Zwinięta na kanapie zaciskała dłonie coraz silniej, próbując wychwycić szczegóły rozmowy. Rzeczowy i spokojny ton oznaczał, że nic się nie zmieniło. Wiedziała, że Alya będzie dwoiła się, by przekonać jej matkę, ale kobieta pozostała nieugięta. Marinette nigdy wcześniej nie widziała jej takiej. Chciała przekonać przyjaciółkę, by odpuściła sobie, ale rodzice odebrali jej telefon. Również, zgodnie z jej przypuszczeniami, często pojawiali się na poddaszu lustrując czym się zajmuje. W duchu dziękowała Władcy Ciem za każdą kolejną godzinę bez doniesień o ataku.
Tego dnia mało się odzywała. Miejsce ubrań na podłodze szybko zastąpiły książki. Próbowała skupić się na nauce, ale nie miała do tego serca. Dopiero gdy dziewczyna dostrzegła zakres materiału, zrozumiała jak wiele poświęciła, by zostać bohaterką. Była jednak zdeterminowana więc kiedy wieczorem opadła w końcu na łóżko czuła, że przynajmniej materiał z historii opanowała do perfekcji. Potraktowała to jako rodzaj pokuty, a tym samym początek długiej drogi. Niedziela miała jej upłynąć pod znakiem matematyki.
Tikki usadowiła się na poduszeczce na igły, a kiedy zdała sobie sprawę, że próby pocieszania nic nie dają, zamilkła, przybierając beznamiętny wyraz małej twarzyczki i wpatrując się w przestrzeń.
Marinette usłyszała jak matka odłożyła słuchawkę, więc obróciła się do ściany, udając, że śpi. Po chwili usłyszała skrzypienie drzwi. Na szczęście po sekundzie czy dwóch kroki na schodach oznajmiły, że tym razem mogła liczyć na chwilę spokoju. Spojrzała tęsknie za okno wierząc, że gdyby tylko zechciała, mogłaby przemienić się i ruszyć do miasta. Zamiast tego zdjęła swoje kolczyki układając je tuż przed twarzą. Wpatrywała się w szary wzór, krążąc myślami wokół dnia, kiedy postanowiła je przyjąć. Co by się stało, gdyby wtedy odmówiła? Czy ktoś inny przyjąłby na siebie jej obowiązki? A może Paryż pogrążyłby się w chaosie? Czy wciąż miała szansę odrzucić ciążące brzemię i na powrót zacząć normalne życie? W tamtym momencie niczego nie pragnęła bardziej niż cisnąć nimi gdzieś daleko. Odzyskać swoje życie.
Jednym ruchem wstała, chwytając kilka leżących na podłodze materiałów i wracając do manekina, na którym wisiało coś na kształt tuniki. Wsunęła parę szpilek w materiał koszulki i zabrała się do pracy. Pochłonięta zajęciem nie dostrzegała upływającego czasu, tak, że otrzeźwiło ją wołanie z dołu. Kiedy stanęła w drzwiach usłyszała niedowierzający pisk kwami, ale biżuteria nadal spoczywała na poduszce. Schodząc na dół wzdychała, czując, że pozostawiła ciężar wielu decyzji za sobą.
Kolację jadła w milczeniu, raz po raz zerkając na zegar na ścianie, duchem będąc wśród świetnie bawiących się przyjaciół. Przemknął jej pomysł, że za dobre sprawowanie może odzyska komórkę i choć odrobina radości prześlizgnie się w jej szarą rzeczywistość. Porzuciła jednak zamysł widząc odbijające się na twarzach rodziców niepokój i smutek. Wróciła do pokoju, siadając do biurka zagłębiając się w podręcznikach.
Z zamyślenia wyrwał ją odgłos dzwonienia do drzwi. Docierały do niej strzępki ożywionej rozmowy, ale nie skupiała się na nich, próbując po raz kolejny zanotować w pamięci zestaw dat leżących przed nią. Tymczasem rozmowa przeniosła się do salonu, a potem w pobliże schodów.
Drzwi otwarły się, a dziewczyna z zaskoczenia nieomal spadła z krzesła.
- Alya? - krzyknęła - Co ty tutaj robisz? Nie jesteś na imprezie?
- Pomyślałam że i mnie się przyda mała powtórka - odparła rezolutnie Alya, rozsiadając się na łóżku. Marinette z rozbawieniem dostrzegła, że przyjaciółka do czarnej luźnej bluzki w kwiaty wybrała spódnicę w odcieniu rudego i pomarańczowe dodatki.
CZYTASZ
Miraculum Kropla Prawdy
FanfictionŁza powoli spłynęła po policzku, spadając w przepaść dzielącą ją od ziemi. - Przepraszam Tikki - szepnęła, czując jak bezlitosne ręce wyszarpują kolczyki z jej uszu. Widziała opętane obłędem oczy Władcy Ciem, oczekującego, aż jego wierna sługa poda...