♡one♡

3.7K 454 147
                                    

  — Zawsze chciałem być cheerleaderką — westchnął Luhan, kiedy wręczył mi do ręki zimną puszkę coca-coli, jednocześnie zamykając z hukiem niebieską szafkę. Bardzo możliwe, że obydwoje byliśmy uzależnieni od tego niezdrowego napoju, ale nic nie ochładzało tak jak ten trunek, szczególnie na dusznych, szkolnych korytarzach.

Otworzyłem puszkę i włożyłem do środka różową słomkę. Nienawidziłem pić czegokolwiek z puszki bez niej, bo uważałem, że było to po prostu ohydne. Możliwe też, że robiąc to, uważam się za seksownego, ale mniejsza z tym.

— Byłbyś dobrą cheerleaderką, Luhan — powiedziałem, poprawiając moje przeciwsłoneczne okulary. Zaciągnąłem się jeszcze szybko na słomce, po czym dodałem — Szkoda tylko, że nigdy nie będziesz.

— Eh, nie bądź taki, Baek — westchnął, opierając się na szafce i spojrzał na mnie błagalnie, oczywiście tym samym wzrokiem co zawsze. Robił tak zawsze wtedy, gdy coś mi zepsuł, lub coś chciał. — Wszystko jest realne.

— Wiem, Lu — westchnąłem. — Ale jak chcesz zostać cheerleaderką, jeżeli nawet nie masz komu dopingować? — uniosłem brwi, patrząc na niego wyczekująco. Zdziwiła mnie tylko jego mina, która powinna być w tym momencie zmieszana, smutna czy w ostateczności zdenerwowana. On jednak uśmiechnął się dumnie, co niezbyt mi się w tym momencie spodobało.

— Tak się składa, że mam komu dopingować, głupku — uniósł jedną brew, patrząc święcącymi się oczami na coś za mną.

— Co znów? — westchnąłem cicho, poprawiając torbę na ramieniu i niechętnie się obracając. Nie wiedziałem, że to, co tam zobaczę, będzie przez kolejne miesiące mnie prześladować, dodatkowo wpychając w wielkie bagno, jakim były setki kłamstw i konfliktów.

Szkolnym korytarzem szła grupa uczniów z klas licealnych, na których czele stał wysoki, czerwonowłosy chłopak. Mierzył wszystkich tajemniczym wzrokiem, a samo jego spojrzenie biło seksapilem i wyższością, co nie ukrywam, wpłynęło na mnie bardziej, niż powinno. Aby lepiej mu się przyjrzeć, osunąłem lekko okulary na nos i zerknąłem na niego, oblizując powoli usta, smakujące słodkim napojem. Jego szerokie barki i żyły na rękach świadczyły o jego męskości, której ostatnio wyjątkowo mi brakowało, a na twarzy po chwili pojawił się szatański uśmiech, który mnie wręcz zahipnotyzował. Nie musiałem długo czekać, bo już po chwili czułem jego spojrzenie na moim ciele. Nie ukrywam, że przeszły po nim drobne dreszcze.

W tym momencie wiedziałem, że ten chłopak wpadnie w moje sidła.

— Przystojni gracze Footballu potrzebują cheerleaderek — powiedział stojący za mną Luhan. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy w głowie układałem już cały plan.

— Luhan, kim jest ten czerwonowłosy przystojniak? — zapytałem, kiedy cała grupa chłopaków zatrzymała się przy swoich szafkach, nie szczędząc się w klepaniach po plecach i głośnych śmiechach. Dalej nie spuszczałem wzroku z wysokiego chłopaka, nie wyciągając słomki z ust. Widziałem jego idealny profil i krtań, która dgrała z każdym słowem.

— Park Chanyeol, ma siedemnaście lat, jest kapitanem drużyny Footballu i jednym z największych łobuzów w szkole — powiedział na jednym tchu, również przyglądając się grupie.

— Łobuz? — prychnąłem, marszcząc brwi. Ktokolwiek jeszcze używa tego słowa, Luhan? — zaśmiałem się, przez co uderzył mnie w ramie. — A ta blondynka? — zmarszczyłem brwi, patrząc, jak duże dłonie Parka złapały dziewczynę w talii, a usta złączyły się w pocałunku. Spojrzałem na Luhana, wyczekując odpowiedzi.

— Z tego, co wiem, nazywa się Jiwoo, jest od niego rok młodsza i jest jego dziewczyną. Poznali się na imprezie u Kaia — powiedział, co od razu mnie zdenerwowało. Widziałem, że też patrzy na tę obrzydliwą parę, która obejmowała się na samym środku. Miałem zamiar oszczędzić widoku innym, już za kilka tygodni rozwalając ich związek. — Odpuść sobie, Baekhuyn.

Zabawne.

— Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał, Lu — westchnąłem z uśmiechem na ustach. — Ja lubię wyzwania — powiedziałem, zakładając okulary na nos i znów napiłem się mojej coca-coli. Spojrzałem kpiąco na przyjaciela, który przewrócił oczami na moje słowa.

— Chcę, żebyś tylko się w nic nie pakował. Jiwoo to przyjaciółka Jennie — powiedział, zakładając ramiona.

— Czy ty wiesz, kim ja jestem, Luhan? - prychnąłem, patrząc na niego z niedowierzaniem. - Nie boję się jakieś Jennie. Daj mi tydzień, a Park Chanyeol już będzie mój — uśmiechnąłem się zwycięsko, patrząc ostatni raz na czerwonowłosego chłopaka. — Do zobaczenia, Park Chanyeol — zaśmiałem się pod nosem.

Takim właśnie sposobem Park Chanyeol został moją ofiarą.

Bo skąd miałem wiedzieć, że za jakiś czas, to ja nią będę?  

__

mam ogromną nadzieję, że to fanfiction przypadnie komukolwiek do gustu!

piszcie swoje pierwsze wrażenia, uwagi, nadzieje.

see you soon, bby!

[ps. ten rozdział jest wyjątkowo krótki, reszta będzie miała min. 1000 słów]


!snapchat: mavtqq!




sweet lies  ·chanbaek·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz