Kylo
Mknąc po niebie w wygodnym i pachnącym nowością X-wingu, chłopak próbował się zrelaksować. Takodana była oddalona jeszcze o kilka mil świetlnych, więc niestety był teraz sam ze swoimi myślami, czego szczerze nienawidził. Gdyby mógł, rozwalił by teraz coś swoim mieczem świetlnym, ale nie mógł.
Znał Huxa dość dobrze i wiedział, że jest on chłodnym, żeby nie powiedzieć lodowatym człowiekiem. Miał jednak malutką nadzieję, że generał okaże choć trochę czułości. To, jak go odepchnął i nie odwzajemnił pocałunku sprawiło, że stracił on całą pewność siebie i przez resztę dnia, albo dłużej, będzie musiał udawać twardego i niewzruszonego sitha. Ugh!!! No może było w tym też trochę jego winy. Mogłem go nie gryźć - pomyślał mrużąc oczy.
Wraz ze zbliżaniem się do celu podróży, coraz intensywniej wyczuwał obecność ojca. Był praktycznie pewien, że znajduje się on na tej planecie.
Nie grzesząc subtelnością wylądowali na samym środku grupy rebeliantów i zaczęli ostrzał. Kylo opuścił statek, wyciągnął miecz i dał się wciągnąć w wir zabijania z zimną krwią. Ah, jak przyjemnie - pomyślał. Już dawno temu przestał być czuły na widok tryskającej krwi i grymasów bólu na twarzach przeciwników. Uważał to za swój sukces. Napotkał pewną niewielką przeszkodę w osobie czarnoskórego, młodego chłopaka. Już miał go wykończyć, gdy ktoś krzyknął za jego plecami.
- Chcesz plany kryjówki Luke'a Skywalkera?! To mi je odbierz!
Była to jakaś młoda dziewczyna, wyglądająca na biedną rebeliantkę. Strzeliła do niego z blastera i zniknęła w gąszczu. Kylo słysząc to, bez chwili wytchnienia rzucił się pędem w tą samą stronę. Jednak zamiast przedrzeć się przez krzaki, utorował sobie drogę mieczem. Kilka razy ją zgubił, ale w końcu udało mu się ją dogonić. Ta jak wariatka zaczęła rzucać w niego kamieniami, które on bez większego trudy rozpoławiał jednym ruchem.
- Daj mi mapę, a oszczędzę ci życie - skłamał.
- Chciałbyś - odkrzyknęła ze złością rebeliantka, nie przestając miotać w niego kamieniami.
Kylo pomyślał, że jest odważna. Nie często spotykał ludzi, którzy bez drżenia w głosie odpowiedzieli by na jego przyprawiające o dreszcze słowa wypowiadane spod czarnej maski.
Jednak gdy jeden z kamieni trafił mu w ramię, wyciągnął przed siebie rękę i unieruchomił dziewczynę mocą. Ta z przerażeniem w oczach zastygła w bezruchu. Jedynie szeroko otwarte w strachu oczy poruszały się bezustannie.
Kylo zobaczył, że pozostali rebelianci, ci których nie zabił on lub jego piloci, odlatują właśnie statkiem ponad jego głową. Wśród nich wyczuł Hana Solo. Okazja minęła - pomyślał wkurzony, choć w głębi ucieszył się, bo bał się konfrontacji z nim. Schował miecz i zbliżył się do dziewczyny z zamiarem przeszukania jej. Ta poruszyła nieznacznie ustami, jakby usiłowała coś powiedzieć.
- Tylko się nie drzyj- ostrzegł ją.
Machnął ręką i odmroził ją od szyi w górę.
- Aleś ty naiwny. Nie mam mapy. Tamci ją zabrali - chytrze się do niego uśmiechnęła.
Kylo gniewnie zmrużył oczy i zajrzał do jej umysłu, aby upewnić się, że nie kłamie. Ujrzał skrawki mapy.
- Ale widziałaś ją. To mi wystarczy - na powrót zamroził protestującą rebeliantkę, wziął ją na ręce i zaniósł na pokład statku.
Co za męczący dzień. Miał już tylko ochotę na ciepły prysznic i samotność. No, może jeszcze na generała.
CZYTASZ
Be careful/Kylux
Storie d'amoreTo nie fluff. Nie ma tu kotków i lodów, ani ślubów. Sorrki jeśli kogoś zawiodłam. Ale wolę ten ship jako coś w stylu "Bad Romance", niż "uuu słodziaki". No więc tyle. Piosenka przewodnia: Daddy Issues, The Neighbourhood