Miami, 05.02.2016 r.
Do Miami dolecieliśmy gdzieś koło jedenastej rano. Tak bardzo było mi ciężko, by przyzwyczaić się do takich podróży. Rozmawiałam z Aleciem, powiedział mi on, że Jasper będzie podróżować z nami, bo zatrudnił go na czas wszystkich moich koncertów. Byłam ciekawa, ile mu za to wszystko zapłaci, bo to jednak dobry miesiąc, ale mężczyzna nie chciał mi nic powiedzieć. Z jednej strony cieszyłam się, bo bardzo go polubiłam, jednak z drugiej, było mi przykro, że musiał opuszczać swój dom na tyle czasu.
Z portu lotniczego pojechaliśmy wynajętymi samochodami do czterogwiazdkowego hotelu. Domyślałam się, że te standardy będą przeróżne. Czasami lepsze, a innym razem gorsze. Nie przeszkadzało mi to, bo w takich miejscach również spędziłam dużo czasu. To tylko kwestia podejścia i przyzwyczajenia. Nigdy nie zależało mi na luksusach, tym bardziej odpowiadały mi hotele, które miały niższą rangę. Nie uważałam, że byłam kimś, kto zasługiwał na takie przywileje. Chodziłam strasznie zmęczona, nie wiedziałam po czym, ale gdy tylko znalazłam się w pokoju, to opadłam na łóżko i zasnęłam.
Obudziłam się, gdy usłyszałam, że ktoś pukał do moich drzwi. Nie chciało mi się wstać, bo było mi bardzo wygodnie. Jednak hałas nie ustępował, więc musiałam podnieść swoje cztery litery i zobaczyć, kto się do mnie dobijał i przerywał mój błogi sen. Otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą Sabrinę. Dziwnie mi się przyglądała, chyba musiała zauważyć, że spałam, bo moje włosy odstawały we wszystkie strony, a oczy dalej nie przyzwyczaiły się do dziennego światła.
— Spałaś? — zapytała, gdy tylko przekroczyła próg pokoju.
— Absolutnie, podziwiałam sufit z zamkniętymi oczami — odpowiedziałam sarkastycznie. — Dziwi mnie to, że tak szybko przyzwyczaiłaś się do takiego trybu życia, jesteśmy w drugim stanie, a ja już mam dość — dodałam, patrząc na zdziwioną dziewczynę.
— Spokojnie, masz jeszcze czas, nie chcesz iść na zakupy? W tych twoich ciuszkach będzie ci tu za gorąco. Temperatura na Florydzie nie spada w zimę niżej niż dwadzieścia stopni. — Musiałam wyglądać przekomicznie, bo faktycznie czułam, że pogoda była ładna, a ja miałam na sobie grube dresy, a pod spodem rajstopy.
— Okej, możemy iść, czekaj, poszukam czegoś odpowiedniego i za kilka minut będę gotowa, mogłabyś iść poinformować naszych managerów?
— Nie ma problemu, już idę, będę czekała na ciebie w lobby hotelowym. — Kiwnęłam jej głową, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki. Słyszałam tylko, jak Sabrina wyszła z pokoju.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic, by się odświeżyć. Przebrałam się w wybrane rzeczy i opuściłam pomieszczenie. Udałam się w stronę dziewczyny ni stąd, ni zowąd pojawił się Jason i Jonatan. Przysięgam, że kiedyś zejdę przez nich na zawał. – myślałam sobie w duchu. Konieczna była aż taka obstawa? Dobra, może Sabrina tego potrzebowała, ale ja nie za bardzo. Oczywiście ubrani byli w cywilny sposób, by nie zwracać na siebie uwagi. Faktycznie nikt się niczego nie domyśli, skoro za dwójką dziewczyn spaceruje sobie czterech goryli. – powiedziałam sama do siebie. Nie wiedziałam, kiedy stałam się tak bardzo sarkastyczna. Podejrzewałam, że było to skutkiem zmęczenia.
Odwiedziłyśmy kilka sklepów znanych projektantów, ale nie zamierzałam wydawać tyle pieniędzy na rzeczy, mogłam kupić coś tej samej jakości i za mniejszą kwotę. Postanowiłam odwiedzić okoliczne bazary. Sabrina sprzeciwiała się temu, ale mi nie przeszkadzało, by robić zakupy w takich miejscach. Nie uważałam, by to było coś złego. Dużo ludzi przecież tak kupuje. Zauważyłam, że dziewczyna przyzwyczaiła się już do drogich ubrań. Mnie nie robiło to zbytniej różnicy.
CZYTASZ
Judith Campbell - w pogoni za marzeniami
Teen FictionJudith jest przeciętną uczennicą, choć posiada własną pasję. Musi się jednak zmagać ze swoim życiem, które nie do końca jej pasuje. Odkąd pamięta, stoi w cieniu matki, która jest słynną aktorką filmową. Nie podoba jej się podążanie wydeptaną ścieżką...