Rozdział XII

670 41 33
                                    

Klasztor ninja, godzina 12:35 następnego dnia,

- Niezwykle długie mieliśmy te wakacje - odparł ironicznie Jay, uśmiechając się do rozweselonej Nya'i.

Czarnowłosa dziewczyna zaśmiała się perliście, uśmiechając się przy tym. Jay niczym zahipnotyzowany nie spuszczał z niej swojego wzroku. Świata po za nią nie widział.

- Może następnym razem uda nam się przenocować - zaśmiała się perliście Nya, idąc w stronę budynku klasztoru.

Do dwójki przyłączył się Kai, przerywając im romantyczną chwilę. Robił to za każdym razem tylko po to, by rozdrażnić mistrza piorunów. Nya'ę nie denerwowało takie zachowanie, uznawała to za dziecinne fochy brata, który sfrustrowany nie może określić się w związku z inną dziewczyną. Zwyczajnie przymykała na to oko.

Zane korzystając z okazji chwili wolnego czasu, poprosił Matta, aby ten poszedł z nim na salę treningową. Nindroid chciał nauczyć E- bota chociażby powierzchownie definicji życia. Bardzo mu na tym z resztą zależało, jakby poczuł misję. Roboty oddaliły się, zostawiając Lloyda, Cole'a i Rose na pokładzie perły.

Brunetka już miała schodzić po belce na ziemię, gdy zatrzymał ją zielony ninja. Zdziwiona odwróciła się w stronę dwójki, unosząc brwi wysoko.

- Może to nie jest odpowiednia chwila na to, aby z tobą na ten temat rozmawiać, ale chcielibyśmy dowiedzieć się, dlaczego nie chcesz używać swojej mocy. Jeżeli jest to problem, możemy pomóc ci go rozwiązać.

Dziewczyna zmarszczyła brwi rozdrażniona i zawinęła ręce na piersiach.

- Nie wyraziłam się ostatnio jasno?

- Jak słońce - oparł Cole, wzdychając, unikając przy tym chłodnego wzroku dziewczyny. - Chcemy po prostu...

- ...przekonać mnie do tego, abym została w waszej drużynie? - wcięła się mu, a w oczach iskrzyła jej złość. - Doszliście do tego wniosku, kiedy dowiedzieliście się, jaką faktycznie moc w sobie ukrywam? Chcecie mnie przyjąć ze względu na senseia, który miał zatarg z Morro? Musicie jednak wiedzieć, że mało mnie obchodzi, co Morro miał do Wu i odwrotnie.

- Rose, nie denerwuj się - zaczął Lloyd, spoglądając na chłodną zieleń w tęczówkach dziewczyny. - Nie chcieliśmy ciebie urazić w jakikolwiek sposób, jeżeli faktycznie nic się nie zmieni, damy ci spokój...

Brunetka odwróciła się gwałtownie i ruszyła w stronę budynku.

- A się nie zmieni - szarpnęła, przekraczając próg korytarza.

Po chwili dziewczyna zniknęła w pomieszczeniu klasztoru.

Lloyd westchnął ciężko, spoglądając na korytarz.

- Sensei na pewno wiedziałby, jak z nią rozmawiać.

- Może się jeszcze do nas przekona... to kwestia czasu - odparł Cole, zawijając ręce na piersiach. - Myślę, że powinnyśmy najpierw ją poznać.

Lloyd uniósł brwi.

- Faktycznie...

- Musi nabrać do nas zaufania - mówił dalej Cole, wodząc wzrokiem po budynku klasztoru. - Nie ma go, wiem o tym, ponieważ Kai wspomniał mi o nożu pod poduszką.

- Myślisz, że przeżyła coś tragicznego? Coś tak złego, że nie odstępuje od broni nawet w nocy?

Cole westchnął.

- Możliwe... na razie nie drażnijmy jej.

- W porządku, postaram się coś wykombinować w tym czasie - odparł Lloyd, wytwarzając swojego smoka. - Tymczasem lecę na patrol, wrócę za dwie godziny.

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz