25. Wakacje!!! <3

208 13 4
                                    

~ Bella ~
Mimo, że Alice miała wizję u każdy był pewien, że Renesme nie zagraża już niebezpieczeństwo, ja nadal byłam przestraszona, tak bardzo martwiłam się o moją córkę.
- Co się stało? Zapytał Ed zauważając to jaka niespokojna jestem.
- Nic...
- Przecież widzę, mnie nie oszukasz. Zaśmiał się cwanie.
- Po prostu martwię się o Ness.
- Czemu, Victoria jest w Europie w Londynie.
- A może wiedziała, że my też nie długo wybieramy się do Europy i postanowiła, że...
Nie dokończyłam, Rose otworzyła drzwi.
- Mogę iść z Renesme na spacer? Zapytała blondynka. Spojrzeliśmy na siebie z Edwardem.
- Tak, czemu nie. Odpowiedział za nas dwoje.
- A ty Bella zgadzasz się, żeby potem nie było...
- Tak. Powiedziałam, a wampirzyca wyszła, słyszeliśmy jeszcze tylko otwiera drzwi obok (to pokój Renesme) i je zamyka.
- Wracając do tematu - jakby coś miało się stać Alice będzie miała wizję, a jak na razie nic strasznego się nie dzieje, więc możesz być spokojna. Powiedziałam i pocałował. Po kilku minutach zeszliśmy na dół trzymając się za rękę. Emmett z Jassperem oglądali mecz - nie zdziwiło mnie to. Carlisle był jeszcze w szpitalu, a Esme poszła na zakupy zmuszona przez Alice, oczywiście razem z All. Edward dosiadł się do swoich braci, a ja poszłam na polowanie. Po chwili zobaczyłam obok siebie mojego męża.
- Mogłaś powiedzieć, że wychodzisz.
- Jestem pełnoletnia nie muszę cię informować o każdym moim wyjściu. Odpowiedziałam, on tylko się zaśmiał. Oboje poczuliśmy sarnę.
- Kto pierwszy. Powiedział i przyspieszył, ja od razu za nim. Szybko znaleźliśmy się przy zwierzęciu, ja jak najszybciej wbiłam swoje kły w sarnę.
- Dałem ci wygrać. Powiedział.
- Mhh jasne. Powiedziałam i pobiegłam w stronę wodospadu, mój mąż schował ciało nie żywej sarny w krzaki i ruszył za mną. Obaj zatrzymaliśmy się nad przepaścią.
- Muszę ci o czymś przypomnieć, bo chyba nie pamiętasz.
- O czym? Zapytałam z zaciekawieniem.
- Jutro wyjeżdżamy, powinnaś się pakować.
- Co?! Jutro i nikt mi nie powiedział?!
- Przecież siedziałaś na kanapie, kiedy mówił to Carlisle. Powiedział.
- Kiedy? Nie skojarzyłam sytuacji.
- Wczoraj. Zaśmiał się rozumiejąc, że totalnie nie wiedziałam o co chodzi. Szybko wysłałam i jak najszybciej pobiegłam do domu. On wszedł jakieś pięć minut później.
- Spokojnie, zdążysz - wampirzym tempem zrobisz to w maksymalnie godzinę. No chyba, że jesteś Alice. Oznajmił mój mąż.
- Ktoś mówił i mnie? W tym momencie akurat do domu razem z Esme i Carlisle'em wróciła Alice.
- Bella dzisiaj ci odpuściłam, ale weź jedną pustą zapasową walizkę, w Paryżu pójdziemy na wielkie zakupy.
- Nie ma mowy! Od krzyknęłam.
- Mas rację - jedną walizkę? Weź dwie albo najlepiej trzy. Powiedziała, uśmiechnęła się i w poszła do swojego pokoju.
- Spokojnie, weź jedną zapasową tyle wystarczy. Powiedziała Esme. Za kręciłam oczami.
- Tak w ogóle ile nie ma już Rose? Zapytałam
- Około półtorej godziny, a co? Odpowiedział Ed.
- Bo długo nie wracają, a zwykle spacery z Ness trwają max. 40 minut.
- Zadzwonię do niej. Powiedział Carlisle.
**** Po rozmowie ****
- Już wracają. Oznajmił Carls.
**** Następny dzień ****
Z rana zadzownilam do Renee.
Rozmowa:
- Mamo obawiam się, że nie będziesz mogła u nas nocować.
- Czemu?
- Bo wyjeżdżamy na miesiąc.
- Dobrze się składa, bo okazało się, że samoloty nie wylatują do Córka z powodu ogromnie złej pogody.
- No dobrze, to pa. Powiedziałam.
- Pa. Odpowiedziała i rozłączyła się.
- Gotowa, za godzinę musimy ruszać. Podszedł i powiedział Edward.
- Prawie, jeszcze muszę spakować kilka koszulek. Odpowiedziałam, wtedy Renesme zaczęła płakać. Od razu pobiegłam do pokoju mojej córki, który znajdował się obok po prawej stronie, od pokoju mojego i Eda. Zajęłam się córką i wróciłam dokończyć pakowanie. Renesme jest już spakowana, zajął się tym Edward. Spakowałam 20 koszulek, skoro miałam iść z Alice na zakupy... Właściwie nigdy nie byłam w Paryżu - może nie będzie tak źle, to jednak co innego niż zakupy, które odbywają się prawie codziennie w Seattle. Gotowa zeszłam na dół, Emmett wziął moj bagaż u wsadził wsadził do dużego auta. W salonie było jeszcze 5, dużych, czarnych walizek.
- A te pięć to czyje? Zapytałam, akurat schodził Edward.
- Alice, ma jeszcze dwie, cztery z nich są puste. Zaśmiał się. Do naszego domu szybko wszedł Jake.
- Ci ty tu robisz? Zapytał Edward.
- No pisała do mnie Esme, Bella i Alice, że jutro wyjeżdżacie i, że mogę lecieć z wami z powodu Renesme. Wytłumaczył Jacob, faktycznie tak było.
- Naprawdę? Za moimi plecami spiskujesz przeciwko mnie?
- Sorry, ale wyobraź sobie Renesme miesiąc bez Jake'a.
- Masz walizki? Zapytał Emmett, który ogółem zajmował się pakowaniem bagażu.
- Tak. Odpowiedział Jake.
**** Podczas lotu ****
Około 20 minut temu weszliśmy do samolotu, nie dawno ruszył. Okazało się, że jeden z kolegów Carlisle jest pilotem. Lot jak można się domyślić był długi, w końcu lecieliśmy w ogóle na inny kontynent. Cały czas martwiłam się tym, że to plan Victori i tak dalej. Na szczęście trochę mniej, bo Alice nie miała żadnej wizji...Nie myśląc o tym spojrzałam na moja małą córeczkę. Edward był trochę wściekły - dopiero dzisiaj dowiedział się, że ten wilk, którego nienawidzi leci z nami. W dodatku siedział na przeciwko z nas, mieliśmy kilkanaście godzin lotu, a przy nim towarzyszył nam "smród" wilka. Niestety odkąd jestem wampirem też to czuję, więc dla mnie lot także nie był taki przyjemny, ale mniejsza z tym...

Elo, elo 520 - może być czy wolicie w tradycyjny sposób? Witam w kolejnym rozdziale udało mi się napisać ponad 800 słów. Mam już pomysł...więc następny powyżej tysiąca - to taki chellenge dla mnie piszcie w komentarzach czy mam go wykonać xD. Tym czasem dobranoc/miłego dnia. Papatki misiaczki 😘

Razem aż do śmierci [kontynuacja zmierzchu] 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz