Rozdział 3

65 5 1
                                    


Gdy wróciłam do domu przesiedziałam w swoim pokoju rysując i słuchając BlackVeilBrides aż do 17.00. Gdy tylko usłyszałam jak mama wchodzi do pokoju (usłyszałam bo piosenka się skończyła) wyłączyłam piosenkę, schowałam słuchawki i moją pracę, i poszłam na dół.

-Cześć skarbie-przywitała się widząc mnie na schodach. Chwyciłam za kurtkę i zaczęłam się ubierać.

-Wybierasz się gdzieś?

-Tak umuwiłam się z koleżanką.

-A kiedy wrucisz?

-Nie wiem ile na zejdzie.

-Z czym?-Po tym pytaniu zaczęłam się zastanawiać o czym ona myśli. Założyłam buty i powiedziałam, że idziemy na spacer. Jakbym jej powiedziała "idziemy do jakiegoś dziwnego budynku i nie wiemy co tam jest, i może nam się coś stać" to na pewno by mnie póściła. Na PEWNO. Pożegnałam się z nią i wyszłam z domu. Przynajmniej Zane nie będzie sam.

Odrzuciłam opcję pojechania na roweże. "Wolę iść z buta" pomyslałam i ruszyłam w stronę stajni. Tam miałyśmy się spotkać. Idąc tak sprawdzałam czy nikt za mną nie idzie. Nie żeby coś ale jednak wolę mieć pewność; zawsze tak robiłam. W końcu doszłam pod bramę gdzie zauważyłam już zdaleka sylwetkę przyjaciółki.

-Hej-rzekłam prawie szeptem.

-Cześć.

-No to...Prowadź-powiedziałam a Domi ruszyła w stronę lasu. Włączyłyśmy lampki w telefonach i szłyśmy leśną ścieżką. Latarki nie wzięłyśmy, bo dawałaby zbyt dużo światła. Idąc tak pod górę zatrzymałyśmy się a moja towarzyszka zaczęła się rozglądać zapewne próbując sobie przypomnieć, w którą stronę iść. Po chwili ruszyła w zarośla i szłyśmy przedzierając się przez ten "busz". Postanowiłam zapytać się o co dokładnie chodzi z tym budynkiem.

-Domi.

-Hmm?-zapytała odwracając głowę w moją stronę.

-Ską się w ogóle dowiedziałaś o tym miejscu?

-Aneta mi powiedziała. To było jakoś...dwa...trzy dni temu? Nie pamiętam. Powiedziała, że jak była z Szamanem w terenie zauważyła jakiś budynek i patrząc na to, że było tam coś w rodzaju...placu do jazdy, wnioskuje, że jest to jakaś stajnia. Trochę durza ale nie wyglądała najlepiej.

-Byłaś tam?

-Tak, jak tylko mi o tym powiedziała zaprowadziła mnie.

-A...wiesz może co jest w środku?

-Nie, nie wchodziłysmy do środka, bo kręcił się tam jakś facet-hmm. Czyli tam ktoś jest. Może nawet mają jakieś konie?

Szłyśmy tak kilka minut i nie natknęłyśmy się na nic. Zaczęłam powoli myśleć, że się zgubiłyśmy jednak Dominika zatrzymała się mówiąc "jesteśmy". Zwracam honor, powinnam jej pardziej ufać, zły ze mnie człowiek.

Jak tylko spojżałam na to jak ta budowla wygląda, w pierwszej chwili pomyślałam, że tam nie ma koni ani żadnych zwierząt...jednak są. Usłyszałam donośne rżenie konia. Brzmiało ono jakby dostał bardzo mocno. Teraz już chyba wiem co to jest.

-Nie mów mi, że to...-głos mi się załamał. Dziewczyna spojżała na mnie ze współczuciem. Wie, że nie nawidzę takich miejsc-...żeźnia...-dokończyłyśmy równocześnie.

-Jednak nie mogę być tego pewna, jak już mówiłam, nie byłyśmy w środku-dodała.

-Ale mi wystarczy to, że wiem iż ten koń cierpi-powiedziałam, spoglądając na nią. Znowu zwróciłam swój wzrok na budynek-musimy coś zrobić.

-Ale co? Chcesz tam wejść i powiedzieć "chej ziomki chcemy tylko zabrać te konie bo wiemy, że je bijecie, krzzywdzicie itd."? Powodzenia życze.

-Pewnie, że bym tak nie zrobiła...Musze po prostu...pomuśleć-odparłam. Spuściłam wzrok patrząc teraz na swoje buty.

-Dobra pomyślimy nad tym ale nie dziś. Jest już późno, musimy wracać-wstała i spojżała na mnie wyczekująco. Westchęłam i wstałam. Wymieniłyśmy spojżenia i ruszyłyśmy do domów. Całą drogę przemilcałyśmy; żadna z nas nie miała ochoty rozmawiać.

Po zjedzonej kolacji, umyciu zembów i modlitwie (to że słucham rock'a i ubieram się na ciemno wcale nie znaczy, że jestem stanistą czy ateistą) położyłam się w swoim łóżu. Ale wiedziałam, że dzisiaj nie zasnę, ani jutro, ani w najblirzsze dni. Mimo, że nie weszłyśmy do środka byłam pewna, że to żeźnia, bo co innego?

Z tego typu myślami starałam się zasnąć. Jednak udało mi się to zrobić dopiero po północy. Odbije się to na moim jutrzejszym wyglądzie.

Poraz kolejny obudziła mnie piosenka pod tytułem Abigail. Ledwo. A moja mama twierdzi, że to nie jest piosenka "on tylko się drze do mikrofonu", albo "to coś mogłoby obudzić nawet zmarłego". Gadanie.

Wstałam niechętnie z łóżka i przetarłam oczy. Podniosłam telefon i spojrzałam na ekran. 6.00. Odłożyłam go na szafkę i poszłam do łazienki. Gdy tylko przejrzałam się w lustrze tylko jedno określenie przychodziło mi do głowy. Mianowicie Zombie. No nic, trzeba się ogarnąć i do kościoła.

BravoWhere stories live. Discover now