N.

1K 91 25
                                    

Hux

Stał bez ruchu i oddychał płytko. Wciąż słyszał oddalające się ciężkie kroki. Drzwi windy zaczęły się zasuwać, ale on nawet nie drgnął.

- Nic panu nie jest, generale Hux? - szturmowiec powstrzymał ręką drzwi i postąpił krok w jego stronę. - Wszystko słyszałem. Kylo Ren nie zrobił panu krzywdy?

Hux uniósł na niego groźnie zmrużone oczy. Nie miał ochoty tego wysłuchać.

Chyba widzi, że nic mi nie dolega? Ułomny jakiś. Do prawdy, irytujące.

Zbliżył się do żołnierza i spojrzał mu przez maskę w oczy.

- Twoim zadaniem jest poinformowanie wszystkich o dodatkowym szkoleniu. Każdy z was, bez wyjątku, ma się stawić za pół godziny w dolnym hangarze.

Nie czekając na odpowiedź wyminął go i odszedł. Oczywiście nie uważał tego szkolenia za konieczne. Jednak potrzebował się czymś zająć. Czymś konkretniejszym niż papierkowa robota, przy której nie potrafił zablokować zalewających go myśli.

Tsk. Co on sobie myśli?

Kiedy Kylo uderzył tym metalowym hełmem tuż koło jego głowy, wiedział, że przesadził. W prawdzie było mu go szkoda. Był pewien, że Snoke go opieprzył i wiedział też, jak bardzo młody uczeń brał każde jego słowo do serca. Oczywiście trudno było mu to zrozumieć, co nie zmieniało faktu, że współczuł chłopakowi.

Ale czy to okazał? Czy obdarzył go chociażby jednym, podnoszącym na duchu uśmiechem? Nie. On jak ostatni palant dołożył mu zmartwień. Dobitnie dał mu do zrozumienia, że jest nim zawiedziony i nawytykał mu wszystkie jego błędy. A ten jeden konkretny, czyli przegrana walka z nędzną zbieraczką złomu, zabolał Kylo najbardziej, z czego mężczyzna dobrze zdawał sobie sprawę.

Nigdy nie przyznałby się jednak przed samym sobą, że to właśnie o sam jest winien wybuchu Rena.

Niezrównoważony jak zwykle. Jutro mu przejdzie.

Kylo

Nie przeszło mu ani następnego dnia, ani tygodnia. Kiedy natykał się na generała, omijał go szerokim łukiem i spuszczał głowę. Z całej siły skoncentrował się na zniszczeniu Rebelii oraz zyskaniu w oczach mistrza. Wychodziło mu to całkiem dobrze. Coraz mniej myślał o Hux'ie. Coraz lepiej tłumił w sobie gniew i sprzeczne emocje. Jednak one wciąż tam były. Kłębiły się w nim i narastały, doprowadzając go z czasem do obłędu.

Parę dni temu miał okazję zabłysnąć. Kiedy namierzyli statki wroga, wraz z grupą pilotów bezzwłocznie zaczęli ostrzał. Im bardziej zbliżali się w ich stronę, tym większe dopadały go wątpliwości. Miał świadomość, że gdzieś tam jest jego ostatni członek rodziny. Księżniczka Leia. Admirał Rebeliantów. Jego matka.

W momencie gdy dostrzegł ją za szybą, po prostu nie potrafił tego zrobić. Jego palce zaciśnięte na spuście działa zdrętwiały, a po jego karku spłynął zimny pot. Oczy miała identyczne, jakimi je zapamiętał. Odbijała się w nich cała miłość, jaką do niego miała.

Pomimo tego, co ci zrobiłem? Pomimo tego, że zamordowałem Hana? Ty nadal patrzysz na mnie w ten sam sposób?

Zanim podjął jakąkolwiek decyzję, pilot lecący tuż za nim podjął ją za niego. Podczas gdy skrzydło statku, w które intensywnie się wpatrywał rozlatywało się w drobny mak, złapał się za serce, czując bolesny ucisk.

Nie mam już nikogo.

Hux

Coś dziwnego się działo. Coś bardzo niepokojącego.

Be careful/KyluxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz