- powiedziałam to z wrednym uśmieszkiem na twarzy w stronę tych gnomów.-Dzięki za troskę!!!                                                                                                                                                       -Nie ma za co!-odpowiedziała Katy- a tak w ogóle to dlaczego się spóźniłaś, znowu zaspałaś leniu?- dodała.                                                                                                                                                              - Pff,odezwała się ta, którą trzeba ściągać z łóżka o 15 w popołudnie. I nie,nie spóźniłam się dlatego, że zaspałam, ale szłam przez las i tak jakoś wyszło... W ogóle, czemu ja muszę się wam spowiadać co ja robiłam?- powiedziałam z udawanym oburzeniem. Cała trójka na chwileczkę zamilkła, tylko po to, aby wybuchnąć głośnym śmiechem. Mnie to również nie ominęło.                        -Dobra może chodźmy już do szkoły bo następna lekcja ze smoczycą- powiedziała Lili. Bez żadnego słowa cała czwórka( w tym ja) poszła do szkoły, akurat trwała przerwa więc nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń.                                                                                                                                      -Co się kurwa gapicie?! Ludzi nigdy nie widzieliście?!-wydarłam się na cały korytarz szkolny. Wszyscy natychmiastowo obrócili głowy w inna stronę.                                     -Ej ej, spokojnie bo nam tu wybuchniesz wulkanie- powiedziała Katy.                            -Cicho- syknęłam w jej stronę.Na jej twarzy widniało lekkie zdziwienie,które nie trwało długo bo przyszła kolejna ofiara. A raczej nie ofiara, tylko jakaś tapeciara.                                             ~Więcej tapety to ona w domu nie miała?~zapytałam się siebie w myślach                                                ~Chyba jej zabrakło...~odpowiedziała mi podświadomość. Przynajmniej ona mnie rozumie!!! A oto nasza Olivia!!! Największa, puszczalska osoba na całej ziemi 

 Przynajmniej ona mnie rozumie!!! A oto nasza Olivia!!! Największa, puszczalska osoba na całej ziemi 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

A oto jej dzisiejszy makijaż: 

I do tego jakaś czarna szminka,czy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I do tego jakaś czarna szminka,czy...nawet nie wiem bo chyba te szminki pomieszała. Ja rozumiem,że można się malować. Bo muszę przyznać, że nawet ładne użyła cienie do powiek,ale ile nałożyła pudru,korektora i bóg wie czego...No to już jest istna masakra.                                            -Proszę,proszę kogo my tu mamy. Znowu zasapałaś leniuszku- powiedziała z widocznym jadem w  głosie, ale z ostatnim słowem już przesadziła. Musiała podsłuchać naszą rozmowę za szkołą. Nie czekając na reakcję Katy, Nicka i Lili walnęłam ją z pięści w twarz z dwa razy. Chyba jej nos złamałam i oko podbiłam. No ale trudno, ma nauczkę,że się ze mną nie zadziera. Po wykonaniu mojej roboty, zadzwonił dzwonek na lekcje historii. Jej...znowu lekcja z tą wkurwiającą babką! ( przepraszam za różne przekleństwa itp. ale w tej książce będą się powtarzać dużo razy). 

W klasie: 

Właśnie gadam sobie w najlepsze z Katy, że nie usłyszałam,jak smoczyca wchodzi do klasy. Jak to u mnie, zignorowałam ją i chciałam dokończyć moją rozmowę, ale los nie dał mi dziś szczęścia.                                                                                                                                                                         -Czy ja wam przypadkiem dziewczynki nie przeszkadzam? Ja chcę mieć ciszę na lekcji, więc proszę o spokój bo inaczej wynagrodzę was spacerkiem do pana dyrektora.                                 - Owszem przeszkadzasz nam, więc możesz się zamknąć i kontynuować tą cholerną lekcję?! I nie przypominam sobie,żebyśmy przeszły na ty, Martyna.- odpowiedziałam z wnerwiającym uśmieszkiem na pytanie ''pani'' Martyny. Na moje słowa, aż zamilkła i gapiła się na mnie dużymi oczami. Cała klasa wybuchła śmiechem razem ze mną. Jej mina była bezcenna.                       

  - Do dyrektora gówniarzu już!!!- powiedziała z widoczną złością, a we mnie się już zagotowało. Jedyne co w sobie czułam to ogromną złość i gniew na nią, za to że mnie tak nazwała. Już miałam zrobić ostatni krok do niej i przywalić jej, ale ręka Katy mnie powstrzymała.                         -Oczywiście-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem- szmato- dodałam pod nosem przy  wyjściu z klasy,ale ona to chyba usłyszała ;D                                                                                                             -Coś ty powiedziała?!- krzyknęła prawie na całą szkołę                                                                 - Jak nie szmata i dziwka to w dodatku głucha.odpowiedziałam ze śmiechem, ale nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi bo zamknęłam drzwi i udałam się do dyrcia. Znowu w tym tygodniu...

Przepraszam za przekleństwa ale będą się one dużo razy pojawiały w książce :D Liczę na gwiazdki i komentarze. Kolejny rozdział jeszcze nie wiem kiedy będzie  bo chce jak na razie kilka rozdziałów napisać, a potem je dodawać. Do zobaczenia <3 ;)

Nowa jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz