Rozdział 14

21 2 1
                                    


Zostawiliśmy rowery gdzieś pod oknem. Jack pierwszy poszedł do wejścia żeby wybrać stolik, kiedy ja i Maks usiłowaliśmy ustawić nasze pojazdy tak, żeby się nie przewróciły. Skończyło się na tym, że leżały na sobie. Nie mogliśmy ustawić ich za bardzo pod ścianą ponieważ wzdłuż niej poustawiane były doniczki z mini drzewkami.

-Dobra, zostawmy to tak jak jest - odezwał się blondyn.

-Tak, poza tym jeśli tu dłużej zostaniemy to Jack zamówi pizze bez nas i wszystko sam zje - zaśmiałam się idąc w stronę wejścia. Przyjaciel ruszył za mną.

-I tu się z tobą zgodzę! - odpowiedział. Przekroczyliśmy próg restauracji.

Przeszliśmy między kilkoma stolikami i usiedliśmy z szatynem. Chłopcy wzięli Menu i zaczęli wybierać pizze.

-Weźmy tą - odezwał się brązowooki.

-Nie, ta jest lepsza - zaprzeczył niebieskooki wskazując palcem gdzieś na dole karty.

-Albo ta.

-Ja bym wziął tą.

-A może weźmiemy dwie - uśmiechną się radośnie Jack.

-I kto to będzie jadł? - Zapytał blondyn patrząc na niego.

-No jak to kto? Ja przecież - zaśmiał się.

-Mam lepszy pomysł - odpowiedział patrząc na mnie - Może ty coś wybierzesz?

-Mi tam obojętne - powiedziałam chichocząc - tylko mam jeden warunek.

Szatyn, który cały czas jeździł wzrokiem po karcie podniósł go na mnie.

-Jaki? - Zapytał.

-Żadnego salami. Albo w sumie trzy warunki - powiedziałam po czym wzięłam Menu od chłopaków i położyłam na środku stolika - Na pewno nie zjem ani taj, ani tej tym bardziej - wskazałam na tytuły Pizza Meksykańska i Pizza Rybacka.

-Ale Meksykańska jest najlepsza... - powiedział brązowooki robiąc smutną minkę.

-Dobra nie marudź, wybieramy dalej - odpowiedział mu blondyn szturchając go w ramię i wrócili do szukania.

Rozejrzałam się. Restauracja była moim zdaniem fajnie urządzona. Stoliki, które znajdowały się gdzieś w środku miały czerwone obrusy z chustkami na stojaczku na środku, a krzesła miały srebrne oparcie z czerwonym siedzeniem. Te pod ścianami i w rogach pomieszczenia miały jakby kanapy, także czerwone, a stoliki były takie same jak te w na środku tylko nieco większe. Przy ladzie było parę wysokich krzeseł, a nad nią wisiały szklanki, kieliszki i kubki na metalowych uchwytach. Niedaleko nas było też kilka automatów z piciem.

Znowu spojrzałam na chłopaków.

-To jak wybraliście? - zapytałam kładąc ręce na stoliku.

-No...chyba...-powiedział szatyn.

-Jack nie może się zdecydować między Chiken a Hawajską - odpowiedział mi Maks.

-To weźcie obie - wzruszyłam ramionami.

-A jak nie zjemy? - Zapytał mnie blondyn.

-To Jack zje. Przecież jego brzuch ma pojemność jak ten kosz na śmieci jak nie większą - odparłam wskazując na przedmiot za oknem.

-Popieram! - Ożywił się brązowooki podnosząc rękę.

Niebieskooki pokręcił głową.

-Dobra, ale ja nie będę na ciebie czekał jak będziesz rzygał z przejedzenia.

BravoWhere stories live. Discover now