Rozdział 42

3.4K 112 8
                                    

Livia:  

-kilka miesięcy później-  

Dalej jest tak jak wcześniej. Nie odzywam się do nikogo i boję się. A czego? Nie uwierzycie, ale...Jak się okazało jestem w ciąży. Tak, dobrze widzicie, w ciąży...Jestem tym zszokowana. Nie chcę tych dzieci, bo boję się, że nie dam rady je wychować...Bez ojca, bez nikogo, nie licząc przyjaciół. Katy przychodzi do mnie i mnie pociesza, wspiera mnie i za to ją kocham. Pomimo tego wszystkiego dajemy radę. Jest ciężko, nawet bardzo, ale się nie poddajemy...No przynajmniej ona. Podziwiam ją i w przyszłości będę chciała oddać jej władzę. Myślę, że będzie doskonałą luną, a Nick alfą. Szczerze? Mam dość tego życia. Udaję z wielkim bólem, że wszystko jest okej, że dam radę...Wmawiam to sobie, ale bez skutku...Wiele razy chciałam się zabić, ale nie wychodziło. Nożem się boję, w sumie on nie pomoże, bo rana się zagoi szybko...Żyletka to tym bardziej. W dodatku ta ciąża...

Patrzyłam na pokój bez emocji. Pomieszczenie wydawało się takie szare, jakby coś wyciągnęło z niego całe życie. Albo to moja wyobraźnia? Nie wiem, nie jestem w stanie odpowiedzieć. Odkąd nie ma Scotta wszystko się zmieniło...Jednak, gdy urodzę dziecko, to wszystko się zmieni. Powoli planuję co zrobię, jednak potrzebuję odwagi...Wstałam z łóżka po jakimś czasie i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam wolny, zimny prysznic. Następnie umyłam zęby z twarzą, nałożyłam na nią różnego rodzaju kremy, aby zregenerować skórę. Potem zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się:

 Potem zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po kilku minutach usiadłam na parapecie, przykryłam się fioletowym kocem i założyłam słuchawki na uszy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po kilku minutach usiadłam na parapecie, przykryłam się fioletowym kocem i założyłam słuchawki na uszy. Wpuściłam jakąś wolną piosenkę i patrzyłam przez okno. niebo było pochmurne. Duża ilość ciemnych chmur zasłaniała duże słońce, które pewnie rozjaśniłoby niebo i może mój humor. Czuję się koszmarnie. W dodatku bardzo tęsknię za Scottem i moimi rozmowami z Clarą. Zamknęła się w sobie i panuje cisza. Jakby jej w ogóle nie było. to tez mi nie pomaga, lecz bardziej dołuje. Czuję się winna, że mój mate nie żyje. Może w rzeczywistości przyczyna jest inna, ale w moim umysle niestety nie. Zastanawiam się, co by było gdyby on żył, teraz stał tu przy mnie i przytulał...czy ucieszyłby się z tego, że zostałby ojcem? A może będzie zły i niezadowolony? A moze chciałby mieć dużą gromadkę dzieci? Hm, pewnie tak....Jego marzeniem było mieć dużą ilość dzieci, bo jak on to mówił, chciałby się z nimi bawić, rozmawiać, uczyć całkiem nowych rzeczy...Szkoda, że go to ominie. Starłam łzę, która spłynęła po moim policzku i dalej oglądałam niebo, zastanawiając się, co by było gdyby...Szkoda, że jest tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. 

-Time Skipe, jedenaście miesięcy później(tak wiem, ogromny przeskok w czasie)-

Jest październik. Urodziłam dwójkę dzieci, bliźniaków. Jedna to dziewczynka, a drugi chłopiec. Dziewczynka ma blond włosy i szare oczy, Katy mówi, że jest podobna do mnie. Natomiast chłopczyk miał ciemne włosy z oczami i nazywa się Alan. Oba bobasy są bardzo słodkie. Ale Alan to cały Scott, jak na niego patrzę to czasami myślę, że Scott stoi obok niego i głaszcze go po głowie uśmiechając się...Reakcja innych na to, że miałam mieć dzieci? Katy była bardzo szczęśliwa, w sumie Nick tak samo, stado też bardzo się ucieszyło, ale dalej nie mogli także powstrzymać łez..Chyba smutku pomieszanego ze szczęściem. 

Właśnie idę do swojego pokoju. Uśpiłam dzieciaki, słodko śpią moje małe szkraby. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku, a potem się położyłam. Zerknęłam na biurko, gdzie leżała biała koperta. Jest dla Nicka i Katy...nie będą zadowoleni co tam zobaczą, ale nie mam wyboru. Ze łzami w oczach sięgnęłam po srebrny nóż, przyglądałam się mu i przełknęłam ślinę. Wytarłam szybko łzy i przymknęłam oczy próbując uspokoić oddech. 

-Przepraszam was wszystkich...Ale nie daję już rady- otworzyłam oczy, po kilku minutach wbiłam nóż w miejsce, gdzie jest serce. Co poczułam? Zimno metalu, ogromny ból, jednak nie krzyczałam, przestałam płakać. za dużo łez już wylałam. Zamknęłam oczy po kilku sekundach i wypuściłam powietrze z ust ostatni raz. Czułam jak opuszczam moje ciało mając przed oczami twarz Scotta i moich dzieci... 

  Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.  

*********************************************************************************************** 

Hejka! Przepraszam was (znowu) za długa nieobecność, ale nauka i w dodatku mam poważną sprawę w szkole, która zaczyna mnie już przerastać i po prostu nie daję rady....Zmieniając temat, to jest już koniec książki. Następny rozdział to epilog i mam do Was pytanie. Czy chcecie drugą część? Tym razem będzie z perspektywy dzieci Livii. (Piszcie pod tym rozdziałem! ;P) Duużo osób mi w dodatku pisało pod rozdziałami, abym nie zabijała Scotta itd., jednak planowałam śmierć bohaterów odkąd zaczęłam tylko pisać pierwszy rozdział. Napiszcie pod dzisiejszymi moimi wypocinami:

1. Czy chcecie drugą część?

2. O czym ma być? Czyli podawajcie jakieś przykłady, które mogą mnie zainspirować

3. Dzieci Livii, mają mieć jakieś moce odziedziczone po matce, czy bardziej mają być normalni jak ich ojciec? 

Piszcie!

Nowa jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz