20

4K 109 1
                                    

Minęło z 15 minut odkąd przyjechali rodzice Mike'a, Danielle siedziała na krześle,cały czas płakała zakrywając twarz w dłonie natomiast jej mąż cały czas krążył nerwowo po korytarzu. A ja? Ja siedziałam koło ściany przygnębiona. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Mijały godziny a ja siedziałam w tym cholernym szpitalu. Poprosiłam jego rodziców by poszli się przespać i ogarnąć a ja zadzwonię. Mimo ze woleli na odwrót odpuścili widząc mnie taką.
Pozegnalam się z nimi a następnie znowu usiadłam na niewygodnym krześle. Po 5 minutach zadzwoniła mama.
-Beth?!
-Mamo?
-Dzięki Bogu, co się stało ? Wróciłam do domi Ciebie nie ma?
-Jestem,Eee No w szpitalu.
-Jak to w szpitalu co się stało ?!
-Mamo mi nic ale Mike'owi-nagle zaczęłam szlochać.
-Boże, co mu się stało ?
-Postrzelił go...
-Kto?, Bethany ! Odpowiedz

Minęło z pate minut a ja nie potrafiłam się odezwać
-Mamo muszę kończyć cześć
-Be..!

Po zakończonej rozmowie weszłam na SMS. Eh wiedziałam ze szybko się dowie. Dostałam chyba z 7 wiadomości od Kim. Również od Liama i Luke'a
Odpisałam im szybko i krótko. Włożyłam telefon do kieszeni i położyłam się na krzesłach zamykając oczy. Nie wiem nawet jak szybko zasnęłam ale gdy się obudziłam był ranek. Poszłam do toalety. Jak zobaczyłam swoje odbicie omal się nie wystraszyłam. Wyglądałam okropnie. Wory pod oczami. Rozmazany makijaż. Spuchnięta Twarz od płaczu. Włosy rozczochrane. Przemywam twarz zimną wodą a następnie poprawiłam włosy lekko by wyglądać w miarę jak człowiek.
Wychodząc z toalety ujrzałam lekarza. Pobiegłam do niego ile miałam sił krzycząc ;doktorze!
Mężczyzna się obrócił i stanął w miejscu.
-Dzień dobry.Cos się stało ?
-Dzień Dobry! Mój chłopak Mike Stevenson
Nie mogłam dokończyć bo lekarz od raz się odezwał.
-Ah Mike,postrzelony.
-Tak właśnie co z nim?!
-Zacznijmy od tego ze operacja przyszła pomyślnie i dostał dwa strzały jeden w bark a drugi w brzuch a dokładnie łuska ,,przetarła" brzuch.
-O mój Boże! Moge do niego wejść ?
-Jeśli nie będzie zmęczony to tak.
-Dziękuje doktorze.
Odwróciłam się i pobiegłam do jego sali. Stanęłam w drzwiach i momentalnie się rozpłakałam.
Podchodząc do łóżka szepnęłam-Mike
-Beth-powiedział chłopak niewyraźnym głosem.
Usiadłam ma łóżku przytulając delikatnie chłopaka.
-Skarbie, tak się bałam-zaczęłam bardziej płakać
-No już spokojnie. Nie pozbędziesz się mnie tak szybko- uśmiechnął się szeroko chłopak .
-No niestety-zasmialam się
-Kocham Cię Bethany.
-Kocham Cię Mike
Wypowiadając te słowa nasze usta lekko się stykały. Delikatnie oddawałam mu pocałunki a następnie pocałunek się pogłębiał. Cholera jak on cudownie całuje!  A na dodatek jest mój !
Odrywając się od siebie spojrzałam na jego piękne usta a następnie oczy.
-Przez chwile straciłam cały mój świat-powiedziałam przytulając się do niego.
Nagle usłyszałam lekki płacz. Okazało się ze był to Mike. Twardziel który nigdy nie płakał.
-Ej dlaczego płaczesz ?-odrzekłam przecierając łze z jego policzka.
-Bo umierając zranił bym Cię.
-Ale nie umarłeś. Proszę nawet tak nie mów!
-Ale to prawda Bethany. Jakbym umarł straciłbym Ciebie a ty mnie..
-Proszę przestan
Płakaliśmy obydwaj. On dlatego ze boi się ze mnie zrani a ja ? Ze stracę najważniejsza dla mnie osobę. Jakby go nie było na tym popieprzonym świecie moje życie nie miało by sensu.
-Jestem przy tobie. Ciesz się tym co masz teraz a jutro będziemy się martwić.-mówiąc to musnęła jego usta.
-Cieszę się ze Ciebie mam Roberts
-Tez się cieszę Stevenson.

**********
Minął tydzień w którym spędziłam praktycznie w szpitalu czuwając nad Mike'm. Oczywiście chodziłam do szkoły ale pierwsze co robiłam to jechałam do szpitala i tam odrabiałam lekcje. Dzisiaj wreszczie wypuszczają mojego misia. Wchodząc do sali zobaczyłam chłopaka który siedział na łóżku wraz z rodzicami.
-To ja nie będę przeszkadzać.-mówiąc to szybko zamknęłam drzwi i siedziałam na korytarzu. Po 5 mintutach czekania drzwi się otworzyły. Poszliśmy do recepcji by Mike się wypisał i odjechaliśmy srebrnym  mercedesem. Rodzice chłopaka siedzieli z przodu a my z tylu. Jedynie co było słuchać to muzyka w radiu oraz rozmowa rodzicieli Mike'a co zrobią na obiad i czy jadą ma zakupy wieczorem.
******

Rodzice chłopaka zawieźli mnie do domu. Weszłam do domu krzycząc ze jestem już. Lecz nikt się nie odzywał pewnie rodzice gdzies wyszli. Po godzinie wreszcie  przyjechali. Postanowiłam zejść na dół. Wchodząc do kuchni napotkałam się na mamę trzymająca białego szczeniaczka.
-To dla Ciebie skarbie
-O mój bozeee!
Mama się zaśmiała i podarowała mi psa
-Jak ją nazwiesz ?
-Suzi
-No dobrze, No to witaj w domu Suzi.
-Mamo,przejdę się z nią by znała okolice
-Okej
Kobieta pocałowała mnie w czoło a następnie zaczęła grzebać w lodówce.
Poszłam z Suzi do góry i wzięłam ze sobą torebkę z telefonem pieniędzmi i kluczami.
Zeszłam na dół z psem. Szybko ubrałam się oraz założyłam buty na siebie i wyszłam z domu. Postanowiłam wejść do sklepu. Kupiłam sobie wodę gazowaną a Suzi kiełbasę. Kiedy stałam obok kasy spojrzałam na papierosy. Stwierdziłam co mi szkodzi i poprosiłam o paczkę i zapalniczkę . Kobieta bez wachania dała mi a ja zapłaciłam za wszystko. Wychodząc ze sklepu wzięłam Suzi z miejsca do którego ją przywiązałam. I poszłam z nią do parku. Nakarmiłam ją kiełbasą i wyciągnęłam z paczki papierosa odpalając go. Zaciągnęłam się fajką odprężając się.
-Co ty robisz ?
Usłyszałam głos obok mnie. Podskoczyłam ze strachu i spojrzałam na tą osobę. Nie wiem jakim cudem ale była to Kim
-Od kiedy palisz ?
-Kim.. E No od dzisiaj
-I mi nie powiedziałaś ?
-Już wiesz
-Wow,sama się dowiedziałam
-No już dobra,chcesz ?
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotkę ale skusiła się z wymówka ze ma zły humor.
-A wiec co się stało ?
-Byłam na randkę masakra
-Znowu ?-zasmialam się . A Luke?
-Beth czy ty się słyszysz ?
-Tak słyszę, ej no kochałaś się w nim od małego
-I minęło mi
-Taa
-No tak!
-No dobrze czy zaprzeczam.-zasmialam się a dziewczyna walnęła mnie w ramie.
- Ej dopiero zauważyłam ze jesteś z psem ,skąd go masz?
-To jest Suzi moja suczka.
-Jaka piekna!
-Po właścicielce.
Dziewczyna głośno się zaśmiała a ja próbowałam zrobić minę obrażoną. I tak minęły nam rozmowy ze wróciłam później niż powinnam a do tego zmarzłam.

Cichy szept sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz