Rozdział XXXVIII apokalipsa cz.1/2

397 25 79
                                    

Okolice bazy Samuraja X, południe,

Ciało Sheller stygło już dobre pół godziny. Obecnie wyglądało jak mumia, która przebiła się wcześniej przypadkiem przez paradę równości. Misaco zawiązała ostatnią, białą chustę na jej ramieniu. W prawdzie z niej nie wyciekła już nawet kropla krwi, ale kobieta potraktowała ten gest dość symbolicznie.

- Tak mi przykro - wyszeptała, kładąc rękę nie jej ramieniu.

Kosmyki włosów dziewczyny poruszyły się, gdy tylko wiatr zawiał lekko. Czerń i zieleń z jej kitki zanikła powoli. To ciało opuściły właśnie dwie dusze.

- Co teraz zrobimy? - zapytała Nya przyćmionym głosem.

Kai przełknął ciężko ślinę, ledwo się prostując.

- Nie wiem... Mam kompletną pustkę w głowie... - wydusił z siebie, spoglądając na truchło.

Cole tak bardzo chciał uwierzyć, że dziewczynie nic się nie stało. Chciał, aby to było jakimś naprawdę beznadziejnym żartem.

- Skylor... - odezwał się nagle Zane, odwracając głowę w stronę zadymionej dziewczyny.

Czerwonowłosa spojrzała na niego, tak jakby obudziła się z transu. Zamrugała kilkakrotnie, przecierając po chwili zaszklone oczy.

- Tak? - zapytała.

- Wiem, że może to być nie na miejscu, ale... Musimy się szybko otrząsnąć - powiedział.

- Mroźny mistrz dobrze mówi - szarpnął nagle Matt, zwracając w swoją stronę spojrzenia wszystkich zebranych.

Stał spokojnie. Niewzruszony kompletnie tym, czego był przed chwilą świadkiem. Mało tego, wyprostował się dumnie, czekając wręcz z niecierpliwością na to, aż Lloyd sam się zawiąże i pójdzie prosto do siedziby jego szefowej.

- Ty potworze - syknęła Skylor, czując jak ogień zaczyna owijać się wokół jej pięści. Była gotowa poskładać zdrajcę od razu.

- Z tego co pamiętam... lepiej, żebyś ograniczyła używanie tej mocy do zera. Ogień nie jest twoim najlepszym przyjacielem - syknął, przypominając dziewczynie ostatni trening, na którym spaliła doszczętnie pół sali.

Ogień zgasł prędko.

Rozległ się nagle słaby śmiech za drużyną. Głos był przerażająco niski, zdawało się że odezwało się kilka osób na raz.

- Jak wy w tym świecie... Ah... Kretyni - głos ponownie wybrzmiał. Jay podskoczył przerażony, gdy tylko ogarnął, co się dzieje.

Usta Rose rozciągnęły się w cynicznym uśmiechu. Oczy skrzyły się agresywną czerwienią. Z nosa puszyła jej się ciężka para.

- Ohydne powietrze - odezwała się siła nieczysta, zamknięta w ciele Sheller.

- Rose - Cole wyciągnął rękę w jej stronę, Zane natomiast zareagował od razu.

- Cole. Nie - nindroid chwycił nadgarstek mistrza ziemi, ściskając go mocno, tak jakby uchronił swoje dziecko przed dotknięciem gorącej patelni. - To nie jest Rose.

Czarnoskóry wyszarpał rękę spod uścisku Zane'a. Przełknął ślinę ciężko, spoglądając na ciało dziewczyny, której wzrok utkwiony był w ziemi obok jej nóg. Demon uwięziony w jej ciele nie był w stanie go opuścić ani przejąć nad nim kontroli. Rany były zbyt głębokie.

Cole dopiero teraz dostrzegł jak w jednej z nich wycieka smoła, która przy styku z powietrzem zaczyna skwierczeć. Smród kwasu i palonego ciała odrzucił go od razu. Nie mógł jednak porzucić wrażenia, że dusza dziewczyny nadal tam jest. Naprawdę chciał, aby tam była.

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz