K.

1.4K 99 38
                                    


Kylo

Najdelikatniej jak potrafił, nie chcąc go budzić, zsunął się niżej, układając ostatecznie głowę naprzeciw jego twarzy. Przyglądał się mu bardzo dokładnie i z rozczuleniem. Pojawiło mu się w głowie pytanie, jak właściwie do tego doszło. Ich relacja stanęła w dziwnym miejscu, którego sam do końca nie pojmował. Jeszcze tydzień temu z radością patrzyli by na wzajemną egzekucję. Jednak gdyby teraz ktoś skrzywdził leżącego obok mężczyznę, Kylo był pewien, że nie pozostawił by tego bez wymierzenia mu swojej własnej sprawiedliwości.

Sen nie chciał przyjść. Nie do niego. Czasem miał wrażenie, że jest on przeznaczony dla zasłużonych ludzi. Takich jak Hux. Którzy ciężko pracują i poświęcają życie wyższemu dobru. Czymkolwiek by ono w ich mniemaniu nie było. Niestety, on do tej grupy nie należał. Trudno było mu się do tego przed sobą przyznać, ale miał dużo luzu na swoim obecnym stanowisku. Oczywiście, miał jednocześnie ambicje na coś więcej. Na dorównaniu sławie swego dziadka. Jednak jak na razie na awans się nie zapowiadało. Póki co, czekało go zabicie ojca.

Rozmyślał trochę nad historią generała. Zrobiło mu się go żal, chociaż pewnie on sam tego nie potrzebował. A już na pewno nie chciał. Ale Kylo, pomimo czarnego charakteru i zapalczywości, obdarzony był także wielką empatią. Potrafił wyłączyć ją na czas zabijania rebeliantów. Jednak potem zdarzało się, że nocami fala goryczy zalewała jego skrycie wrażliwe serce, przyprawiając o nieznośne wyrzuty sumienia. Nienawidził ich.

Jego dłoń zawisła nad twarzą Huxa. Powoli spoczęła na gładko ogolonym policzku. Srebrne światło gwiazd padające na łóżko, sprawiało, że jego twarz wydawała się jeszcze bledsza. Porozrzucane po całej twarzy, a najgęściej zgromadzone przy nosie piegi, nadawały mu zabawnego młodzieńczego wyglądu. Ten intensywnie rudy kolor włosów i one idealnie pasowały do jego czasem wyprowadzającego z równowagi i skrajnie irytującego charakteru. Jednak składały się też na niego te cudowne cechy, jak determinacja, skupienie, opanowanie, godna podziwu inteligencja. Tych rzeczy najbardziej mu zazdrościł. No i ostatnio doszła do tego czułość.

Na razie był to jedynie zarostek. Mały i ledwo dostrzegalny. Drobne i rzadkie komplementy z jego strony, sprawiały Kylo niewyobrażalną przyjemność. Choćby te, które bez jego wiedzy wyczytywał mu z głowy. Tak samo jak pocałunki i czuły dotyk. Kiedyś, gdyby ktoś zainsynuował mu o jego przyszłej głębszej relacji z generałem, po pierwsze wyśmiał by go, po drugie wyśmiał by Huxa, a potem ich obu zabił. Tak dla pewności, że nikt inny już nie usłyszy takich niedorzecznych plotek na jego temat. Potężny Kylo Ren musi dbać o swoją reputację. Ale głaszcząc go teraz i widząc, jak na jego twarzy pojawia się roztapiający go od środka uśmiech, cieszył się, że darował mu jednak życie.

Hux

Skrzywił się na głośne i mocno irytujące pipczenie budzika. Wysunął rękę spod kołdry i pacnął go od razu wyłączając, dzięki idealnie wypracowanej precyzji.

- Jak on unosi te ciężkie łapy? - sapnął, z trudem zdejmując z siebie leżące na nim, umięśnione ramię Kylo.

Zatrząsł się na całym ciele wychodząc spod kołdry. Narzucił na siebie atłasowy, czarny szlafrok z łazienki i miękkie kapcie. Co jak co, ale zimne stopy to najgorsze co może być. Przecierając oczy uruchomił ekspres do kawy. Patrzył na gorzko pachnącą ciecz lejącą się cienką strużką do naczynia. Normalnie na śniadanie pozwoliłby sobie, a raczej znalazłby na nie czas, dopiero po porannych raportach. Obejrzał się na rozwalonego na jego łóżku Kylo. Pognieciona niechlujną pozycją chłopaka pościel doprowadzała go do szału. Westchnął mrużąc oczy.

Be careful/KyluxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz