#22

69 9 34
                                    

Honolulu, 16.02.2016 r.

          Myślałam, że już nigdy nie dolecimy na te Hawaje. Najgorsze w tym wszystkim było to, że lecieliśmy prawie całe dziesięć godzin, a praktycznie tyle odejmuje się na zachodnim wybrzeżu. Mój kręgosłup to normalnie wysiadał. Potrzebowałam jakiegoś dobrego masażu. Zamierzałam wykupić go sobie w hotelu. Jednak pierwsze, co miałam w planach to kilka godzin snu.

          Budynek znajdował się niedaleko plaży. Personel był naprawdę życzliwy i bardzo pomocny. Pierwszy raz odkąd podróżowaliśmy, wszystko dokładnie mieliśmy przygotowane. Nie musieliśmy tracić naszych dobrych humorów. Mój pokój mieścił się na drugim piętrze, po lewej stronie znajdowało się duże, dwuosobowe łóżko z fioletową narzutą. Koło niego stała mała, nocna szafka. Naprzeciwko komoda, wszystkie meble wykonane były z mahoniowego drewna, ściany pokrywał błękit, a wielkie okno balkonowe wpuszczało do środka słoneczne światło. Mogłam spokojnie rozłożyć tam leżak. Widok rozpościerał się na plażę. Idealne miejsce na obserwowanie wschodów i zachodów naszej gwiazdy. Ogromnym plusem była łazienka, która sobą zachwycała. Wykonana została z ładnego marmuru z dodatkiem koloru, który przypominał ocean. Adekwatne do miejsca, w jakim się znajdowaliśmy.

          Odświeżyłam się trochę i położyłam na łóżko. Potrzebowałam, chociaż odrobiny snu. Napisałam jeszcze do Aleca, czy byłby w stanie załatwić mi jakąś dobrą masażystkę. Miałam sama się tym zająć, ale już po prostu nie dawałam rady. Mężczyzna odpisał, że nie ma żadnego problemu. Nie wiedziałam, kiedy odpłynęłam do krainy marzeń. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.

          — Halo? — powiedziałam zaspanym głosem. Nawet nie zobaczyłam, kto się do mnie dobijał.

          — Cześć, Judith, chyba cię obudziłem. — Usłyszałam po drugiej stronie.

          — Ooo Luke — rzekłam i automatycznie usiadłam. Brakowało mi go, dopiero jego telefon mi to uświadomił. — Jak się czujesz?

          — Całkiem dobrze, mam nadzieję, że jesteś bezpieczna...

         — Tak, czemu pytasz?

          — Widziałem wiadomości, wiem o tym, co się ostatnio wydarzyło, nic ci nie jest?

          — Nie, jestem cała i zdrowa. Jednak nie mogłam wtedy wystąpić. Luke, nie obraź się, ale nie chcę do tego wracać.

          — Rozumiem, wiesz, chyba częściej powinienem cię budzić. — Nie miałam zielonego pojęcia, o co mu w ogóle chodziło.

          — Przecież nie potwierdziłam, że mnie obudziłeś, jak się domyśliłeś?

          — Masz taki słodki, zaspany głosik. — Po jego słowach moje policzki przybrały szkarłatny kolor, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam, chociaż on tego nie widział. — Judith, tęsknię za tobą. — Trochę zrobiło mi się smutno, bo byłam daleko od nich wszystkich. Mnie też nie było łatwo.

          — Luke, to słodkie, ja też tęsknię — powiedziałam, moja wypowiedź była szczera. — Przepraszam cię, ale muszę już kończyć, bo ktoś się do mnie dobija. Spróbuję odezwać się jakoś potem, cześć — dodałam po chwili.

          — Nie ma sprawy, Judith. Do usłyszenia — rzekł i zakończył nasze połączenie.

          Ciężko było mi wstać i podejść do drzwi, ale w końcu się przemogłam. Przed sobą zobaczyłam jakąś kobietę. Domyśliłam się, że to masażystka, ponieważ miała ze sobą jakąś torbę, o ile w ogóle tak mogłam to nazwać. Na oko wyglądała na trzydzieści pięć lat. Długie i proste włosy w kolorze kasztanowym, szare oczy oraz zgrabna sylwetka. Poprosiła, bym ułożyła się na łóżku, ale twarzą do materaca. Wykonałam jej polecenie, ściągając moją białą koszulkę. Niestety musiałam pozbyć się również stanika, ale kiedyś na filmach widziałam, jak wyglądają masaże. Nie mogłam w to uwierzyć, a jednak było to prawdą. Krępowałam się trochę, chociaż nie miałam brzydkiego ciała.

Judith Campbell - w pogoni za marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz