Rozdział 4

470 8 2
                                    

Nastya
Zbliżam się coraz bliżej terenu gdzie byłam przetrzymywana. Czuję na swoim ramieniu rękę chłopaka. Próbuję się wyrwać lecz nie przynosi to żadnych efektów. Cisza. Austin jest skupiony na drodze, ja klnę cicho pod nosem.
- Przez tyle lat ile żyje to nie widziałem dziewczyny która tyle klnie. - mówi i delikatnie się uśmiecha.
-Komplement? - warczę. - Błagam cie. Dam ci wszystko. Dam ci tyle kasy ile chcesz ale błagam cię do cholery jasnej wypuść mnie. -jęczę żałośnie.
- Po pierwsze dziewczynko to ty nie klnij a po drugie  to ja cie mam pilnować. Zrobię wszystko żebyś nie skończyła jako - przerywa, bierze wdech. - Dobrze wiesz kto..... 
- Niech was kurwa szlag jasny trafi. Ciebie i tego Maysona czy jak się chuj nazywa!No czemu ta ciota się jeszcze nie pokazała?! Czemu wysługuję się Tobą ?! Czemu sam nie przyjdzie mnie pilnować ?!  - krzyczę wściekła.
- Jeśli się nie ogarniesz to on nas zabije. Mnie i ciebie. Obydwoje umrzemy. - syczy i chwyta moją dłoń. Wchodzimy w uliczkę gdzie jest dosyć sporo ludzi, wszyscy patrzą się na nas.
Czuje rękę Austina wplecioną w moją. Patrzę na niego jak na niezrównoważonego psychicznie. 
- Nie rób sztuk. Jesteśmy parą. - oznajmia. - Taką słodką,kochającą się parą.
- Dlaczego idziemy przez ulicę skoro biegłam przez las? - pytam zbulwersowana. - Hym?
- A tak przez dłuższą chwilę poudaje twojego chłopaka - chichocze.-Fajnie nim być. 
- Śmieszne. - mruczę. - Śmieszne- powtarzam.
- Mamo mamo! - słyszę  głos dziecka. - Ja chcę iść do tej pani.
- A co na to jej chłopak? - śmieje się kobieta. Patrzy na nas z radością i puszcza dziecko w moją stronę.
- Mogę te paniom przytulic plose pana? - mruczy dziecko. Austin patrzy się na mnie, śmieje i kiwa twierdząco dziewczynce
- Przepraszam, za nią. Taka już jest. Piękna z Państwa para. Widać, że się kochacie. - odpowiada kobieta. - Z całego serca życzę Wam szczęścia oby Wam się powiodło nie to co mnie. 
- Pierdolenie. Para. Pff - warczę cicho.
- Dziękujemy. Co ta miłość z człowiekiem robi. - chciocze po raz kolejny w dniu dzisiejszym chłopak. - Chodź kochanie jeszcze musimy kupić potrzebne rzeczy - chwyta mnie w tali. Przysięgam, że gdyby nie to dziecko, moja ręka spotkałaby się z jego policzkiem lub ryjem. Swoją drogą, cholernie przystojnym.

                                                                                              ×××
- Co to miało być?
- Co? - oburza się. - O co ci chodzi?
- Gówno. - odpowiadam.
- To nic takiego. Powiedz swoim pięknym nóżkom żeby trochę szybciej pracowały bo inaczej nas zabiją. 

                                                                                               ×××

Wchodzę wraz z chłopakiem do tego miejsca. Wchodzimy do tego pokoju o najwyższym komforcie. Tak naprawdę to nawet bym tutaj swojego wroga nie wysłała. Nikogo. Nikt, nie powinien być w takich warunkach. Widzę grupę mężczyzn którzy zacięcie rozmawiają. Są mniej więcej z roku Austina, może trochę starsi. Nasze wejście powoduje zwrócenie ich uwagi. Są wściekli. Widzę to ja, widzi to Austin. Mamy przesrane. 
- Gdzie byłeś tyle czasu? Dlaczego ona była z Tobą? - pyta jeden przy okazji ściągając okulary przeciwsłoneczne z nosa. Hello, po co komu okulary w pomieszczeniu?
- No bo.. - jąka się  i  ściska moją dłoń.
- To moja wina. - odzywam się.
- Co ty robisz? - szepcze chłopak.
- Mówię prawdę. - oznajmiam.  Kiedy zamierzam kończyć swoje wyjaśnienia, słyszę strzał.

On nie wróży nic dobrego..

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Jak myślicie co się stało? Kto oberwał?
Dziękuję za każde wyświetlenie, gwiazdke, liczę że wkrótce zobaczę też komentarze!

Data pisania ;  10.01.18r.

FORCED - C.C & S.M POPRAWKI I AKTUALIZACJAWhere stories live. Discover now