Rozdział 1

10.3K 414 60
                                    

  Camila's POV

– O której godzinie panią odebrać? – odzywa się młody mężczyzna, siedzący za kierownicą mojego Rolls Royce'a. 

 – Zadzwonię – mruczę zirytowana. 

Poprzedni kierowca był bardziej kompetentny. Nie rozumiem, dlaczego ojciec zatrudnił na jego miejsce takiego imbecyla. Braki w inteligencji stara się nadrobić mięśniami, ale nie zawsze działa to w ten sposób. Ten człowiek ma za zadanie wozić mnie bezpiecznie po mieście pełnym wariatów na drogach, a do tego ciało na sterydach niewiele się zda. Praca umysłu jest znacznie ważniejsza. A skoro ten mężczyzna nie potrafi zapamiętać, że jest na mój telefon, a nie wpis w grafiku, powinnam się wręcz obawiać podczas jazdy z nim. 

– Zainwestuj w Mind Up* – dodaję i chowam telefon do swojej czarnej, skórzanej teczki. 

Zalewa mnie kolejna fala irytacji, gdy czekam dłużej niż zwykle, aż szofer wyjdzie z samochodu i otworzy przede mną drzwi. Mężczyzna porusza się nad wyraz ospale, więc zastanawiam się, czy, aby jest w pełni trzeźwy. Jeszcze tego by brakowało, żeby moje życie spoczywało w rękach jakiegoś nieodpowiedzialnego pijaka. 

 – Miłego dnia, pani Cabello – uśmiecha się leniwie, podając mi rękę. 

Chwytam jego wilgotną dłoń, krzywiąc się przy tym i wychodzę z pojazdu. Wręczam mu na moment teczkę, aby móc poprawić sukienkę, a następnie odbieram ją z powrotem, ignorując jego słowa, ruszam w kierunku oszklonego budynku. Starszy mężczyzna, pracujący tu jako portier otwiera przede mną drzwi i pochyla głowę w geście szacunku. Z dumą przekraczam próg firmy należącej do mojego ojca. 

– Mila, kochanie. – Słyszę znajomy głos za plecami. 

Odwracam się z uśmiechem, a moim oczom ukazuje się radosna twarz Ally Brooke.Jest moją najlepszą przyjaciółką od kilku dobrych lat. Poznałyśmy się dzięki interesom naszych rodziców. Jej tata jest sponsorem jednego z projektów BelloCorp. 

– Nie powinnam ci tego mówić, ale to wyłącznie z troski – krzywi się lekko, bliżej do mnie podchodząc. – Okropnie wyglądasz. 

– Nie sypiam za dobrze. – Całuję ją w policzek. – Za to ty wyglądasz niesamowicie – skanuję wzrokiem jej ubiór. – Fendi? – pytam, mając na myśli markę jej sukienki. 

– Dokładnie – Chwyta mnie pod ramię. – Wspólny lunch? 

– Zapomnij – przewracam oczami. – Mam na głowie tyle spraw, że pewnie zjem w biurze. 

– Jak twój tata? – pyta z troską wymalowaną na twarzy. 

Wzdycham ciężko, skupiając myśli na tacie. W ostatnim czasie nie czuje się najlepiej. Sporo choruje i bardzo obawiam się, że długo może nie pociągnąć w takim stanie. Jego odejście będzie dla mnie ogromnym ciosem. Jest dla mnie najważniejszy i kocham go najbardziej. 

– Bez rewelacji – odpowiadam zdawkowo, wchodząc do windy. – Wiesz, jak to jest. Raz czuje się dobrze i jest pewien, że może wrócić do pracy, a innym razem nie potrafi wstać z łóżka o własnych siłach. 

– Rozumiem. – Kładzie dłoń na moich plecach w geście wsparcia. 

– Twoje piętro – zauważam, gdy winda się zatrzymuje. 

– Dzwoń, jak będziesz miała chwilkę. – Uśmiecha się i wychodzi. 

Oszklone drzwi na powrót się zamykają, a ja ponownie wzdycham. Nie byłam przygotowana na to, żeby objąć wyższe stanowisko w zarządzie. To spadło na mnie nagle. Wiem, że muszę dać z siebie maksimum, aby nie zawieźć ojca. Nie mogę pozwolić, aby firma, w którą włożył prawie całe życie, upadła podczas mojego panowania. 

– Dzień dobry, pani Cabello – odzywa się drżącym głosem czarnoskóra dziewczyna, której imienia nadal nie pamiętam. 

– Kawa? – Unoszę jedną brew, zerkając na trzymany przez nią jednorazowy kubek. 

– Karmelowe latte bez cukru na odtłuszczonym mleku – recytuje, podając mi napój. 

– Dziękuję. – Odbieram kubek. – Grafik? 

– O dziesiątej spotkanie zarządu, a o jedenastej trzydzieści ma pani rozmowę z panem Stevensem. 

– Kto to? – Mijam jej biurko, a następnie przykładam dłoń do panelu obok drzwi mojego gabinetu. 

– Inwestor z Nowego Yorku – wyjaśnia, wchodząc za mną do pomieszczenia. 

– Ach, no tak. Zapomniałam o tym. 

– Przełożyć spotkanie? – Kładzie stos papierów na szklanym blacie. 

– Nie trzeba. 

Przez chwilkę wysilam mózg, aby przypomnieć sobie imię swojej asystentki. Chyba sama powinnam kupić sobie ten Mind Up. 

– Normani! – mówię odrobinę zbyt głośno. 

– Tak? – zerka na mnie lekko przestraszona. 

– Jeśli zadzwoni pan Mahone, przekaż mu, że mnie nie ma. Wolę uniknąć jego wizyty. 

– Oczywiście. – Kiwa głową, po czym wychodzi.Zostaję sama z papierkową robotą i idealnym widokiem na panoramę miasta. To będzie długi dzień.

 ___

 * według Google – tabletki na pamięć i koncentrację.  

iიsoოიio | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz