♡twenty-two♡

2.1K 278 202
                                    

 Nie chcę Cię zranić. 

To jedyna droga,

w jakiej możemy być razem


I znów ja robię to, ponieważ nie mam wyboru. 

Słów: 5660

Zdarzyło mi się naprawdę wyjątkowo mocno upić, naćpać się, uprawiać seks w szkole, prawie spaść z najwyższego budynku, na jakim byłem, oraz mało brakowało, a zostałbym ofiarą gwałtu i to trzy razy. Jednak najlepsze w tym wszystkim było to, że nic nie równało się ze stresem, który odczuwałem w tym momencie.

— Obawiam się, że zostanie plama — mruknął, wyrzucając do śmietnika kolejną kulkę papieru, nasiąkniętą wodą. Moje palce mocno zaciskały się na krawędzi zimnego blatu, na którym właśnie siedziałem, a oczy obserwowały każdy najmniejszy ruch Chanyeola. — Oddam ci za nie pieniądze.

— Nie trzeba — syknąłem, kiedy znów zaczął wycierać papierem moje udo, mocno je szorując.

To nie było przyjemne.

Czułem się co najmniej dziwacznie. Uprawiałem seks z Chanyeolem, widział mnie nago, całował praktycznie każdą część mojego ciała, kłóciliśmy się milion razy i nawet oglądał moje słone łzy, cieknące po różowych policzkach, a i tak głupio mi było, gdy nachylał się delikatnie do moich nóg, tylko po to, żeby zmyć lepką czekoladę.

Żadne z nas nie chciało ze sobą rozmawiać, a przynajmniej tak to wyglądało. Dalej pamiętałem każde, najmniejsze słowo, które wypowiedział prosto w moje zapłakane oczy, powodując tylko mocniejszy ból w klatce piersiowej.

— Wydaje mi się, że już nic więcej z tym nie zrobimy — przyznał, prostując się i stając naprzeciwko mnie. Mimo tego, że siedziałem na łazienkowym blacie, czerwonowłosy dalej był ode mnie wyższy, jednak była to kwestia kilku milimetrów.

Był zdecydowanie za blisko mnie, a jego wzrok był zdecydowanie zbyt intensywny i zbyt skupiony na mojej osobie. Pragnąłem jego atencji, chociaż z drugiej strony forma tej uwagi, którą mi dawał, była jak kolejna dawka bolesnej trucizny.

Wręcz wyniszczała mnie od środka.

— Myślę, że mogę już iść — odchrząknąłem, kiedy jego obecność zaczęła zbyt mnie dołować, tak samo, jak cała ta sytuacja, w której się znajdowaliśmy.

Nawet mimo tego, że naprawdę miałem wrażenie, że go potrzebuję, wiedziałem, że byłem tylko i wyłącznie jego kilku nocną zabawką i przyjemnym, krótkim i nic nieznaczącym doznaniem.

Zeskoczyłem z blatu, karząc tym samym odsunąć się Chanyeolowi, który dalej dziwnie na mnie patrzył i zaciskał mocno usta. Moje spodnie były praktycznie całe mokre, przez co lepiły się nieprzyjemnie do mojej skóry, która już powoli mnie swędziała, jakby dodając sił do ciosu prosto w twarz. Miałem po prostu wszystkiego dość i chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu.

— Cześć — mruknąłem, zmuszając się do pożegnania, bo tak naprawdę nie miałem pojęcia, co mógłbym mu powiedzieć.

Stawiając kilka kroków naprzód, wziąłem głęboki oddech, żegnając się z mocnym zapachem Chanyeola, który przez cały ten czas zatruwał przyjemnie moje nozdrza. Byłem gotów, żeby dzisiejsze pożegnanie było tym ostatnim. Chciałem cofnąć czas o dwa miesiące wstecz, kiedy Chanyeol był tylko i wyłącznie obiektem moich cichych westchnień oraz zwykłym znajomym ze szkolnego korytarza.

Jednak znów coś musiało sprawić, aby grube liny zacisnęły się na moim ciele, obwijając się również wokół Chanyeola.

sweet lies  ·chanbaek·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz