Hux
Przytomniejąc poczuł nieprzyjemne szczypanie na policzku.
- Budź się! Delikatny się znalazł - usłyszał ponad sobą kpinę.
Próbując otworzyć oczy oślepiło go zbyt jasne białe światło, toteż ponownie je przymknął.
- Wstawaj powiedziałem! - mężczyzna ponownie go uderzył, tym razem pięścią.
Odsunął się od niego jak najdalej mógł, oparł o ścianę i przyłożył dłoń do obolałej twarzy. Popatrzył w górę na stojącego przed nim postawnego, czarnoskórego mężczyznę. Od razu rozpoznał jego twarz.
Zdrajców się nie zapomina.
Oboje spoglądali na siebie z intensywną niechęcią, nawet furią. Oboje oddychali ciężko.
- Finn, wystarczy. Daj mi z nim porozmawiać - zza niego wyłonił się dobrze znany Hux'owi Poe Dameron. Spróbował odciągnąć kolegę od generała, jednak ten odtrącił jego rękę.
- Zamordował miliony ludzi! Czemu wciąż żyje?! - niebezpiecznie zbliżył się do Hux'a.
- Hej, hej - tym razem włożył więcej stanowczości i siły, aby odciągnąć go do wyjścia z pomieszczenia. - Zaczekaj na zewnątrz.
Czarnoskóry na chwilę zwrócił rozbiegane oczy na Damerona, po czym wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
W tym czasie Hux ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Było zupełnie puste. Cztery szare, do tego brudne ściany i okropnie jasna lampa uwieszona sufitu.
Usłyszał westchnienie od strony drugiego mężczyzny. Patrzył jak opiera się o ścianę i krzyżuje ręce.
- Nie powinienem był mu przerywać - błysnął białymi zębami.- Ani trochę mi cię nie żal.
- Nawet nie masz pojęcia, jak głęboko mam twoje zdanie - odparł nie siłując się na uśmiech.
- Wiesz w ogóle gdzie jesteś? - spytał retorycznie. - To siedziba rebelii. Ludzi, których tępiliście latami. Każdy z nich kogoś przez was stracił. Konkretniej, przez ciebie.
- Próbujesz mnie wystraszyć? - uniósł brew.
- Jak myślisz, co by zrobili, jakbyś wpadł im w ręce? - z jego przystojnej twarzy nie znikał połowiczny uśmiech. - Zmieniając temat, na jeszcze mniej przyjemny, miej świadomość, że to już koniec...
- Wiem, kiedy przegrywam - przerwał mu dobitnie.
Miał pełną świadomość swojej porażki i nie mógł powstrzymać sączącej mu się do głowy goryczy z tego płynącej.
- Dobrze - pokiwał głową. - W takim razie jesteś gotowy na śmierć.
Nie odpowiedział, ale tak, był. Na swoją owszem.
- A co z Renem? - spytał ukrywając ciekawość.
- Huff - oparł dłonie na biodrach. - Właśnie rozmawiałem z Rey, a ona z kolei rozmawiała z chłopakiem.
Na wspomnienie dziewczyny, w Hux'ie krew się zagotowała.
- Czego rezultatem postanowił się przeciwko tobie obrócić - oznajmił z zadowoleniem. - Wybrał życie, jak każdy racjonalnie myślący człowiek.
Poe mówił dalej, lecz jego słowa nie docierały do Huxa w całości. Jedynie urywki, a pomiędzy nimi ukłucia. Tępe, silne skurcze w okolicy klatki piersiowej, a po każdym co raz trudnej było mu przełykać gorzkie łzy gromadzące się w gardle.
CZYTASZ
Be careful/Kylux
RomanceTo nie fluff. Nie ma tu kotków i lodów, ani ślubów. Sorrki jeśli kogoś zawiodłam. Ale wolę ten ship jako coś w stylu "Bad Romance", niż "uuu słodziaki". No więc tyle. Piosenka przewodnia: Daddy Issues, The Neighbourhood