Kylo
Wyraźnie czuł obecność Snoka w swoim umyśle. Zatrzymał się tuż przed wejściem do swojej kwatery, złapał za głowę i zacisnął z bólu zęby. Z całych sił próbował blokować dostęp do swoich myśli przepełnionych teraz cierpieniem generała. Mistrz nigdy nie mógł dowiedzieć się, że ma on do niego jakąś słabość.
Posłuchaj mnie, Kylo - rozległ się mroczny głos brzmiący mu w głowie - Oto twoje zadanie. Musisz zabić swojego ojca - Hana Solo. Zrób to, a zerwiesz ostatnią nić łączącą cię z jasną stroną mocy.
Głos, a wraz z nim i obecność Snoka zniknęły. Kylo oddychał głęboko. Już od początku wiedział, że zadanie nie będzie łatwe. Wszedł chwiejnym krokiem do wnętrza ciemnego pomieszczenia i upadł na kolana. Poczuł się bezsilny. Nie wiedział, czy w chwili próby zdoła zabić własnego ojca. Gdzieś na dnie serca nadal go kochał i tęsknił za jego miłością, oraz miłością matki. Pozwolił łzom spływać w dół obfitymi strumieniami.
Potem otarł je wierzchem czarnej rękawicy. Zdjął ją z dłoni, a drugą wybadał palcami ranę od oparzenia. Wciąż jeszcze świeżą i niezabliźnioną. Przejechał po niej chropowatym materiałem, sprawiając sobie tym samym ogromny ból. Przymknął powieki i ucisnął miejsce mocniej. Nie wytrzymał i wydał z siebie stłumiony okrzyk.
Wiedział co musi zrobić. Nie ważne czy przez to jego dusza na zawsze przemieni się w zimny kamień, że już nigdy nie będzie zdolny do obdarzenia kogoś uczuciem, jakim jest miłość. Nie mógł zawieść mistrza.
Nie miał jednak zamiaru dłużej tłumić w sobie wszystkich skrywanych w sobie żądz. Chciał w końcu dać im upust. A najlepszym na to kandydatem był generał Hux, którego niechęć do Rena przemieszana z przebłyskami współczucia sprawiały, że chłopak pragnął go tym bardziej.
Hux
Generał przechadzał się w tą i z powrotem, przemierzając pokład statku, który wylądował na planecie stanowiącej główną bazę Najwyższego Porządku. Czuł się teraz trochę, jakby wrócił do domu. W końcu większość swojego życia spędził właśnie tu. Patrzył na ośnieżone iglaste lasy, bezchmurne niebo i zamarznięte jeziora, myśląc o tym, jak miło było by pójść na spacer w tym świeżym, mroźnym powietrzu.
- Co z tym dezerterem? Meldować - rozkazał pułkownikowi, siedzącemu przy swoim stanowisku i zakaszlał. Od wczoraj miał jeszcze lekkie kłopoty z mówieniem.
- Oczywiście. Według tego co mi wiadomo, jednostce buntowniczej FN - 2187 udało się uciec z Jakku wraz z niezidentyfikowaną zbieraczką złomu na Takodana. Mają ze sobą robota, w którym ukryte są plany kryjówki Skywalkera.
Hux kiwnął głową na znak aprobaty.
- Przygotować X- wingi 315, 316, 317! - Do głównego pomieszczenia wszedł sith, podniesionym, wyniosłym głosem wydając rozkazy. - Wy trzej, do roboty - wskazał na kilku pilotów stojących przy wejściu, a ci pobiegli w stronę hangaru.
Kylo podszedł do Huxa i odciągnął go za ramię z dala od pracującej w ciszy załogi. Zdjął swój hełm. Wydał się mu na twarzy nieco zmieszany.
- Masz rozkazy od Snoke'a? - spytał generał.
- Tak. Muszę przejąć te plany - powiedział patrząc gdzieś w bok. - Twój głos... Wszystko w porządku? - spytał bez wyrazu.
Hux odchrząknął i uśmiechnął się zdawkowo.
- Jak najlepszym. To nic takiego - patrzył zdziwiony na niepokojąco zmartwioną twarz bruneta. I nawet nie udawaj, że cię to obchodzi - dodał w myślach. Patrzył zaciętym wzrokiem w te piękne, ciemne oczy.
CZYTASZ
Be careful/Kylux
RomanceTo nie fluff. Nie ma tu kotków i lodów, ani ślubów. Sorrki jeśli kogoś zawiodłam. Ale wolę ten ship jako coś w stylu "Bad Romance", niż "uuu słodziaki". No więc tyle. Piosenka przewodnia: Daddy Issues, The Neighbourhood