#5

74 15 41
                                    

Nowy Jork, 05.10.2015 r.

           Tego cudownego dnia mogłam zacząć już naukę na wydziale, który sama sobie wybrałam. Byłam bardzo zadowolona z tego faktu, jednak istniał mały problem. Louis obraził się na mnie i to śmiertelnie. Po opuszczeniu pizzerii nie odzywał się do mnie, nie pisał, nie dzwonił. Jedynie Lynette nie robiła żadnych spin o to wszystko. Mimo jego wad lubiłam go i w jakimś stopniu zależało mi na nim. Szkoda, że nie potrafił cieszyć się moim szczęściem. Nie zamierzałam popsuć sobie humoru tego dnia.

          Musiałam iść szybciej na uczelnię, bo potrzebowałam nowego rozkładu. Nie wiedziałam, o której zaczynałam pierwsze zajęcia. Chwyciłam rzeczy, które stwierdziłam, że mogą mi się przydać i opuściłam mieszkanie. Szłam cała w skowronkach. Byłam bardzo zadowolona. Mimo tego, że od najbliższych osób słyszałam same sprzeciwy. Jednak nie chciałam brać tego tak sobie bardzo do serca. Wiedziałam, na co mnie stać i ile jestem warta. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Pierwsze co, to udałam się do sekretariatu. Zapukałam i weszłam do środka. Powiedziałam, na jakim kierunku teraz się znajduję i czego potrzebuje. Miałam to szczęście, że akurat była młodsza kobieta, która jest o wiele milsza niż stara prycza. Podała mi do ręki nowy rozkład tygodnia i mogłam opuścić pomieszczenie. Grzecznie podziękowałam i wyszłam na korytarz, który był już pełen studentów. Mimo tego, że nie uczęszczałam na ów wydział, ale mniej więcej wiedziałam, do jakiej sali powinnam się udać.

           Pierwszymi zajęciami, na które musiałam iść to historia muzyki. Byłam ciekawa, ile będę musiała nadrobić i czy będę zadowolona ze zmiany jakiej dokonałam. Ruszyłam w kierunku klasy numer czterdzieści cztery. Cały czas jednak rozmyślałam czy dosyć szybko zaaklimatyzuję się wśród nowych znajomych. Nie miałam jakichś negatywnych emocji. Czułam radość i wielką nadzieję w sercu. Po kilku minutach dotarłam na miejsce. Nie widziałam żadnej twarzy, którą być może bym znała. Jednak nie przejmowałam się tym zbytnio. Stanęłam pod oknem i przyglądałam się mijającym mnie osobom. Moją uwagę przykuł jeden chłopak. Dosyć wysoki szatyn. Co było w nim takiego, że na niego spojrzałam? Już wyjaśniam, zachowywał się w dosyć inny sposób niż pozostali. Zaczęło mnie to bardzo zastanawiać. Musiał zauważyć, że patrzyłam na niego, ponieważ podszedł do mnie.

          — Cześć, jestem Cody Hayes — powiedział i podał mi rękę. — Widziałem, że na mnie spoglądasz — dodał po chwili. Lekko się zaczerwieniłam. Nie miałam pojęcia, że to aż tak było widać.

          — Ym...cześć, Judith Campbell — odpowiedziałam oraz uścisnęłam jego dłoń. — Wybacz, nie wiedziałam, że moje spojrzenie było aż tak natarczywe. — Chłopak jedynie zaśmiał się, ukazując rząd białych zębów. Moją osobę świdrowały piwne tęczówki.

          — Spokojnie, nic się nie stało, czekaj ta Judith? Ta, która chodzi z najlepszą dupą na wydziale of the Arts? — Myślałam, że się przesłyszałam. Stwierdził, że Louis jest „najlepszą dupą"?

          — Nie wiem, czy dobrze cię zrozumiałam, powiedziałeś, że Louis jest przystojny?

          — Inaczej to ująłem, ale tak, coś się stało? Odpowiadając na nurtujące cię pytanie, tak jestem gejem. — Uśmiechnął się promiennie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy on potrafi być w głowie drugiej osoby? Skąd wiedział, że chciałam właśnie o to zapytać? Naprawdę można czytać ze mnie jak z otwartej księgi? Byłam trochę zakłopotana jego osobą.

***

          Po chyba dwóch pierwszych zajęciach stwierdziłam, że jednak Cody jest w porządku chłopakiem. Zauważyłam też, że nie kryje się ze swoją orientacją. Bardzo mi to zaimponowało. Nie miałam pojęcia, że istnieją ludzie, którzy nie boją się mówić o tym, tylko otwarcie się do tego przyznają. Szatyn jest bardzo ciepłą i życzliwą osobą. Postanowił zaprosić mnie do swojego stolika w stołówce. Stwierdził, że muszę poznać jego przyjaciółkę. Był pewien, że się polubimy. Nie miałam pojęcia, skąd on może wiedzieć takie rzeczy, ale chętnie się zgodziłam. Dlatego zmierzaliśmy korytarzem, do wcześniej wspomnianego przeze mnie miejsca. Widziałam, że w naszą stronę zbliża się Louis. Nie był zbyt zachwycony obecnym widokiem.

Judith Campbell - w pogoni za marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz