Nagłe pojawienie się nowej koleżanki wywołało niemałe zamieszanie w klasie i skutecznie zaabsorbowało uwagę wszystkich. Lila zaś mówiła niewiele, głównie skupiając się na swoim pobycie u rodziny i urokach Włoch. Wydawała się przy tym niemalże miła i pogodna, ale Marinette z łatwością dostrzegała to, co ukrywało się za uśmiechami i półsłówkami. Ponadto, co akurat dziewczyna przyjęła z ulgą, Ross całkowicie straciła zainteresowanie Adrienem. Chłopak wydawał się nieco zbity z tropu jej zachowaniem, odzywał się do niej tylko, gdy to było konieczne.
Marinette chciała zrozumieć, dlaczego ta sytuacja aż tak ją niepokoi, ale jej myśli pełne były nadchodzącego dnia i zbliżającej się imprezy. Postanowiła zaraz po lekcjach przeszukać swoje rzeczy i znaleźć właściwy strój. Zastanawiała się, czy będzie miała okazję znów zatańczyć z Adrienem, może nawet dłużej z nim porozmawia. Chyba że – pomyślała z przekąsem – jak zwykle zjawi się akuma.
Zadzwonił dzwonek, a ona jako pierwsza zerwała się z miejsca, przez ramię żegnając się z przyjaciółmi. Nie chciała tracić ani chwili. Gdy tylko minęła drzwi, wyhamowała gwałtownie, z impetem wpadając na kogoś i wpierając się na nim rękoma.
- Bardzo prze... - wydukała, jednak wtedy dostrzegła kpiący uśmieszek i dotarło do niej, z kim się zderzyła – Ty? – spytała, szybko zabierając ręce.
- Czułem, że na mnie lecisz, ale nie że aż tak dosłownie – zaśmiał się Luka – To chyba przeznaczenie.
- Akurat. Co ty tu robisz?
- Nie pamiętam, żebym musiał ci wszystko mówić. A co? Chciałabyś wiedzieć? – mówiąc to zbliżył się do niej tak, że ich nosy prawie się stykały.
Jej policzki mimowolnie spłonęły rumieńcem. Pierwszym, co dostrzegła, były liczne drobne centki rozsiane po błękicie jego oczu. Skarciła się w myślach za podobne głupstwa. Speszona zrobiła krok do tyłu, prawie wpadając na wychodzącą z sali Julekę.
- Nie mam na to czasu. I na ciebie – rzuciła, wymijając go i szybko zmierzając do wyjścia. Wydawało jej się, że ktoś ją woła, ale nie obróciła się, obawiając, że znów zobaczy jego twarz i tym razem nie zdoła uciszyć bijącego w szalonym tempie serca. Wiedziała, że spokój jej ducha został na nowo zburzony i nawet perspektywa zabawy nie mogła poprawić jej nastroju.
-------------
- Co myślisz Tikki? – spytała, oglądając po raz tysięczny swoją sylwetkę, tym razem w niebieskiej zwiewniej sukience.
- Nie pasuje ci – odparło kwami z uśmiechem – Przymierz to.
- Ohhh Tikki, nigdy nie uda mi się znaleźć nic odpowiedniego – jakby na potwierdzenie jej słów stos ubrań zsunął się z kanapy lądując na innym stosie. Gdy się rozejrzała, ubrania zajmowały znaczną część jej pokoju.
- Mmmm wiesz chyba wiem, co mogłoby się spodobać Adrienowi – mówiąc to Tikki przeniknęła przez drzwi szafy, otwierając je od wewnątrz i tarmosząc kawałek czerwonej tkaniny. Kiedy Marinette podeszła by jej pomóc, jej oczom ukazała się sukienka w czarne grochy. Ze zdumieniem przejechała dłonią po materiale. Miała ją na sobie dwa lata wcześniej w czasie przyjęcia urodzinowego. Wyglądała wtedy dziwacznie, bo sukienka nie układała się właściwie, ale mam uparła się, że jest urocza. Zastanawiała się, czy to osobliwe zrządzenie losu mogło być znakiem.
- Nie sądzisz, że to może być zbyt sugestywne? Nie chciałabym, żeby zaczęli się domyślać.
- Zaufaj mi – kwami podleciało na wysokość jej twarzy, uśmiechając się pokrzepiająco – odkąd zostałaś bohaterką to naprawdę modny wzór. No dalej przymierz.
CZYTASZ
Miraculum Kropla Prawdy
FanfictionŁza powoli spłynęła po policzku, spadając w przepaść dzielącą ją od ziemi. - Przepraszam Tikki - szepnęła, czując jak bezlitosne ręce wyszarpują kolczyki z jej uszu. Widziała opętane obłędem oczy Władcy Ciem, oczekującego, aż jego wierna sługa poda...