#18

49 9 29
                                    

Nowy Jork, 31.01.2016 r.

          Nie balowałam wczoraj do późnej nocy. Nie miałam nawet takiego zamiaru. Po nowinie jaką przekazała mi Sabrina, musiałam sobie wszystko poukładać w głowie. Siedziałam w kuchni od jakichś trzydziestu minut i myślałam, co powinnam najpierw zrobić. Według mnie dobrym pomysłem było zaproszenie moich przyjaciół oraz mamy i Mary, by im to wszystko opowiedzieć. Zastanawiałam się, czy Cody cokolwiek słyszał, nawet jeśli, to wolałabym, aby nikomu nic nie mówił. Powinien wiedzieć, że sama chciałabym przekazać tę nowinę, więc nie zamierzałam do niego dzwonić o tak wczesnej porze.

         Po zjedzonym śniadaniu umyłam naczynia i poszłam do swojej sypialni, by poinformować o tym wszystkim Aleca. Miałam wielką nadzieję, że już nie spał. Nie miałam w planach, by ściągać go z łóżka. Jednak mężczyzna jest starej daty, więc pewnie był już na nogach. Zawsze zastanawiałam się jak ci wszyscy ludzie mogą tak szybko wstawać. Aczkolwiek teraz nie jest to dla mnie żadnym wyczynem. Czasami nie można dobrze zasnąć, a już trzeba opuszczać łóżko. Będąc w sypialni, wzięłam swój telefon i wybrałam numer.

          — Halo — powiedział, gdy odebrał po dwóch sygnałach. — Stało się coś?

          — W zasadzie to tak, ale nie denerwuj się. — Usłyszałam jak ciężko westchnął. — Dostałam propozycję od Sabriny, by być jej suportem na trasie koncertowej po Stanach Zjednoczonych, co mam zrobić?

           — Judith, to ogromna szansa dla ciebie, według mnie powinnaś jechać, oczywiście pojadę tam z tobą, w końcu to moja praca.

          — A co ze szkołą? Jak wytłumaczę moją półtora miesięczną nieobecność?

          — Ja się wszystkim zajmę, czy Sabrina mówiła coś o jakimś planie? Muszę porobić rezerwacje w hotelach.

          — Tak, wspominała, że dostaniesz go wieczorem, ale nie mam pojęcia o której, zdążysz wszystko zorganizować?

          — Oczywiście, nie ma problemu, muszę tylko wiedzieć, czy będziesz miała od kogo brać materiały z uczelni, o resztę się nie martw, wszystko załatwię, zadzwoń jeszcze do Michaela, bo nie wiem czy to nie koliduje z twoim kontraktem, niestety nie miałem w niego wglądu.

          — Z materiałami raczej nie będzie problemu, Meredith na pewno będzie mi je wysyłać. Do Michaela zaraz zadzwonię, czy to wszystko?

          — Tak, jak będę miał wszystko, to ci wyślę, do usłyszenia — powiedział i zakończył nasze połączenie.

          Byłam trochę w szoku. Dopiero te informacje do mnie docierały. Nie mogłam nacieszyć się tym wyjazdem. Wiedziałam, że ten czas będzie przepełniony ciężką pracą oraz długimi godzinami spędzonymi w samolocie. Byłam tego świadoma, chociaż nie miałam pojęcia, do jakich stanów będziemy latać. Dokładny plan powinnam poznać dopiero wieczorem, a do niego było jeszcze mnóstwo czasu. W dalszym ciągu nie wiedziałam, czy na to wszystko zasługuję. Parokrotnie przyłapywałam się na tym, że myślałam o całym zamieszaniu wokół mojej osoby. Powtarzałam sobie, że na moim miejscu powinny być osoby, które są zdolniejsze i ładniejsze. Byłam krytyczna względem siebie, ale to nie oznacza, że nie potrafiłam podkreślić swoich atutów. Wiedziałam, czym mogłabym zaskoczyć innych i tego się trzymałam. Tak było o wiele łatwiej. Nie chciałam popadać w jakieś kompleksy, bo nie o to przecież chodziło, prawda?

          Chodziłam po pokoju i zastanawiałam się, w jaki sposób powinnam zacząć rozmowę z Michaelem. Tak naprawdę, to dzięki niemu wszystko zawdzięczałam. Mężczyzna chciał ze mną współpracować, więc dlatego mam na swoim koncie pierwszą płytę, która sprzedaje się jak ciepłe bułeczki w piekarni. Od piątku rozeszła się już w dwustu pięćdziesięciu nakładach. Byłam przepełniona szczęściem. W końcu postanowiłam zadzwonić do Michaela i powiedzieć mu o tym wszystkim i tak musiałam sprawdzić, czy to nie koliduje z tą propozycją.

Judith Campbell - w pogoni za marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz