lie is like a drug
we all lose ourselves in sweet lies.
Słów: 4260
L U H A N:
— Lu! — śpiesząc się na zajęcia, na które byłem już oczywiście spóźniony, usłyszałem za sobą swój ulubiony dźwięk. Mianowicie, głos przepełniony troską, miłością i spokojem, inaczej mówiąc, głos Sehuna. — Czekaj! — zawołał, kiedy odwróciłem się, spoglądając z uśmiechem, jak biegnie szybko w moją stronę.
— Cześć, Sehun — zaśmiałem się, wtulając się w jego tors i wsłuchując się w jego szybkie bicie serca.
— Czy ty oszalałeś, Luhan? — zapytał mnie, łapiąc mnie za ramiona i patrząc mi głęboko w oczy. — Wróciłem i nie było cię w łóżku. Na dodatek oczywiście nie odbierałeś telefonów i naprawdę byłem pewny, że ktoś mi cię porwał.
— Spokojnie — zaśmiałem się promiennie, kciukiem gładząc go po karku. — To ja powinienem być zły, nie uważasz? Miałeś wrócić po godzinie, a nie po szóstej rano. Stwierdziłem, że wrócę do domu i przygotuję się na zajęcia.
— Mogłeś chociaż zostawić mi wiadomość albo odbierać telefony, Luhan — powiedział stanowczym głosem, w dalszym ciągu obdarowując moje oczy głębokim spojrzeniem.
— Ty również, Sehunnie — powiedziałem, unosząc do góry jedną brew. — Dzwoniłem całą noc, martwiąc, że coś się stało.
— Dobrze, przepraszam za to — westchnął, wreszcie ściągając swoje dłonie z moich ramion. — Po prostu Chanyeol pilnie potrzebował mojej pomocy. Nie mogłem mu odmówić.
-- Okej -- uśmiechnąłem się słodko, składając na jego wargach równie słodkiego buziaka. Na jego bladej twarzy od razu pojawił się delikatny uśmiech, co rozczuliło mnie jeszcze bardziej. Uwielbiałem patrzeć, jak Sehun z poważnego i opanowanego chłopaka przy mnie zamienia się w cudowną osobę o kochającym sercu, przepełnionym miłością i troską.
— Czemu nie ma cię jeszcze na zajęciach? — zapytał, marszcząc brwi.
— Musiałem jeszcze z kimś porozmawiać. I nie pouczaj mnie teraz, że nie wolno się spóźniać, bo sam jesteś już spóźniony — westchnąłem, przewracając oczami.
— Mam zajęcia dopiero za pół godziny — oznajmił, na co jedynie znów westchnąłem, uśmiechając się i machając głową na boki.
— No tak, jak mogłem w ogóle wpaść na pomysł, że Oh Sehun spóźni się na zajęcia? — zaśmiałem się głośniej, wywołując tym samym na jego twarzy delikatny uśmiech. Dopiero jego entuzjastyczny pocałunek zdołał mnie uciszyć.
♡
— Przestań, Sehun — jęknąłem, kiedy po raz kolejny usłyszałem, jak bardzo nieodpowiedzialny jestem. — To tylko jedna godzina zajęć, poza tym i tak byłem już sporo spóźniony — odpowiedziałem, opierając się plecami o grube drzewo. Blondyn również podążył w moje ślady, po chwili wzdychając cicho i obejmując mnie swoim ramieniem.
— Właśnie, przez co się spóźniłeś? — zapytał, unosząc brew.
— Już Ci tłumaczyłem, że musiałem z kimś porozmawiać — odpowiedziałem, chcąc ominąć ten temat. Nie miałem zamiaru okłamywać Sehuna, bo doskonale wiedziałem, że nienawidzi Jongina i nie będzie zadowolony, jeżeli dowie się, że rozmawiałem z nim, spóźniając się na zajęcia. Naprawdę nie chciałem, aby był na mnie zły lub się denerwował. — Poza tym, ty dalej nie powiedziałeś mi, co było takie ważne dla ciebie o trzeciej w nocy — uniosłem brew, wprawiając Sehuna w małe zakłopotanie. Byłem ciekawy, co było na tyle poważne, aby wymykał się z domu o tak późnej godzinie i nie spał całą noc. To było do niego niepodobne, więc nie wiedziałem, czy się martwić.
— Wiesz, chyba nie powinienem Ci do końca mówić wszystkiego — powiedział, układając w zmyśleniu usta w dzióbek. — Po prostu Chanyeol ma teraz trochę problemów z innymi. Ukradli mu auto i musiałem mu pomóc.
— Z innymi, czyli? — zmarszczyłem brwi. — Ale nie pakujesz się w nic złego, prawda?
— Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał, Lu — uśmiechnął się delikatnie, jednak widziałem, że jego oczy niespokojnie błądzą po wszystkim wokół, co oznaczało jedynie to, że jest zdenerwowany i czymś się przejmuje. — Jestem całkowicie bezpieczny i mam nadzieję, że ty też jesteś ostrożny. Nie zadajesz się ze złym otoczeniem, prawda?
— Nie, ostatnio widuję się tylko z tobą. Spotykam się z tobą częściej, niż z Baekhyunem — zmarszczyłem brwi. — Nie ufasz mi?
— Oczywiście, że ci ufam, Lu — powiedział, przekładając sobie moją nogę przez jego kolano. Jego dłoń delikatnie usadowiła się na mojej nodze, sunąc powoli w górę i w dół. — Ale nie ufam innym — spojrzał na mnie, patrząc mi głęboko w oczy. Nie wiedziałem, o co mu chodzi, jednak byłem pewny, że nie dzieje się nic dobrego. — Uważaj na innych, dobrze?
— Innych, czyli?
— Nie wiem, na przykład taki Jongin, Lay czy Kris — wymienił, a ja od razu delikatnie zesztywniałem. — Najlepiej w ogóle nie patrz im w oczy, nie rozmawiaj, nie odpowiadaj na zaczepki, dobrze?
— Sehun, o co chodzi? Dzieje się coś złego? — zapytałem, prostując się. Widziałem panikę w jego oczach, które zazwyczaj były opanowane i pozbawione jakiegokolwiek strachu, lęku czy też niepewności. — Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?
— Po prostu Chanyeol nie był ostrożny i ma teraz przez to spore kłopoty — powiedział, machając delikatnie głową na boki. — Jongin i reszta nieźle zabawiali się ważną dla niego osobą, a teraz wiedzą, że ja mu pomagam. Boję się, że coś ci zrobią — wyznał, mrugając niespokojnie powiekami. Ja natomiast w szoku patrzałem na niego, starając się uporządkować jakoś to wszystko w mojej głowie. — Wiedzą, że jesteś dla mnie najważniejszy i mogą to wykorzystać.
— Sehun... — powiedziałem, obejmując dłonią jego policzek. — Spokojnie, dobrze? Jestem przez cały czas przy tobie, nic mi się nie stanie. Oni nawet mnie nie znają, nie mają powodów, żeby cokolwiek mi zrobić.
To było moje pierwsze kłamstwo, jakie powiedziałem Sehunowi. Mimo tego, że zrobiłem to tylko i wyłącznie dla jego dobra, wiedziałem, że nie skończy się to dobrze.
Niestety w tamtym momencie nie wiedziałem, jak bardzo kłamstwo nas uzależnia.
B A E K H Y U N:
— Jak mam być spokojny? — załkałem, znów tryskając milionem łez ze zmęczonych oczu. — Chanyeol, oni mnie porwali, naćpali, upili i w dodatku nagrywali, jak tańczyłem przed nimi prawie nago! — wrzasnąłem, tracąc siły na cokolwiek. Bolało mnie gardło od ciągłego łkania i krzyku, oczy piekły mnie jak jeszcze nigdy, a głowa boleśnie pulsowała, co chwilę zmuszając mnie do picia litrów wody.
— Dobrze wiesz, że gdybyś się mnie słuchał i nie był tak naiwny, wszystko byłoby w porządku — odpowiedział, wymierzając w moją stronę palcem. — Baekhyun! Przecież Jongin jeszcze kilka dni temu prawie Cię zgwałcił, a ty po takim czymś tańczysz przed nim nago, pozwalając, aby wykorzystywał twój stan i dotykał? Kurwa! — wrzasnął, również tracąc cierpliwość. Na jego słowa rozpłakałem się jeszcze bardziej, wbijając swoje plecy mocniej w ścianę, na której się opierałem. Przyciągnąłem swoje kolana do klatki piersiowej, kiedy czerwonowłosy niespokojnie chodził po pokoju, wyrywając sobie włosy z głowy. — Potrafisz podejść do lwa w rękawicach małego kotka i mu uwierzyć, że jest niegroźny. Proszę cię, Bakehyun, ogarnij się wreszcie!
— To po co mnie tam w ogóle brałeś? — krzyknąłem. — Trzeba było mi powiedzieć, jak wygląda to miejsce. Od razu bym zaprzeczył.
— Dlatego mówiłem ci, że masz się mądrze ubrać — zaatakował mnie, znów wskazując na mnie palcem. Jego oczy wręcz płonęły, a wszystkie żyły nagle stały się widoczniejsze. Wiedziałem, że był okropnie zdenerwowany, lecz nawet nie odczułem strachu. To, co wydarzyło się jeszcze kilka godzin temu, dalej nie potrafiło do mnie dojść. Chciałem, aby to był sen. — Myślisz, że jak ubierzesz się wyzywająco, to nikt nie będzie cię zaczepiał?
— Dobra! Wiem, że to mój błąd, że poszedłem z Layem, ale to ty mnie tam zaciągnąłeś — warknąłem. — Nie wiedziałem, że może być taki niebezpieczny i że się z nimi przyjaźni!
— Po prostu następnym, kurwa, razem się mnie słuchaj, Baekhyun!
— A ty mnie nie zostawiaj, Chanyeol — załkałem, przecierając rękawem nos. — Po co mnie tam zostawiłeś? Po co mnie tam w ogóle brałeś?!
— Bo musiałem, kurwa! — wrzasnął, zaciskając mocno szczękę. — Czego ty nie rozumiesz? Mówiłem, że masz czekać przy barze i nie ubierać się, kurwa, wyzywająco! — dodał, uderzając pięścią w ścianę, z której po chwili spadło kilka ramek na zdjęcia, na których byłem ja i Luhan. Mój płacz się pogłębił. Potrzebowałem kogoś, kto mnie w tym momencie uspokoi i powie, że wszystko będzie dobrze. Wytykanie przez Chanyeola moich błędów tylko pogarszało sytuację. — Ale może tak właśnie lubisz, huh? — zapytał, znów odwracając się w moją stronę. — Może po prostu lubisz rozbierać się przed wszystkimi, co? Dawać się wszędzie dotykać, pozwalać, aby cię naćpali, a potem nagrywali i wreszcie zgwałcili.
— Słucham? — załkałem, z niedowierzaniem patrząc na rozwścieczonego Chanyeola. Nie chciało mi się wierzyć, że właśnie wypowiedział te wszystkie słowa, które spowodowały tylko mój mocniejszy płacz. — J-jak ty w ogóle możesz tak mówić? Nazywasz mnie dziwką?
— A co mi pozostaje do powiedzenia, kiedy widzę, co robisz, co? — prychnął, patrząc na mnie jak na kogoś niezasługującego na chwilę pocieszenia i troski. Jego wzrok w tamtym momencie powodował bolesne kłucie w okolicach klatki piersiowej i szybsze bicie serca. Nie chciało mi się wierzyć, że właśnie te słowa kieruje do mnie, do kogoś, kogo jeszcze kilkanaście godzin temu nazywał najpiękniejszym stworzeniem na ziemi. — Co powinienem zrobić? Jak mam nazwać twoje zachowanie?
— Powinieneś mnie, do cholery, pocieszyć i powiedzieć, że będzie dobrze! — wrzasnąłem, rzucając w niego poduszką, która leżała na ziemi. — Tymczasem wytykasz mi błędy, patrzysz jak na najgorszą szmatę i nazywasz mnie dziwką!
— A jak mam inaczej Cię nazwać, Baekhyun? — wysyczał, gestykulując w powietrzu rękoma. — Tylko jedno przychodzi mi na myśl — prychnął, machając na mnie dłonią.
— Powiedz to.
— Co?
— Powiedz mi, co tak naprawdę o mnie myślisz, Chanyeol — powiedziałem, czując, jak powoli każda część mnie obumiera, a serce przestaje powoli wykonywać swoje bicia. — Powiedz mi w twarz, że jestem dla ciebie zwykłą dziwką i wynoś się z tego domu.
— Jesteś żałosny, Baekhyun — prychnął śmiechem, machając na boki głową. — Żałosny i głupi.
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Miałem wrażenie, że to wszystko jest tylko snem, a ja zaraz obudzę się z uśmiechem na twarzy i ramieniem Chanyeola, owiniętym wokół mojego ciała, że zaraz zejdziemy zjeść śniadanie, a czerwonowłosy zrobi mi moje ulubione naleśniki i znów powie, że jestem najpiękniejszym stworzeniem na ziemi, że cieszy się z mojej obecności i po prostu pocałuje mnie czule w wargi.
Rzeczywistość jednak była inna. Teraz Chanyeol, z ogniem w oczach, śmiał się ze mnie wraz z głosem szatana przy uchu i wykonywał jego polecenia, rzucając w moją stronę same wyzwiska. Jego wzrok był przepełniony pogardą i obrzydzeniem, a same jego ruchy były dla mnie lekceważące.
— Wiesz co? — odezwał się, znów spoglądając na mnie swoim okropnym wzrokiem. — Szkoda mi na ciebie czasu, który i tak już został zmarnowany na twoją osobę.
Po tych słowach opuścił mój pokój, zbiegając po schodach na dół. Nie potrafiłem nawet opisać swoich uczuć, bo miałem wrażenie, że właśnie przestałem czuć jakiekolwiek emocje.
Mój obraz zaczął robić się zamazany i miałem wrażenie, że ktoś właśnie odciął mi dostęp do tlenu, przez co już po chwili ostatnią rzeczą, jaką poczułem, było zderzenie się mojego czoła z podłogą.
CZYTASZ
sweet lies ·chanbaek·
Fanfiction»i don't wanna hurt you, but i can't stop fall in love with you« ... |smut, school!au, gangster!mood, top!pcy, fluff, angst| song: exo - sweet lies [stara nazwa: school crush] ©mavtqq | 2017