#16

48 10 39
                                    

Nowy Jork, 29.01.2016 r.

          Siedziałam w szkolnej stołówce razem z moimi przyjaciółmi. Ostatnio musiałam oddać na kilka godzin telefon do studia Michela. Mężczyzna chciał, abym miała aplikację, która będzie informowała mnie o postępach w sprzedaży płyt, czy nawet o innych rzeczach. Takim przykładem mogłaby być trasa koncertowa. Mimo mojego rozwoju muzycznego, wszyscy w szkole traktowali mnie normalnie. Może było to skutkiem dopiero pierwszej wydanej płyty. Właśnie, od tamtego dnia miała trafić na półki w sklepach. Byłam bardzo szczęśliwa, to naprawdę wspaniałe uczucie.

          Od godziny dziewiątej rano zaczęłam dostawać powiadomienia o każdym sprzedanym nakładzie. Nie wiedziałam, że tyle ludzi postanowi kupić moją płytę, nie byłam jeszcze zbyt znana. Cały dzień chodziłam bardzo uśmiechnięta. Co spojrzenie na telefon, to na mojej twarzy większy banan. Myślałam, że za chwilę dostanę jakichś skurczy twarzy. Moi przyjaciele cieszyli się moim szczęściem.

          — Co planujesz dalej? — zapytał Cody. Nie miałam pojęcia, o co dokładnie pyta. Dlatego wzruszyłam ramionami. — Znaczy, chcesz zostać na uczelni i się uczyć? — dodał po chwili.

          — Dlaczego miałabym zrezygnować? — Spojrzałam zdziwiona w stronę chłopaka.

         — No wiesz, twoja kariera się rozwija, jak pogodzisz szkołę i pracę zawodową?

          — Znajdę na to sposób. Chcę zakończyć studia, jak należy, nie mam zamiaru mieć żadnej taryfy ulgowej, nie o to tu chodzi. Wiem, że będzie ciężko, ale postaram się — odpowiedziałam i popatrzyłam na pozostałą dwójkę.

          — Ale... — zaczęła Meredith. Spojrzałam na nią i dałam znak, by dokończyła mówić. — Nie zapomnisz o nas, prawda? — zapytała. Nie wiedziałam, czy ona pyta o to poważnie. Nie miałam zamiaru się od nich odsuwać.

          — Jak mogłabym o was zapomnieć? Dzięki wam zaszłam tak daleko. Jesteście dla mnie bardzo ważni, nie zamierzam się izolować od was — powiedziałam tak, aby upewnić ich w mojej wypowiedzi. Wszyscy kiwnęli głowami i przytulili mnie. Po czym musieliśmy udać się na kolejne zajęcia.

***

          Czas na uczelni minął mi naprawdę szybko. Nim się obejrzałam, mogliśmy opuścić Columbię. Gdy wychodziłam z budynku, to zadzwonił do mnie Alec. Nie wiedziałam, czego mógłby ode mnie chcieć, dlatego nie zastanawiając się dłużej, nacisnęłam zieloną słuchawkę. Meredith i Cody oddalili się o kilka metrów, bym mogła spokojnie porozmawiać.

           — Halo — powiedziałam, gdy tylko odebrałam.

          — Witaj, Judith. — Usłyszałam po drugiej stronie. — Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość — zaczął. Nie odzywałam się, dając mu tym samym znak, aby kontynuował swoją wypowiedź. Nie lubiłam wchodzić komuś w słowo. — Dzwonił do mnie manager Sabriny Carpenter, pozwoliłem sobie na przesłanie twojego nagrania kilku osobom, Keller pokazał je dziewczynie i ta chciałaby, abyś była jej suportem jutro — powiedział. Tak naprawdę nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, a tym bardziej cokolwiek odpowiedzieć.

          — To jest niesamowite, nie wiem, jak udało ci się to wszystko ustalić, ale jesteś najlepszym managerem — rzekłam po dłuższym zastanowieniu. — Chętnie wystąpię przed Sabriną, bardzo ci dziękuję, wieczorem mógłbyś wysłać mi plan?

          — Nie ma problemu, załatwić wejściówki dla twoich przyjaciół?

          — Byłabym wdzięczna, kiedy bym je otrzymała?

Judith Campbell - w pogoni za marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz