♡four♡

2.5K 405 177
                                    

słów: 1700

L U H A N:

Kilka razy spojrzałem na zegar, później na nauczyciela, potem znów na zegar i znów na nauczyciela, który tłumaczył nam wszystkie prawa prądu elektrycznego. Gdybym dowiedział się, że został mi ostatni dzień życia, zdecydowanie spędziłbym go w szkole, bo tutaj czas naprawdę stał w miejscu.

Przygryzłem długopis, kiedy drzwi do sali się otworzyły i z ciekawości podniosłem głowę, a widok, jaki mnie tam zastał, sprawił, że przygryzłem długopis jeszcze mocniej, wywołując tym samym lekki ból mojego zęba.

Chłopak z blond włosami, zaczesanymi do tyłu, okularami na nosie i opiętej, szarej koszulce wszedł do sali, jakby od razu nadając jej blasku. Oblizał szybko swoje usta, przeczesując spokojnym wzrokiem całą klasę i zwrócił się w stronę nauczyciela, zaczynając z nim rozmowę. Nie miałem najmniejszego pojęcia, co dokładnie do niego mówi. Wolałem obserwować jego profil i żuchwę, która ruszała się z każdym jego słowem.

— Luhan — powiedział do mnie nauczyciel, przez co musiałem oderwać wzrok od przystojnego blondyna, a przyszło mi to z trudem, bo co jak co, ale takich okazów nie spotyka się często. — Idź sprawdź co z Baekhyunem — oświadczył oschle siwowłosy, a na samą myśl o tym, co ten głupi dzieciak znów wymyślił, przeszły mnie ciarki.

— Dobrze, tylko... gdzie on właściwie jest? — zmarszczyłem brwi, wstając z krzesła. Dopiero teraz zauważyłem, że mój przyjaciel nie pojawił się na lekcji, a na przerwie widziałem go z Krisem.

O boże, Krisem.

Czy on jest naprawdę tak bardzo chory psychicznie?

Czemu to ja muszę być jego przyjacielem?

Czy ta ciota naprawdę nie potrafi nie wpaść w tarapaty?

Może zamienić tak Baekhyuna na Kyungsoo? On w przeciwieństwie do tego głupka wygląda na mądrego.

— Luhan, kontaktujesz jeszcze? — z moich rozmyśleń o głupocie Baekhyna wyrwał mnie donośny głos nauczyciela. Mrugnąłem parę razy oczami, po czym przełknąłem ślinę i się wyprostowałem. Wolałem nie patrzeć w stronę blondyna, który dalej stał w tym samym miejscu, zapewne myśląc sobie jakim idiotą jestem. — Sehun Cię do niego zaprowadzi, bo jeszcze zgubisz się we własnej szkole — westchnął, machając na mnie ręką i wracając do tematu lekcji.

I w tym momencie nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać, bo właśnie zrobiłem z siebie głupka przed najprzystojniejszym chłopakiem mojego życia, przyznałem się do przyjaźni z jeszcze większym idiotą ode mnie, ale znałem chociaż imię tego blondyna i miałem okazję z nim porozmawiać.

Chociaż to było o wiele bardziej stresujące niż ekscytujące.

Ruszyłem więc w stronę drzwi, uważając na wszystkie plecaki, które jak zwykle leżały między ławkami, tworząc niebezpieczny dla mnie labirynt. Byłem z siebie naprawdę dumny, kiedy udało mi się stanąć koło chłopaka bez żadnego guza i siniaka, czy też podbitego oka.

— Pośpiesz się, Luhan. Czekam na tłumaczenia Byuna — warknął nauczyciel w moją stronę, po czym totalnie mnie ignorując, wrócił powtórnie do prowadzenia zajęć.

Odwróciłem się przodem do chłopaka i to właśnie był ten moment, kiedy całe moje ciało spięło się, a na twarzy zagościły czerwone rumieńce. I tym razem nie było to przez jego przystojną twarz. Tym razem było to przez jego pełne, zadbane i malinowe usta, po których subtelnie przejechał językiem, patrząc mi w oczy.

Ja naprawdę zabije Baekhyuna, przysięgam.

— Idziemy? — powiedział melodyjnym głosem, unosząc jedną brew i delikatnie się do mnie uśmiechając. Nie chcąc dłużej robić z siebie kompletnego idioty, kiwnąłem energicznie głową, zaraz podążając za chłopakiem, który przeprosił za przerwę w lekcji. Rzuciłem jeszcze szybko alarmujący wzrok do Taeyeon, która uśmiechała się do mnie, trzymając kciuki. — Baekhyun zasłabł w męskiej szatni, chyba było mu zbyt duszno — powiedział mój nowy crush, kiedy wyszliśmy na korytarz, kierując się w stronę gabinetu pielęgniarki.

W odpowiedzi kiwnąłem tylko głową, nie chcąc się już odzywać i robić z siebie większego głupka. Zastanawiałem się tylko jakim cudem Byun znalazł się w męskiej szatni, kiedy nawet nie mieliśmy dzisiaj żadnych zajęć na parterze. Albo po prostu to ja myliłem dni tygodnia. Chociaż nie, to po prostu Baekhyun był kompletnym idiotą.

Szliśmy w kompletnej ciszy, która była dla mnie dość niezręczna. Pragnąłem, aby gabinet pielęgniarki w magiczny sposób nagle pojawił się koło nas, a nie po drugiej stronie szkoły, bo co jak co, ale to cholernie stresujące iść ze swoim ideałem w kompletnej ciszy. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy nie opowiedzieć mu żartu o kaczkach, ale zdecydowanie nie był to najlepszy pomysł. Z tego żartu śmiał się tylko Tao, a to już świadczyło o tym, jaki niski poziom ma ten kawał.

Chcąc jednak nadać jakiś temat i nie robić z siebie kolejnej cichej myszki, szybko wymyśliłem jakiekolwiek pytanie, aby rozwinąć naszą konwersację.

— Do której klasy chodzisz? — zapytałem nagle, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Mogłem zapytać, czy ma dziewczynę lub co sądzi o kolorze kaczek, ale wybrałem akurat najbardziej banalne pytanie. Nie popisałem się moją gadatliwością.

— Do pierwszej liceum, a ty? — odpowiedział po chwili, zupełnie tak, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. —Chociaż, nie musisz mówić. Przecież to wiem — zaśmiał się melodyjnie, a ja pożałowałem, że nie wziąłem ze sobą telefonu. Mógłbym nagrać jego wspaniały śmiech na dyktafon i odsłuchiwać go na okrągło.

— Skąd wiesz? — zmarszczyłem brwi.

— Przecież jakieś kilka minut temu byłem po Ciebie w klasie. Myślisz, że nie sprawdziłem, w której jesteś, tylko chodziłem od sali do sali?

— Ah, no tak — odparłem, mając ochotę strzelić sobie w czoło. — Co w tym śmiesznego? — zapytałem, kiedy zaczął się cicho śmiać i zmarszczyłem brwi. Przecież nawet nie powiedziałem nic śmiesznego.

— Nic — odparł, śmiejąc się jeszcze głośniej. Jego śmiech naprawdę był piękny, ale nie chciałem, żebym to ja był jego powodem. Może miałem coś na twarzy? — Po prostu mnie rozbawiasz — odezwał się po chwili, a ja stwierdziłem, że jest jeszcze dziwniejszy od Tao.

Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, bo właśnie stanęliśmy przed drzwiami pielęgniarki, a Sehun bez większego zwlekania otworzył je, wpuszczając mnie do środka z bardzo dziwnym uśmiechem na twarzy.

Jednak wszystko, co zastałem w tym pomieszczeniu, był sto razy dziwniejsze.

— Baekhyun? — pisnąłem zbyt głośno i zbyt niemęsko, kiedy zobaczyłem Baekhyuna w objęciach Chanyeola, który w dodatku nie miał koszulki, a do tego wszystkiego na krześle obok siedział Kris Wu, z miną mordercy i mokrą koszulką. — Co tu się dzieje?

— Ciszej — powiedziała pielęgniarka, która nagle wstała zza biurka, z jakimiś papierami w ręce. — Luhan, prawda? — zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy, na co ja odpowiedziałem kiwnięciem głowy. — Baekhyun chciał, żebyś po niego przyszedł, lecz niestety nie wytrzymał — zaśmiała się melodyjnie, ukazując rząd swoich białych zębów. Ja już naprawdę nie wiedziałem, co się dzieje. Pielęgniarka spojrzała na Chanyeola, co również uczyniłem, prawie nie dostając palpitacji serca. Czerwonowłosy był zapatrzony w Baekhyuna jak Kyungsoo w książki lub jak Tao w Instagram. Baekhyun miał opartą głowę na jego ramieniu, jego wargi były lekko rozwarte a każdy kosmyk włosów splątany ze sobą. Musiałem przyznać, że wyglądał naprawdę uroczo i niewinnie, czyli w sumie jak zupełnie inna osoba. — Zasłabł w szatni, a potem z wyczerpania po prostu zasnął. Nie jest Ci ciężko, Chanyeol? Możesz go położyć na kozetkę.

— Dam radę, spokojnie — zaśmiał się cicho, podnosząc wreszcie wzrok. Spojrzał na mnie przelotnie, po czym uniósł brew i mrugnął do stojącego za mną, Sehuna. Naprawdę nie wiem, czy to ja jestem głupi, że nic nie rozumiem, czy to oni są z innej planety?

— Jego mama powinna być za jakieś pięć minut, więc możesz już iść z nim na dół — odpowiedziała pielęgniarka. — Tylko błagam, nie róbcie po drodze żadnych głupot, już wystarczająco namieszaliście. Mogę Ci zaufać, Chanyeol, prawda? — zapytała, podnosząc brew i patrząc poważnie na czerwonowłosego.

— Spokojnie, nic się nie stanie.

— Dobrze, w takim razie idźcie już wszyscy i nie róbcie więcej żadnych głupot — powiedziała, po czym gestem ręki wygoniła nas z sali. Cofnąłem się parę kroków w tył, w celu obrócenia się do drzwi.

I naprawdę byłem z siebie dumny, że udało mi się dzisiaj nie spaść ze schodów, nie pobić się z głupią Taeyeon o miejsce w kolejce do sklepiku i co najważniejsze — nie przewróciłem się dzisiaj przy Sehunie i pięknie ominąłem wszystkie plecaki w sali.

Ale oczywiście życie mnie nie kochało.

Odwracając się do tyłu, nie spodziewałem się, że zastanę tam wiążącego but Sehuna, a tym bardziej nie spodziewałem się tego, że nagle potknę się o jego ciało, lądując twarzą na ziemi.

— Au! — pisnąłem, kiedy upadłem z hukiem na podłogę, przewracając się o Sehuna. Czy on naprawdę nie mógł kiedy indziej wiązać tych głupich butów? Najgorsze jednak było to, że kiedy próbowałem się szybko podnieść, nagle runęło na mnie czyjeś ciało, które przygniotło mnie jeszcze mocniej do ziemi. — Auć — jęknąłem.

— Sehun, Luhan! — krzyknęła pielęgniarka. — Chyba jednak nie można Wam ufać. Kris, pomóż mi z nimi — powiedziała, szybko do nas podchodząc.

I wiecie co? Nawet jak byłem przygnieciony do ziemi, nie czułem nóg i pulsowało mi czoło, było warto. Bo kiedy tylko podniosłem wyżej wzrok, zastanawiając się, co tak pięknie pachnie, ujrzałem twarz Sehuna, któremu gdzieś spadły okulary, a jego pełne wargi uśmiechały się do mnie najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałem.

— Przepraszam, Luhan — powiedział melodyjnie, z nutką śmiechu w głosie.

A ja już naprawdę nie czułem żadnego bólu.

Może jednak nie zabiję Baekhyuna.  





___

cześć, słońca.

dzisiaj trochę HunHana, mam nadzieję, że nie jesteście źli, prawda?

mam też nadzieję, że rozdział się spodobał.

dziękuję za wszystkie komentarze, to strasznie mnie motywuje!

see you soon, bby!







sweet lies  ·chanbaek·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz