Straszna prawda

108 7 0
                                    

Bose stopy zanurzały się w czerwonym dywanie. Sukienka powiewała na boki, a włosy chłostały ramiona.

- Nie odchodź – krzyczała, wyciągając malutkie rączki przed siebie, próbując schwycić rąbek walizki. Biegła co sił, ale potknęła się i upadła sunąc po posadzce. Poczuła otarcia na kolanach i łokciach, ale nie dbała o to. Przetarła niezdarnie policzki, rozmazując łzy. Patrzyła, jak kobieta obraca się ku niej z twarzą wypełnioną żalem i smutkiem, ale zaraz zawróciła ku drzwiom.

- Mamo! - zawołała. Nie minęła chwila, a została sama w wielkim holu, nie mając siły się podnieść. Płakała z buźką wspartą na zimnej posadzce, kuląc do siebie ręce i nogi.

- Wtań natychmiast – usłyszała za sobą. Przez zamglone oczy dostrzegła sylwetkę ojca, stanowczego i twardego, stojącego w pewnej odległości od niej.

- Tatusiu – wychlipała, ale on tylko bardziej się zezłościł.

- Powiedziałem już – ton jego głosu sprawił, że zaraz uniosła się z podłogi, otrzepując ubrudzoną kurzem sukienkę – Jak ty wyglądasz? Natychmiast idź do swojego pokoju się przebrać!

- Ale tatusiu, co będzie z mamą?

- Twoja mama ma własne sprawy. Jesteś już dostatecznie duża by to zrozumieć. Przestań się mazać.

- Ale co teraz będzie?

- Teraz masz wiele zajęć. Nie chcę widzieć, że się marzesz, czy to jasne?

---------------------------------------

Dziewczyna spojrzała za okna swojego pokoju na zaśmiecone, zniszczone ulice Paryża. Wsparła się o parapet obiema rękiami, zwieszając głowę.

- Co jest ze mną nie tak? - spytała bezgłośnie, choć w pomieszczeniu była zupełnie sama. Jej znajomi ukryli się na niższych piętrach. Mogłaby pewnie do nich dołączyć, ale pewnie uznaliby, że to dziwne. Opadła na sofę, chowając głowę w miękką puchatą poduszkę. Nie ważne, jak bardzo się starała, nie potrafiła być silna, jak matka, ani sprytna jak ojciec. Dotychczas wystarczało jej to, co miała, ale od jakiegoś czasu jej serce tęskniło za czymś nieznanym, za czymś, czego chyba nigdy nie miała. Trudno było pokazać, że chce coś zmienić i nie narazić się tym na śmieszność. Co miała zrobić? Grała swoją rolę, próbując choć odrobinę odmiennie odnosić się do innych. A tymczasem każda jej próba spełzała na niczym.

Zwlokła się na łóżko, zakrywając narzutą twarz, żeby ukryć pojedynczą łzę. Co by matka powiedziała, widząc ją taką? Pewnie uznałaby ją za żałosną. Tak samo jak wtedy.

Zwinęła ręce ku sobie, ale wtedy wyczuła pod palcami coś twardego. Uniosła się na łokciu, spoglądając na dziwne pudełeczko na pościeli.

Siadła po turecku, przyciągając przedmiot do siebie. Obróciła go kilka razy, oglądając dziwaczne wzory wytłoczone na złoto w bordowym opakowaniu. Z westchnieniem zniechęcenia uchyliła wieko.

Oślepił ją złoty blask. Nie zdążyła krzyknąć, gdy wrócił jej wzrok i zobaczyła osadzony na czerwonej poduszeczce złoty grzebyk. Miał złote ząbki, a zdobienia u góry przypominały ciało owada. Zamiast go podziwiać, spojrzała powyżej, dostrzegając ruch nad sobą. Nad jej głową zawisło stworzonko przypominające przerośniętą pękatą pszczołę pozbawioną skrzydeł. Granatowe oczka spoglądały na nią intensywnie, a drobne czarne czułki podrygiwały nerwowo.

Tym razem krzyknęła. Cofnęła się aż do wezgłowia łóżka, wspierając się o nie. Stworek nie zmienił położenia, a jedynie patrzył na nią z malującym się na buźce rozbawieniem.

Miraculum Kropla PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz