Tymczasem...

95 6 0
                                    

Zmęczony chłopak opadł na kolana, pozwalając, by transformacja zwrotna dokonała się, nim wstał, podpierając się o pień drzewa. Czuł się lepiej niż poprzednio, ale wciąż przemiana pochłaniała więcej energii, niż mógł znieść. Zagryzł w zdenerwowaniu wargę, słysząc spokojny głos w swojej głowie

- Wszystko w swoim czasie. Gra już się rozpoczęła.

Nie miał zamiaru czekać. Był gotów do wielkich poświęceń, byle tylko osiągnąć swój cel. Dostał swoją szansę i nie zmarnował jej. Zasiał ziarno, a teraz musiał się wzmocnić, nim będzie gotów zebrać plon. Niech więc herosi Paryża śpią spokojnie. Przynajmniej chwilowo. Czekały go długie godziny treningów i dni wypełnione walką z samym sobą.

----------------------------------------

Jęknął, próbując się poruszyć, ale tylko spotęgował pulsujący ból w plecach. Niepewnie uchylił powieki, rozglądając się po słabo oświetlonym pokoiku. Leżał na macie na podłodze, przykryty kocem w piękne wzory wijących się gałęzi drzewa. Gustownie wypełnione niewielkie wnętrze nikło w blasku kilku świec, a zgarbiony staruszek nachylał się nad komodą, manewrując dłońmi wśród sprzętów do yerba mate.

Chciał się wesprzeć na łokciu, ale mężczyzna odwrócił się, przeszywając go wzrokiem, przyszpilając do posłania.

- Gdzie jestem? - wychrypiał, po czym odkaszlnął by pozbyć się chrypki - Gdzie ja jestem?

- Nie obawiaj się mój chłopcze - odpowiedział mu staruszek - Ta, do której tęskni twoje serce przyniosła cię z troski o twoje dobro.

Nie wiedział czemu przez sekundę w jego głowie mignęły dwie twarze, nim pamięć zaczęła układać fakty w całość.

- Biedronka? Ona tu jest? - zawołał, ale w tym samym momencie zająknął się, dostrzegając swoje odbicie w szybie okna, a potem odnajdując wzrokiem głęboko uśpione kwami ułożone na osobnej małej poduszeczce nieopodal.

- Wszystko w porządku - zaśmiał się starzec podchodząc i klękając koło niego - Nie zmarnuj daru Biedronki. Wysłuchaj mnie, a wszystko ci wyjaśnię

----------------------------------------

- Obudzi łam cię? Zapomniałam się, chyba jeszcze nie ma 7:00...

- Nie spałem, jestem już po śniadaniu. Słuchałem tej nowej piosenki.

- Wczoraj był dziwny dzień. Najpierw Marinette i to zniknięcie, a potem ty byłeś jakiś nieswój.

Cała ona, niby pyta, ale zaraz przechodzi do swojego. Uśmiechnął się do tej myśli, wstając z łóżka i ściągając z szyi słuchawki.

- Rzeczywiście to był dziwny dzień, ale nie masz się o co martwić.

- Znam cię Nino i to dość dobrze, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. Nie możesz nic przede mną ukrywać.

- Jesteś moją dziewczyną, nie matką - zaśmiał się, nieco bardziej nerwowo niż planował.

- Wydaje się, że wszyscy dookoła mają jakieś tajemnice.

- Czasami tak jest lepiej...

- CO?

- Słuchaj Alya, pogadamy później, w parku ok?

- Niech będzie.

Kiedy odrzucił od siebie słuchawkę, był pewnie, że Alya będzie drążyć temat. Taka już jest i uwielbiał to. Ale musiał się przygotować. Nie za dobrze sobie radził z tajemnicami. Tym bardziej przekonywał się, że podjął słuszną decyzję. Zakrywając oczy ramieniem czuł palące wypieki na policzkach. Twarz, którą widział w myślach, nie była twarzą jego dziewczyny.

Miraculum Kropla PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz