Rozdział 8

42 6 12
                                    


-I....już!- Powiedziałam klikając Enter. W końcu udało nam się skończyć ten projekt na geografię. Zaraz potem Nadia rzuciła we mnie poduszką. Odwróciłam się do niej i wlepiłam w nią mój morderczy wzrok na co ta tylko się zaśmiała. I tak zaczęła się wojna na poduszki, która trwała dobre półtorej godziny. Kiedy przewróciłam rudowłosą na podłogę obie usłyszałyśmy Nathana, który krzyczał z kuchni: tylko nie roznieście pokoju bo mama was zabije. Mama raczej zabije jego jak chociażby spróbuje tknąć te pierniki. A patrząc na to jak spałaszował prawie trzy (tak trzy) tabliczki czekolady to jest do tego zdolny.

-Lepiej pójdę sprawdzić czy jeszcze żyją-spojrzałam ponownie na dziewczynę a ona skinęła głową. Wstałam i ruszyłam do drzwi.

-Za ojczyznę, drogi żołnierzu!-powiedziała salutując zanim wyszłam. Zachichotałam i wyszłam na klatkę schodową (oczywiście biorąc przedtem poduszkę do obrony). Powoli i ostrożnie schodziłam po stopniach nie wydając nawet cichego szmeru. Po pokonaniu ostatniego schodka stanęłam pod ścianą i wychyliłam się szukając wzrokiem mojego brata. Szukał czegoś w szafce pod zlewem. Zrobiłam zamach i rzuciłam akurat kiedy się odwracał.

-Ej!-powiedział. Podniósł poduszkę i pobiegł za mną na górę. Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi.

-Nadia, szybko! Barykadujemy się!-Krzyknęłam śmiejąc się przy tym. Oczywiście to był żart bo wystarczyło tylko zamknięcie drzwi. Na szczęście zrozumiała. Rudzielec złapał pierwszą lepszą poduszkę i podał mi ją. Dla siebie też wziął. Otworzyłam ostrożnie drzwi i wyjrzałam na korytarz...BUM! Dostałam poduszką po głowie i upadłam na podłogę. W tym samym momencie moja towarzyszka rzuciła się jak jakieś zwierza na czarnowłosego i zaczęła go okładać swoją "bronią". Podniosłam się i dołączyłam do niej.

-Dobra dobra! Poddaje się!Ał!-krzyczał zasłaniając twarz przed kolejnymi atakami.

-Dziewczyny 1, paszczur 0-powiedziała tryumfalnie rudowłosa.

-Ale bez takich Okej?-powiedział urażony brunet.

Zaśmiałyśmy się i wstałyśmy z podłogi. Nadia pobiegła pierwsza do pokoju a ja pomogłam bratu wstać z podłogi. Dostałam jeszcze delikatnie poduszką w twarz.

-Ej!

-No dobra, dobra już spokojnie!Spokojnie!-mówił zasłaniając się rękami. Nagle moich uszu dobiegły słowa bardzo dobrze znanej mi piosenki.

I just need to get it off my chest
Yeah, more than you know
Yeah, more than you know
You should know that baby you're the best
Yeah, more than you know
Yeah, more than you know

Nathan wcisnął mi poduszkę w ręce i wparował do mojego pokoju, a ja zaraz za nim. Nadia skakała i wygłupiała się na moim łóżku.

-Macie zamiar się dobrze bawić beze mnie?-powiedział brunet.

I tak wygłupialiśmy się i śmialiśmy się aż do przyjazdu mamy i jej koleżanek. Była godzina szesnasta. Czyli jednak szybko się z tym uwinęłyśmy. Wyciszyliśmy muzykę i poszliśmy na dół. Wszyscy przywitaliśmy się ze sobą i chwileczkę porozmawialiśmy. Potem mama nas wyprosiła na górę do swoich pokoi. To znacz, ja tak to przyjęłam. No ale dobra.

Zamykając drzwi do mojego pokoju wyjęłam z kieszeni telefon. Moja przyjaciółka zrobiła to samo. Usiadłyśmy razem obok siebie na łóżku i włączyłyśmy messengera.

[ Ninja jest online ]

[ Rudzielec jest online ]

[ Filozof jest online ]

Ninja: Nadal jestem za, żeby zmienić te nazwy -_-

Rudzielec: W sumie...

Filozof: A mnie tam się podoba 😊

Rudzielec: A mnie nie 😔

Filozof: Oj tam, oj tam.

Ninja:...

[ Filozof zmienił (a) nazwę Ninja na Lunariz ]

[ Filozof zmienił (a) nazwę Rudzielec na Czika ]

Filozof: I po problemie 👏

[ Czika zmienił (a) nazwę Filozof na Dżagoda ]

Lunariz: Teraz po sprawie

Dżagoda: A niech wam już wszystkim będzie! Kurcze...

Czika: No wiesz, teraz jest jak dawniej...

Dżagoda: A propo, w końcu opuszczam łóżko

Lunariz: ಠ_ಠ ja mam nadzieję

Czika: Ominęło cię parę żeczy ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Lunariz: MIĘDZY INNYMI SPRAWDZIAN S HISTORII

Czika: To to nie była kartkówka?

Lunariz: Nie...

Dżagoda: Spk poradze sobie

Czika: No i luz

Czika: Ale to jutro

Dżagoda: Wiem. Uczyłam się

Lunariz: Nie to co Nadia...

W tej samej chwili walnęła mnie ręką w głowę.

Lunariz: Ała?

Dżagoda: ??😐 Co jest bo nie kumam

Lunariz: Nadia jest u mnie w domu i tak sobie siedzimy a ona mnie wali po głowie. JA TYLKO STWIERDZAM FAKT!😠😠

Czika: ... -_-

Dżagoda: Ej, bo się zaraz obrazi

Lunariz: Pseplasam 😏

Czika: ...

Lunariz: Sumimasen 😐

Czika: ...

Lunariz: извините ;-;

Dżagoda: Wiesz, może spróbuj po niemiecku?

Lunariz: Od razu po hiszpańsku ಠ▃ಠ Rosyjski jej nie wystarczy?!

Czika: De acuerdo, yo perdono

Lunariz: No i git

Dżagoda: A co ona powiedziała?

Lunariz: Wybacza, to się liczy

Czika: Skąd umiesz hiszpański? Zaraz zmienię ci nazwę na translator

Lunariz: Nie musisz zapałko

Czika: Muszę już iść na razie 

Dżagoda: Come back...COME BACK!!🚢🚢😭😭

Lunariz: Goodbye my friend, goodbye my lover...

[ Czika jest offline ]

[ Dżagoda jest offline ]

Ja też wyłączyłam telefon. Nadia musiała iść już do domu bo mama, jak to ujęła "martwiłaby śię". Pożegnałyśmy się, odprowadziłam ją do wyjścia i wróciłam do pokoju. Nie będę przeszkadzać mamie i jej koleżankom.

Kiedy weszłam do pokoju mój telefon zawibrował. Masz jedną nową wiadomość. To Dominika. Napisała: Przyjdź jutro na konie. Po jeździe idziemy tam!.Myślałam, że to potrwa trochę...dłużej. No ale okej. Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam się przebrać a następnie zasnęłam w mojej miękkiej pościeli.

BravoWhere stories live. Discover now