Kylo
Zatrzymał dłoń tuż nad głową leżącego na wskroś mężczyzny. Nie było widać już żadnych urazów, poza paro milimetrową blizną na prawej skroni, powoli zanikającą z sekundy a sekundę, dzięki przyspieszonej regeneracji tkanek.
Niepotrzebne wydawanie pieniędzy na takich jak oni.
Wciąż nie przepadał za szturmowcami. Szczególnie takimi, którzy po nocy przechadzali się po pokładzie statku, aby "przypadkowo" zauważyć coś, czego nie powinni.
A mówiłem mu, żeby iść do pokoju.
Zabiłby go. I to z miłą chęcią. Nie widział w tym niczego złego. Jednak miałby wyrzuty. Nawet gdyby Hux się nie dowiedział, czułby się winny. Nawet nie przez sam fakt, że zabiłby kolejnego człowieka. Bardziej przez to, że Hux mu tego zakazał. Czułby, że go zdradza.
Zacisnął dłoń w pięść, aż skórzana rękawica zaskrzypiała. Westchnął z rezygnacją, po czym przymykając powieki odnalazł w umyśle żołnierza świeże jeszcze wspomnienie z ubiegłej nocy i wymył je z jego świadomości z taką łatwością, jakby odrywał kawałek nici, zawadzający w całej szpulce.
Opuścił skrzydło medyczne z czystym sumieniem i pewnością, że szturmowiec obudzi się bez żadnej niebezpiecznej dla swojego życia wiedzy.
Udał się do sali treningowej, zdjął z siebie wierzchnią szatę i przez kolejne godziny intensywnie ćwiczył. Potem jakiś czas nie robił nic. Nawet nie myślał, po prostu zastygł w czasie, wpatrzony w ciemny sufit ponad sobą, leżąc i dysząc ciężko po wykańczającym wysiłku fizycznym.
- Nie taka była umowa.
Obrócił głowę na postać w drzwiach. Uśmiechnął się połowicznie, nie dając rady wysilić się na nic lepszego. Podniósł się do siadu, opierając z tyłu na rękach.
- Chcesz teraz ćwiczyć? - spytał mężczyznę, który nie ruszał się z miejsca i patrzył na niego z góry, ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma.
- Może... - odjechał wzrokiem na bok.
- No to chodź - wstał na pulsujące przyjemnym bólem nogi. - Zdejmij kurtkę.
Hux chwilę się zastanawiał, jakby udawał, że się na niego gniewa.
No już daj spokój. Przecież wiem, że nie potrafisz się na mnie złościć.
Następnie mężczyzna rozpiął czarny płaszcz, zrzucił go z ramion, skrupulatnie złożył i odłożył na podłodze. Zerknął na chłopaka pytająco.
- Co mam robić?
Kylo zbliżył się do niego, stanął za jego plecami i szepnął mu do ucha.
- Rozgrzej się - przejechał palcami zaczynając od szyi, po ramieniu, boku mężczyzny i kończąc na biodrze. - Od góry.
Hux skinął głową, nieco się rumieniąc, ale utrzymując chłodny wyraz twarzy. Brunet odsunął się pod ścianę i osunął się po niej w dół. Patrzył, jak generał kładzie dłonie na wąskich biodrach, krąży głową w obie strony, rozciąga ramiona, barki, nogi. Sapnął, kręcąc powoli głową.
- Obszerniejsze ruchy. Ale masz dobrą postawę - zaśmiał się krótko. - Bo chodzisz jak tyczka.
- Zamknij się, Kylo - syknął, nie zwracając na niego uwagi i kontynuując ćwiczenia.
Po paru minutach znowu założył przed sobą ręce i z wyniosłą miną spytał.
- Co dalej?
- A robiłeś kiedyś pompki? - uniósł chytrze brew.
CZYTASZ
Be careful/Kylux
RomanceTo nie fluff. Nie ma tu kotków i lodów, ani ślubów. Sorrki jeśli kogoś zawiodłam. Ale wolę ten ship jako coś w stylu "Bad Romance", niż "uuu słodziaki". No więc tyle. Piosenka przewodnia: Daddy Issues, The Neighbourhood