Rozdział 17

17 1 0
                                    


Wszyscy weszliśmy na teren rodziny Blake z jak największą ostrożnością. 

Przemknęliśmy między drzewami w ogrodzie pod ścianę domu.

-Jak ktokolwiek nas zobaczy, to mamy przesrane - powiedział szeptem Jack.

-Nie dramatyzuj - odparł Max.

Poszliśmy za budynek gdzie stało nowe auto Vanessy. Jeszcze nie zdała prawa jazdy a tata już kupił jej samochód. Ale co poradzić, w końcu to rozpieszczona córeczka tatusia...

Stanęłam obok Olgi i rozsunęłam zamek od torby. Wyciągnęłam z niej wszystkie puszki z farbą i je otworzyłam. Chwyciłam pierwszą lepszą i szybkim krokiem ruszyłam do błękitnego kabrioleta. Nie powiem, był ładny. Przekręciłam przedmiot, który trzymałam w rękach i po chwili tylne siedzenia pokryte były żółtą substancją. Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam się do przyjaciół.

-No co? - Szepnęłam - Lepiej mi pomóżcie - dodałam i wzięłam kolejną, tym razem zieloną, farbę. Reszta zaraz poszła w moje ślady.

Po piętnastu minutach cały samochód był pokryty różnokolorowymi farbami.

-Dobra pakujmy to wszystko i spadamy - powiedziała rudowłosa.

-Czekaj, muszę coś jeszcze zrobić - rzekłam i wyjęłam z kieszeni mój scyzoryk.

Stanęłam przed drzwiami kuchennymi i wyryłam na nich przekreślone kółko.

-Serio? - Zapytał sarkastycznie blondyn.

-Nawet się nie wypowiadaj na ich temat - odpowiedziałam mu z poważną miną.

Przekreślone kółko jest symbolem proxy, czyli jak ja to nazywam : banda Slendermana. Max ich nie lubi i krytykuje ich na każdym kroku żeby mi zrobić na złość. A w szczególności obraża moją ulubioną postać - Jeff'a.

Ten sam znak wycięłam na drzwiach garażu i na ścianach domu. Potem pozbieraliśmy puszki po farbach i wyszliśmy tą samą drogą, którą przyszliśmy - przez murek.

Wracając do domu wyrzuciliśmy wszystkie niepotrzebne rzeczy do kosza gdzieś niedaleko i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.

Przekręciłam zamek, zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się i poszłam spać.

Następnego dnia obudziłam się zrywając się do siadu. Znowu ten sen. Cały czas chodzi mi po głowie. Przeczesałam palcami moje włosy i westchnęłam. Coś tu nie gra. Skoro ten sen się powtarza, to znaczy, że coś się stało. Tylko co...

Po dłuższych rozmyślaniach wstałam i poszłam się ogarnąć do łazienki.

Gdy wróciłam do pokoju i spakowałam książki chciałam już wziąć swój telefon, jednak przypomniałam sobie istotną rzecz. Strzeliłam sobie otwartą ręką w czoło. IDIOTKA! PRZECIEŻ NIE ŁADOWAŁAM GO. Podniosłam się i podeszłam do szafki nocnej z nadzieją, że jednak działa. Nie. Był całkowicie rozładowany. Zrezygnowana podłączyłam go do ładowarki i zeszłam zjeść śniadanie.

Idąc do szkoły przestałam na chwilę myśleć o tym śnie i wróciłam do zdarzeń ze wczoraj. Już jestem ciekawa reakcji mojej kochanej Barbie... Na pewno będzie mnie podejrzewać, ale już ja znajdę sposób żeby się wywinąć.

Przekroczyłam próg szatni i ruszyłam do mojego wieszaka by odwiesić kurtkę. Znalazłam się z powrotem na korytarzu i szukałam wzrokiem moich idiotów. Gdzieś dalej zauważyłam rudą czuprynę znikającą w klasie. Od razu poszłam w tamtym kierunku.

Gdy miałam już wchodzić do pomieszczenia zatrzymałam się na chwilę. Wychyliłam się trochę do tyłu i zobaczyłam blondynkę z jej przybocznymi. Była zła. Ba, ona była wściekła. Uśmiechnęłam się do siebie.

BravoWhere stories live. Discover now