Rozdział VI

586 44 20
                                    

Klasztor ninja, następnego dnia, godzina 11:54

Rose w końcu otworzyła oczy, czując niesamowity ból w łopatce. Jęknęła żałośnie, gdy tylko wstała, opierając się o łokcie i prędko położyła się na brzuch. Drzwi od jej pokoju były otwarte, co trochę ją zdziwiło. Każdy ruch w tym momencie sprawiał dziewczynie ból, dlatego starała się nie przemęczać.

Po chwili do pomieszczenia wszedł Zane, trzymając na tacy śniadanie i kilka tabletek obok. Rose uniosła brwi w zdumieniu:

- Mówiłam, żebyście darowali sobie opiekę - szarpnęła, powoli prostując się na łóżku.

Zane postawił tacę na stoliku przed jej łóżkiem.

- Jesteśmy ci wdzięczni za pomoc, potraktuj tę „opiekę" jako wyrównanie rachunków - odparł nindroid, prostując się.

Rose przykryła się rozdrażniona kołdrą.

- Dzięki - szarpnęła.

- Postaraj się nie przemęczać, twoja rana jest jeszcze świeża i szwy mogą nie wytrzymać następnego wysiłku.

- Ok...

Zane skierował się w stronę pokoju Kai'a, który do teraz leżał w śpiączce. Zerknął tylko na niego i przeskanował jeszcze raz jego ciało, aby upewnić się czy nie doszło do jakiś zmian. Na szczęście chłopakowi nic nie groziło. Nindroid wycofał się z jego pokoju i udał się prosto do sali treningowej.

---

Do pokoju Rose po drabinie wszedł Cole.

- Jak się czujesz? - zapytał mistrz ziemi, siadając na małym foteliku tuż koło zawiniętej w kołdrę dziewczyny.

- Bywało gorzej - szarpnęła, chyba naprawdę nie mając ochoty na to, żeby rozmawiać z chłopakiem.

- Chciałem tylko podziękować - odparł, nie za bardzo wiedząc, jak powinien dobierać słowa.

- Spoko, drobiazg - łypnęła dziewczyna, nadal kryjąc głowę pod kołdrą.

Cole sięgnął po tabletki, których dziewczyna jeszcze nie ruszyła.

- Zjedz leki, rany szybciej się zagoją...

- Dzięki... jestem małym dzieckiem i nie wiem o tym, że świeża rana wymaga specjalnej opieki.

Sarkazm i jad wredoty mógłby ściekać po zębach Rose, chyba cała ta sytuacja była dla niej ciężka i nie chciała z nikim na ten temat rozmawiać.

Dziewczyna wygramoliła się spod kołdry i zgromiła spojrzeniem mistrza ziemi, gdy sięgała po pigułki.

- Mógłbyś sobie stąd... pójść?

Cole westchnął ciężko, wstając z pufy.

- Oczywiście... - powiedział, kierując się w stronę wyjścia. - Mam nadzieję, że wkrótce wrócisz do treningów.

Brunetka wzięła jedną tabletkę i łyk wody z butelki.

- Jak bardzo chcesz, żeby twoja twarz znowu wylądowała na podłodze... pewnie - odparła, siadając na kanapie.

Cole uśmiechnął się przyjemnie i parsknął lekkim śmiechem.

- Z chęcią...

---

Zane popchnął drzwi sali treningowej do przodu i wszedł do pomieszczenia. Nya i Jay siedzieli koło siebie na ławce, tak jak to zwykle było, kiedy przychodziło kilka minut przerwy od treningu. Lloyd tłukł pięściami w worek treningowy, ale gdy zobaczył zbliżającego się robota, zaprzestał swoich działań.

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz