♡eight♡

2.6K 368 310
                                    

Słów: 3600 (trochę się zapędziłam)

- W takim razie jesteśmy zmuszeni przełożyć sesję na za tydzień. Nie chcę, żebyś mi jeszcze padł przed aparatem - powiedziała rudowłosa, kiedy wyszliśmy z gabinetu pielęgniarki. Znów nie miałem pojęcia jakim cudem się tam znalazłem i czemu znów zemdlałem, ale widząc to okropne spojrzenie Chanyeola na sobie, czułem, że w każdej chwili moje czoło znów może spotkać się z podłogą. - Powinieneś odpoczywać o wiele dłużej. Ciesz się chociaż, że Chanyeol był tak miły i Cię tam zaniósł - powiedziała, mrugając do mnie okiem. Nie wiem o co jej właściwie chodziło, dlatego uśmiechnąłem się blado, unikając spojrzenia Parka. 

- Dobrze, będę na siebie uważał - powiedziałem, poprawiając swoją torbę na ramieniu. 

-Powinieneś się z nim umówić w podzięce! -krzyknęła na odchodne, jednocześnie irytując mnie swoim zachowaniem. Brakowało mi tylko tekstu 'na randki to po lekcjach', który słyszałem za każdym razem, kiedy tylko rozmawiałem z Luhanem na lekcji. 

Po tych słowach rudowłosa wróciła do sali fotograficznej, w której odbywały się kolejne sesje, tym samym zostawiając mnie samego z Chanyeolem. Wszystko mnie irytowało, nawet jego zbyt głośne mruganie. Najlepiej, żeby stał nieruchomo, nie ruszał się i nie oddychał, robił to wszystko zdecydowanie zbyt głośno. 

Okej, może i był moim celem i powinienem mu się podlizywać, a nie mierzyć wzrokiem i wrednie odpowiadać, ale zbyt mnie denerwował, żebym był milutki. 

-Kolejny raz zemdlałeś -odezwał się wreszcie, tym samym podwajając moją irytację i niechęć do wszystkiego. 

-Serio? Nie zauważyłem -prychnąłem w jego stronę, od razu udając się na schody. Nie miałem zamiaru wracać na lekcje, tym bardziej, że dalej nie czułem się najlepiej. Chciałem tylko znaleźć Luhana, którego ostatni raz widziałem na sesji z Sehunem. Prychnąłem jeszcze głośniej, kiedy usłyszałem kroki Chanyeola, który szedł za mną. 

Czy on naprawdę nie potrafi żyć ciszej? I z dala ode mnie?

- Nie musisz się fatygować i mnie odprowadzać, poradzę sobie sam. 

- Kto powiedział, że Cię odprowadzam? -powiedział, nabierając szorstkiego tonu. Musiałem przyznać, że zrobiło mi się trochę głupio, kiedy to powiedział. Czemu w ogóle pomyślałem, że idzie ze mną? Nie zważając na niego, przyspieszyłem kroku, chcąc znaleźć się jak najdalej i od Chanyeola i od tej paskudnej szkoły. 

Jednak nie mogłem nie zacisnąć pięści, kiedy do moich uszu dobiegła jego rozmowa ze swoją dziewczyną, zapewne przez telefon. 

- Będę tam za chwilę, skarbie. Daj mi góra dwadzieścia minut -jego głos rozbrzmiał po korytarzu, a ja wbiłem swoje paznokcie w swoją wewnętrzną część dłoni. - Wiem, Jiwoo.

Jak najszybciej tylko mogłem, wyszedłem z budynku, z hukiem zamykając drzwi. Denerwował mnie Chanyeol przez to, że połowę dnia spędziłem z nim i przez to, że resztę dnia spędzę bez niego. Nie chodziło o to, że go polubiłem. Po prostu nienawidziłem tego, kiedy moje cele nie spełniały się tak szybko, jakbym tego chciał. W dodatku wszystko uprzykrzała mi Jiwoo, która do tego była przyjaciółką Jennie, największego diabła w ludzkiej postaci. Świetnie. 

Wyciągnąłem szybko telefon z tylnej kieszeni, czując wibracje. Miałem nadzieję, że będzie to Luhan, który wreszcie zdradzi mi, gdzie właściwie się podziewa, lub chociaż będzie to jakaś pozytywna wiadomość, która nie popsuje mi humoru jeszcze bardziej. 

od: mommy 

baek, skarbeczku. pospiesz się, zaraz będzie u Nas ciocia Hani, bardzo za tobą tęskniła! 

sweet lies  ·chanbaek·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz