Hux
Już od kilku dni na niewielkiej prędkości krążownik Nowego Porządku leciał z kursem obranym na Jakku. Generał nie spieszył się. Rebelia i tak była w potrzasku. Na jakąkolwiek planetę rebelianci by nie uciekli, oni mieli broń, aby ją zniszczyć. Jedynym ich wyjściem było walczyć w obronie. A tu nie mieli szans.
Generał szedł właśnie na spoczynek po długim dniu pracy, gdy usłyszał gdzieś z bocznego korytarza krzyki. W pierwszej chwili miał zamiar to zignorować i iść dalej. Ciekawość wzięła jednak górę. Zrobił kilka kroków wzdłuż ciemnego tunelu. Coraz wyraźniej słyszał hałas przerywany agresywnymi dźwiękami, wydawanymi przez znajomy mu niski głos. Zobaczył w końcu cień postaci na tle jasnego światła bijącego z pomieszczenia na końcu korytarza. Osoba była w amoku. Demolowała wszystko czerwonym mieczem świetlnym z ogromnym zapałem. Hux domyślał się kto to mógł być. Stanął w progu z szeroko otwartymi oczami. Słyszał od załogi, że Kylo jest impulsywny, ale nigdy nie był świadkiem czegoś takiego z jego strony.
- Aaa!!! - z ust chłopaka wydobył się przeciągły krzyk, a następnie wziął porządny zamach i przeciął na pół jakąś maszynę, z której poleciało mnóstwo iskier. Z poprzecinanych rur wylatywały kłęby pary. Teraz wszystko było już w kawałkach.
- Ren? - Hux spytał ostrożnie, unosząc jedną brew. Nie chciał, żeby w jego głosie było słychać troskę, więc jej tam nie było. Było tylko niedowierzanie i jak zawsze - irytacja.
- Wynoś się! - Kylo uniósł rękę i mocą rzucił w jego stronę jakiś kawałek metalu. Hux uchylił się, a przedmiot przeleciał mu tuż nad głową i upadł z hukiem gdzieś z tyłu.
Kylo obrócił się, żeby zobaczyć kto to. Zmarszczył brwi i schował miecz świetlny.
- To ty, Hux. Czego chcesz? - powiedział zachrypniętym głosem.
Mężczyzna zauważył, że brunet ociera ręką oczy. Czyżby płakał. Strąki ciemnych włosów opadały mu na twarz. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko.
- Chciałem cię tylko upomnieć, że nie powinieneś demolować statku. W przeciwnym razie nie dolecimy do Jakku w jednym kawałku - odparł stanowczo.
- To wszystko? - spytał Kylo szybko.
- W sumie... to nie. - Mężczyzna postanowił chociaż spróbować. - Chciałbym wiedzieć, skąd u ciebie ta agresja?
- A co cię to obchodzi, generale? - Jego twarz nadal nie ukazywała żadnych emocji. W jego głosie nie było słychać typowej nuty okrucieństwa i przekorności.
Hux nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Nie mógł przecież powiedzieć "Kylo, martwię się o ciebie. Chciałbym wiedzieć, co też siedzi w tej twojej zagmatwanej głowie". Więc po prostu spuścił wzrok i milczał.
- Dlaczego nie mogę odczytać twoich myśli? - spytał brunet podchodząc do generała i mierząc go ciekawskim wzrokiem.
Hux uniósł na niego zielone oczy, skrywające zaciętość.
- Czego się boisz? Co sprawia, że paraliżuje cię strach, że serce przyspiesza, a krew szybciej kursuje w żyłach - spytał brunet patrząc mu prosto w oczy. Ostatki smutku i niepewności zniknęły z jego twarzy.
Hux, jak zawsze w sytuacji osaczenia czy stresu, przybrał zirytowaną i znudzoną pozę.
- Każdy ma coś takiego. Nawet generał Najwyższego Porządku - kontynuował ze zmrużonymi oczami brunet.
Plecy Huxa zderzyły się z twardą ścianą. Kylo położył dłoń tuż przy barku generała blokując mu drogę ucieczki, a ten zmarszczył nos niezadowolony z obrotu spraw.
- Na zbyt wiele sobie pozwalasz, Ren - wysyczał szeptem, przez zaciśnięte zęby. - Nie przyszedłem tu, żeby...
- No właśnie. Dlaczego tu jesteś. Uważasz, że daję sobą pomiatać. Żal ci mnie? Powiedz to, Hux. Powiedz, że mnie nienawidzisz...
- To prawda. Nienawidzę cię - przerwał mu, patrząc prosto w oczy. - Nienawidzę tego, że dajesz mu się wykorzystywać. Jesteś potężny. Wszyscy to wiedzą. Nie wiedzą jedynie, że sobie z tą potęgą nie radzisz!
Ostatnie zdanie wykrzyczał mu w twarz. Ren nie spuścił z niego swoich wielkich czarnych oczu. Hux ujrzał w ich głębi tego zranionego, potrzebującego czułości i zrozumienia chłopca. Uniósł rękę i zewnętrzną stroną dłoni ostrożnie dotknął jego gładkiego policzka.
Ten drgnął na ten dotyk, ściągnął brwi i wpatrywał się w niego rozbieganym wzrokiem. Potem gwałtownie zamrugał i wybiegł z pomieszczenia, zapominając o hełmie.
Zaskoczony generał wyrwał się ze stanu osłupienia, podniósł przedmiot należący do bruneta i poszedł za nim. Wypadł do głównego korytarza, ale już go tam nie było. Zwolnił do szybkiego marszu i udał się do należącej do Rena kwatery.
- Ren! Zostawiłeś hełm! - krzyknął mężczyzna przez drzwi. Te od razu się uchyliły. Z wewnątrz wysunęła się ręka w czarnej rękawicy. Hux podstawił mu własność, a ten bez słowa wyrwał mu ją i zatrzasnął za sobą drzwi.
Przez chwilę stał w miejscu. Następnie odszedł powolnym krokiem do swojego lokum. Gdy w końcu był sam na sam ze sobą i swoimi myślami, zdjął niewygodny płaszcz, obcierające dłonie rękawice i usiadł na łóżku, opierając głowę na rękach. Położył palce na skroniach i przeprowadził szybki rekonesans tego, co właśnie uczynił. Z jednej strony, podobało mu się manipulacja. Sprawił, że chłopak się zawstydził. Udało mu się choć raz nad nim zapanować. Tym razem to sith przestraszył się jego. Ale jednocześnie nie był pewien, co Kylo sobie teraz myśli. Sam musiał przyznać, że to co zrobił było dość niestosowne. Nie powinienem mieszać mu w głowie. Najlepiej po prostu zapomnieć i żyć jak dawniej.
Kylo
Gdy Hux odszedł spod jego drzwi, chłopak zaczął chodzić po całym pomieszczeniu szybkim krokiem, nie mogąc się uspokoić. Poczuł w sobie tyle mieszanych uczuć, ile jeszcze nigdy przedtem. Dlaczego Hux to zrobił? Po co? Może chciał tylko zagrać na moich uczuciach, albo może na prawdę jest w nim jakaś część, która mi współczuje. Nie. Na pewno nie. Pomyślał rozdarty Kylo, chwytając się za głowę. To pierwsze było bardziej prawdopodobne. Ten lodowaty, surowy dla wszystkich i samego siebie człowiek, z pewnością nie jest zdolny do podobnych uczuć. A już na pewno nie do niego.
Żałował tego, że Hux go nakrył. Zobaczył go w chwili słabości. Zobaczył jego łzy, jego wewnętrzny mrok, który tak szczelnie próbował zamknąć w sobie i nigdy nie wypuścić na światło dnia. Pod powiekami zobaczył zielone oczy mężczyzny, wpatrujące się w niego tajemniczo. Jego chłodny dotyk, choć niepozorny, pozostawił ślad. Kylo dotknął mokrego od łez policzka. Nadal czuł w tym miejscu jego zimną skórę.
Poczuł jak serce wali mu w piersi, a dłonie się pocą. Zacisnął je w pięści i uderzył z całych sił o stół. Nachylił się nad nim i mocniej zmrużył powieki. Postanowił doprowadzić umysł do porządku. Uzyskać utraconą wewnętrzną równowagę. Miał tylko nadzieję, że Snoke był teraz zajęty czymś innym niż czytaniem mu w głowie. Chciał teraz poczuć ból. To zawsze zwracało go ku ciemnej stronie. Tej najpotężniejszej, najsilniejszej. Tej, której tak pragnął.
Zdjął z dłoni rękawicę i wyjął miecz świetlny, którego czerwone światło rozjaśniło mrok pomieszczenia. Zbliżył rozgrzany laser do wewnętrznej strony dłoni i zacisnął zęby. Promień pozostawił na skórze ciemną, a wewnątrz krwiście czerwoną ranę. Patrzył lodowatym wzrokiem na swoje dzieło, czując wewnętrzne spełnienie. Schował broń i powoli nasunął z powrotem na pulsującą rozrywającym bólem dłoń skórzany materiał. Nareszcie uzyskał wewnętrzną satysfakcję i stabilizacją. Czerń na powrót ogarnęła jego umysł.
CZYTASZ
Be careful/Kylux
RomanceTo nie fluff. Nie ma tu kotków i lodów, ani ślubów. Sorrki jeśli kogoś zawiodłam. Ale wolę ten ship jako coś w stylu "Bad Romance", niż "uuu słodziaki". No więc tyle. Piosenka przewodnia: Daddy Issues, The Neighbourhood