Kylo
O świcie było na tyle zimno, że gdy tylko uchylił powieki, pierwszym co zobaczył był kłąb wydychanej przez niego pary wodnej, będący rezultatem mroźnego poranka. Zadrżał, odwrócił się na drygą stronę z zamiarem ogrzania ciepłem ciała drugiego mężczyzny. Jednak nie natknął się na niego.
Gwałtownie usiadł mając bardzo złe przeczucie. Tak jak przypuszczał. Nie było go w jaskini.
Co mu odbiło żeby samemu wychodzić z kryjówki?
Bez zwłoki nałożył na pokryte gęsią skórką ciało wciąż wilgotną, przeziębłą szatę i wyszedł na zewnątrz. Oślepił go jaskrawy blask słońca wypływającego zza horyzontu na krwiście czerwono niebo.
Potarł ramiona dłońmi i ruszył wgłąb gęstego lasu, polegając na własnym instynkcie. Nie długo potem zaczęły docierać do niego stłumione odległością głosy. Jeden wyróżniał się spośród szumu pozostałych.
Rey...
Syknął z niezadowoleniem i przyspieszył kroku.Hux.
Zew natury wyrwał go ze snu jeszcze przed wschodem słońca. Wyszedł z jaskini i zagłębił się nieco w las. Ledwo udało mu się nie zamarznąć, lecz w końcu zrobił co trzeba i zamierzał wrócić do kryjówki. Może jeszcze choć trochę pospać. Wtem parę merów przed sobą zauważył dwóch uzbrojonych rebeliantów penetrujących gąszcz z jaskrawymi lampami w dłoniach. Było na tyle ciemno, że mogli go jeszcze nie zauważyć. Wiedział, że jeśli czegoś nie zrobi, bez wątpienia natkną się na jaskinię i odnajdą Kylo. Nie chciał ryzykować, czy są na tyle inteligentni żeby wezwać wpierw wsparcie, czy spróbują go ująć we dwójkę.
Nie wierzę, że to dla ciebie robię.
Odwrócił się i popędził ile sił w nogach. Rebelianci słysząc nagły trzask łamanych gałęzi krzyknęli w jego stronę i ruszyli w pościg. Ze swoją nędzną kondycją i bez silnej ręki Kylo ciągnącej go za sobą, dał radę biec może parę minut, po których mężczyźni rzucili się na niego i przygwoździli do ziemi, celując bronią w głowę.
***
- Czyli jednak przeżyli - na polanę zawitał Dameron z oddziałem parunastu żołnierzy. Obok niego szła pewnym krokiem Rey. Ją z kolei nieco wyprzedzał czarnoskóry zdrajca, którego twarz nie wyglądała teraz sympatycznie.
- Nie wiemy czy oboje. Rena nie znaleźliśmy - sprostował jeden z dwóch, którzy go pojmali. Poprzednio przywiązał Hux'a do pierwszego lepszego drzewa, aby nie próbował uciekać. Chociaż w prawdzie nie miał dokąd.
- Wiemy - zaprzeczyła dziewczyna z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Kontynuowała z założonymi rękami. - Poczułabym, gdyby umarł - dotknęła palcem głowy.
Hux skrzywił się niesmacznie i odwrócił od niej wzrok.
Czyli nadal mają tę więź.
- W takim razie zaraz się dowiemy, gdzie szukać... - odezwał się FN-2187, gwałtownie łapiąc Huxa za szyję i mierząc go morderczym wzrokiem.
- Spokojnie - Poe ujął go za ramię. - Najpierw wypada grzecznie zapytać.
- On nikogo grzecznie nie pytał! - odwrócił wściekłą twarz na kolegę.
- Może i nie, ale chyba zgodzisz się ze mną, że nie zaszkodzi spróbować i przy tym zaoszczędzić trochę czasu.
- Co najwyżej go stracimy - odwarknął już ciszej. Potem nieco łagodniej spojrzał na mężczyznę, wciąż nie poluzowując uścisku na jego szyi. - Powiesz nam grzecznie, gdzie jest Ren, czy będziemy musieli użyć siły?
Nie zamierzał tracić energię na rozmowę z nim. Tym bardziej, że był głodny, na wpół nagi i w podłym nastroju. Do tego dochodziły jeszcze obdarte przez za ciasne więzy nadgarstki i drżenie ciała od przejmującego porannego chłodu.Wytrzymał jego spojrzenie, aż ten nie wytrzymał i nie uderzył nim z całej siły o drzewo, przy którym siedział w już i tak niewygodnej pozycji. Bez żadnego więcej pytanie ani niczyich protestów Finn wymierzył mu serię niepohamowanych ciosów w twarz, które generał przyjął bez wydania z siebie choćby najcichszego dźwięku.
CZYTASZ
Be careful/Kylux
RomansTo nie fluff. Nie ma tu kotków i lodów, ani ślubów. Sorrki jeśli kogoś zawiodłam. Ale wolę ten ship jako coś w stylu "Bad Romance", niż "uuu słodziaki". No więc tyle. Piosenka przewodnia: Daddy Issues, The Neighbourhood