Rozdział XXVI

497 33 31
                                    

Stolica krainy, tego samego wieczóru, godzina 20:00,

Cole'owi zaczęły trząść się ręce na samą myśl o tym, że dziewczyna mogłaby go wystawić. Spojrzał jeszcze raz na zegar, upewniając się, czy aby na pewno on sam za wcześnie nie przyszedł. Na szczęście - lub nieszczęście - pojawił się grubo przed czasem, dzięki czemu mógł jeszcze kilkakrotnie przypomnieć sobie teksty na podryw, które znalazł w internecie. Był tak tym przejęty, że nie kontaktował już z rzeczywistością. Nie zauważył i nie usłyszał nawet kelnera, który niechlujnie podrzucił mu kartę menu pod nos. Ocknął się dopiero wtedy, gdy dostrzegł w wejściu restauracji ową dziewczynę.

Na sam jej widok przełknął ślinę. Blondynka, której dobrze ułożone włosy ledwo sięgały łopatek, wielkimi oczami wodziła po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu swojego stolika. Cole był tak spięty, że mistrz piorunów mógłby się przy nim schować. Pomimo jednak duszącego w przełyku stresu wyprostował się i uśmiechnął. Dziewczyna zauważyła i wyłapała jego spojrzenie, odwzajemniając łagodny i pełen ciepła uśmiech. Podeszła do jego stolika i usiadła naprzeciwko niego.

Chłopak zdążył przeanalizować sobie dokładnie jej wygląd, gdy stała w końcu w odpowiedniej odległości. Jej piękną, bladą cerę zdobił lekki makijaż, a głębię błękitu jej oczu podkreślały czarne kreski i gęste, ciemne rzęsy. Kolor tęczówek jednak nie współgrał wcale z jej krwistoczerwoną szminką, co tylko dodawało jej tylko uroku.

Cole wstrzymał oddech, gdy tylko uświadomił sobie, że lampił się na dziewczynę przez dłuższą chwilę i nawet z nią nie przywitał. Już otwierał usta, aby zacząć, ale ta go wyprzedziła, śmiejąc się uroczo.

- Wow! W rzeczywistości wyglądasz lepiej niż myślałam! - zaśmiała się perliście, wygodniej sadowiąc na krześle.

- T- ty... też - wydukał, nerwowo chowając dłonie pod stół. Zaraz wyciągnął spod niej piękną różową różę ładnie obwiązaną czerwoną wstążką. - To dla ciebie - wydusił z trudem, wymuszając na sobie uśmiech.

Cały czas w głowie powtarzał sobie: Tylko spokojnie, Cole. Dasz radę. Musisz zachować spokój... przypomnij sobie jeszcze raz te wszystkie teksty i będzie dobrze.

Oczy dziewczyny zabłysnęły na widok rośliny.

- Ojej! Dziękuję! - powiedziała uroczo, odbierając prezent. - Nie musiałeś - dodała, wąchając kwiat.

- Drobiazg... - odparł brunet, zaraz przełykając ślinę.

- Naprawdę cieszę się, że się spotkaliśmy - powiedziała, jakby przeczuwając, że Cole nie przejmie inicjatywy w rozmowie. - Świetnie mi się z tobą pisało, ale miło by było, gdybyśmy utrzymywali kontakty poza komputerową rzeczywistością.

Brunet rozluźnił się nieco. W myślach nawet odetchnął z ulgą. Wyprostował się pewnie i zaraz kontynuował rozmowę.

---

Klasztor ninja, o tej samej porze,

- Gdzie się podział Cole? - zapytał Kai, opierając się o framugę drzwi kuchni.

Misako rozsmarowała na kanapce masło i zaraz nałożyła kolejno szynkę, liścia sałaty oraz pomidorka.

- Na spotkaniu - odparła łagodnie, uśmiechając się promiennie. Najwyraźniej bardzo cieszył ją sam fakt, że w końcu wiecznie zapracowany czarni ninja sobie kogoś znalazł.

Kai wyłapał spojrzenie Jaya i uniósł ramiona, oczekując raczej konkretniejszej odpowiedzi.

- Na randce jest - odparł Piegus, zajadając się swoją kanapką. - Gdybyś go wcześniej widział!

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz