Livia:
-NIE MASZ PRAWA PODNOSIĆ NA MNIE GŁOSU! ONE SOBIE ZA TO ZASŁUŻYŁY! MAJĄ MIEĆ DO NAS SZACUNEK I SIĘ NIE OCIĄGAĆ W PRACY!-użył głosu alfy. Jestem pewna, że cała wataha słucha naszej kłótni. W tym Nick z Katy pewnie też.
-TY TEŻ NIE MASZ PRAWA TEGO ROBIĆ!!! NIE MASZ PRAWA BIĆ SŁABSZYCH OD SIEBIE I NIEWINNYCH LUDZI! TO JEST TWOJA JAK I MOJA RODZINA! KIEDY TY TO KURWA ZROZUMIESZ?! JESTEŚ AŻ TAKI TĘPY BY TEGO NIE ZROZUMIEĆ?!-szybkim krokiem podszedł do mnie i złapał za szyję. Widać, że stracił nad sobą panowanie. Nagle...
Nagle rzucił mną z całej siły o ścianę. Ból był ogromny, przeszywał całe moje plecy. Zaczęło kręcić mi się lekko w głowie, a nogi miałam jak z waty. Słyszałam jak mi i osobom będącym na parterze bije szybko serce. W całym domu była cisza, nikt się nie ruszał z miejsca. Lekko obolała patrzyłam się w oczy Scott'a. Nie miał nad sobą władzy chociaż bardzo dobrze wiedział co zrobił. Widziałam w jego oczach satysfakcję.
~Zaraz chwilunia! To my tutaj cierpimy, a on ma satysfakcje z naszego cierpienia?! On jest naszym mate Livia! Nie daj się! Nie daj się krzywdzić!~wołała mi w głowie Clara. Ona ma rację! Ja się nie poddaje...
Natychmiast wstałam na nogi, zignorowałam ból, który zaczynał szybko maleć przez moją narastającą złość. Czułam jak staje się silniejsza, pewna siebie i odważniejsza. Oczy zaczęły zmieniać kolor na świecące białe. Paznokcie zaczęły się wydłużać. Zacisnęłam dłonie w pięści co skutkowało przebiciem mojej skóry i poranienie ręki. Jednakże nie przejmowałam się tym. Patrzyłam z chęcią mordu w oczach na Scott'a. Przesadził i dobrze o tym wiedział. Robiło mi się gorąco...Bardzo gorąco...W trybie natychmiastowym rzuciłam się na mojego mate wywarzając jego ciałem drzwi. Drapałam go i gryzłam gdzie popadnie. Nie czułam nic oprócz gniewu.
Razem z nim wypadliśmy z gabinetu na korytarz, a potem na środek salonu. Każdy patrzył na to z przerażeniem. Pomiędzy nim, a mną toczyła się walka o dominację, ale także za obronę swoją lub innych. Omegi, bety, Nick, Katy...Każdy się na to patrzył, nawet dzieci, które teraz płakały. Moja przyjaciółka coś tam do mnie mówiła, a Nick darła się na brata, aby przestał. Pomagało to jemu, ale ja nic nie słyszałam. W wolnej chwili przemieniliśmy się w wilki i wybiegliśmy na zewnątrz. Reszta stada za nami.
Gryźliśmy się, kłapaliśmy na siebie zębami, warczeliśmy i tak w kółko. Wtedy nie wytrzymałam i coś we mnie wybuchło...Zawyłam głośno i donośnie. Niebo zachmurzyło się, z chmur zaczęły skapywać pojedyncze, malutkie kropelki wody. Dookoła mnie ziemia lekko popękała. Zaczął wiać porywisty wiatr, a ja sama stanęłam w kręgu ognia, ale już w ludzkiej postaci. alfa zrobił podobnie i patrzył sie na mnie z niedowierzaniem. Reszta stada zrobiła oczy jak pięć złoty i wstrzymała oddech. Nie wiedziałam co się dzieje. Uspokoiłam już nerwy i wszystkie inne emocje, a zjawiska paranormalne znikły. Rozglądnęłam sie dookoła. Słońce zaczęło mocno grzać, ziemie nie była juz popękana tylko bardziej ożywiona.
Patrzyłam się ze strachem na Scott'a, aż nagle nogi zrobiły mi się jak z waty. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki. Zanim straciłam przytomność poczułam duże i silne ramiona opatulające moja talię, a potem nastała ciemność...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tutaj zaczyna sie wreszcie cos dziać...Jak myślicie czy to była Livia? Czy to ona spowodowała te zjawiska? Czy ma ona jakieś moce? Tego dowiecie sie w następnym rozdziale! Do zobaczenia i pa miśki!
KOMENTARZE I GWIAZDKI MIŁO WIDZIANE...Bardzo motywują do dalszego pisania.
PS. TEN ROZDZIAŁ DODAJE, PONIEWAŻ ZMOTYWOWAŁA MNIE DO TEGO MOJA NAJ.PRZYJACIÓŁKA...JEDNAKŻE KSIĄŻKA JEST DALEJ ZAWIESZONA ;(
CZYTASZ
Nowa ja
WerewolfOna-miła, przyjazna,zabawna ale tylko dla bliskich. Wredna, chamska i zimna dla nowo poznanych lub nieznajomych. Zawsze walczy o swoje. On-przystojny, wysoki, silny. Napotężniejszy alfa na świecie. Nie znosi sprzeciwu i walczy o swoje Co się stan...