Prawda

107 6 2
                                    

Sypialnię wypełnił blask, a przemiana dobiegła końca. Wyślizgnęła się przez okno, przemykając się w cieniu, by uniknąć niechcianych spojrzeń. Pozwoliła, by prowadził ją instynkt. Chciała go odnaleźć i zobaczyć, jak się czuje. Chciała mu powiedzieć, że tęskniła. Wiedziała też, że to właśnie on ma ją doprowadzić do pereł. Teraz, gdy o tym myślała, to było proste jak dwa plus dwa. Nie ma Biedronki bez Czarnego Kota. Nie ma Ying bez Yang. Wierzyła, że chłopak będzie wiedział co robić. Może nawet uda im się odnaleźć jeden z kamieni już dziś?

Kiedy stanęła na ścieżce, przypomniała sobie, jak pierwszy raz trafiła tu z Czarnym Kotem. Tamta rozmowa wiele zmieniła – wiedziała już jakie są jego uczucia względem niej, a raczej Marinette wiedziała, co chłopak czuje względem Biedronki. Szum dochodzący z miasta cichł wśród drzew, uliczne lampy rzucały blade światło, wydłużając cienie, a ona szła powoli obmyślając w głowie setki scenariuszy spotkania.

Zobaczyła go, siedzącego jak wówczas na polanie, zapatrzonego w upstrzone gwiazdami niebo. W sekundzie miała w głowie pustkę. Bardzo chciała utrzymać emocje na uwięzi, obiecywała to sobie przez całą drogę, ale nie dała rady. Jego widok wyzwolił wspomnienia i wlał w jej serce tamten strach. I widok krwi na rękach. Do oczu napłynęły jej łzy, których nie chciała powstrzymać. Nie zważając na nic podbiegła i chwyciła go od tyłu, przytulając najmocniej jak umiała. Wyczuła, jak chłopak spiął się, ale zaraz dostrzegł jej kostium. Próbował się obrócić, ale ona zaciskała ramiona coraz mocniej, bojąc się, że dostrzeże jej łzy.

- Zaraz mnie zgnieciesz Kropeczko – wydukał, siląc się na sarkazm – Co ty tutaj robisz?

- Miałam przeczucie, że cię tu znajdę – wyszeptała.

- Chyba musiałaś mnie śledzić, jeśli trafiłaś w moje tajne miejsce.

- W twoich snach.. - bardzo chciała, żeby to zabrzmiało lekko i naturalnie, ale zamiast tego z jej ust wyrwał się szloch, który go zaalarmował.

Chłopak momentalnie powiększył odległość między nimi, by na nią spojrzeć. Jego źrenice rozszerzyły się, kiedy zobaczył krople spływające po masce wprost na zaróżowione policzki. Odwzajemnił uścisk, a ona, zamknięta w bezpiecznej klatce z jego ramion czuła się wreszcie spokojna. Po wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, marzyła o takiej chwili.

- Hej, co z tobą? - spytał, delikatnie kołysząc jej ciałem i głaszcząc dłonią jej włosy. Przesypujące się przez jego palce pasma łaskotały jej kark. Wzdrygnęła się.

- Bałam się – wyjąkała w przypływie emocji – Bałam się, że już cię nie zobaczę.

Wyczuła, że jego mięśnie się napięły, a przestrzeń między nimi całkowicie zniknęła. Potrafiła wyczuć przyspieszone bicie jego serca, mieszające się z jej własnym. Nabrał tchu, jakby miał zamiar krzyczeć, ale z jego ust wydobył się jedynie szept.

- Jestem tu. Nadal tu jestem. Nie tak łatwo mnie załatwić, Biedronsiu.

Mimowolnie zaśmiała się pomiędzy szlochami. On zdecydowanym ruchem odsunął ją, patrząc jej w oczy i wierzchem dłoni ocierając jej łzy.

- To chyba znaczy, że trochę ci zależy – dodał z uśmiechem, a ona odpowiedziała mu kuksańcem pod żebra.

- Oczywiście, że tak głuptasie. Wiesz jak się martwiłam? Gdy tylko wspomnę co się wydarzyło. Wisz jak to się mogło skończyć?? Myślałam, że... no wiesz, że...

- Wiem. Ale to tylko tak wyglądało. Wygoiło się szybciej niż przypuszczałem. Może zużyłem na to jedno ze swoich żyć?

- Nie żartuj sobie! Przecież... - zawahała się, zdając sobie sprawę, że nie może mu powiedzieć o wszystkim. On chyba dostrzegł w jej wzroku rozterkę.

Miraculum Kropla PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz