Rozdział 18

15 3 0
                                    


-Dobra - powiedziałam wstając z kostki siana - ja się zbieram. Zobaczymy się jutro.

Pogłaskałam go po łbie i cmoknęłam w chrapy. Na pożegnanie dostał ode mnie jeszcze jednego smaczka. Zabrałam swój kask i rękawiczki, i poszłam w stronę siodlarni.

Otworzyłam drzwi i na moje szczęście była tam pani Ewa. Zapłaciłam jej za jazdę, porozmawiałam z nią trochę i zabierając swoją torbę wyszłam na zewnątrz.

Wsiadłam na rower i pojechałam do domu. Przez większą część drogi miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądałam się jednak nikogo nie widziałam. Będąc w pobliżu ulicy, na której mieszkam postanowiłam się zatrzymać. Omiotłam wzrokiem całe otoczenie. Moją uwagę przykuł las. O tej porze było już zupełnie ciemno przez co nie mogłam dostrzec czy ktoś tam jest czy nie. Stałam tak przez jakiś czas wpatrzona w otchłań za drzewami, dopóki nie przerwał mi telefon. Wyjęłam przedmiot z kieszeni. Mama.

Odebrałam.

-Halo?

-Luna, gdzie ty się tyle włóczysz? Nie widzisz, że jest ciemno?

-Przepraszam, trochę się przedłużyło ale jestem już niedaleko.

-Dobrze, nie jestem zła. Po prostu się martwię.

-Jasne, rozumiem, w końcu jesteś moją mamą. To normalne, że się o mnie martwisz.

Mogłabym się założyć, że w tym momencie się uśmiechnęła. Zrobiło mi się miło.

-Dobra już, wracaj do domu, nie stój tak na zimnie.

-Oj, daj spokój. Nie jest tak zimno...

-Luna....

-Już jadę pa!

Zaśmiała się i się rozłączyła. Schowałam telefon i ostatni raz spojrzałam na las. To dziwne uczucie zniknęło. Pokręciłam głową i ruszyłam.

Odstawiłam rower tam gdzie zwykle - do garażu. Przeszłam parę kroków i stałam już pod drzwiami. Na szczęście nikt mi ich nie zamkną. Popchnęłam je i weszłam do środka.

-Zamknij drzwi!

Usłyszałam z kuchni. Zrobiłam jak mi kazano i zdjęłam buty.

Gdy wychyliłam się zza rogu, zobaczyłam jak Zane patrzy na moją mamę jak na obrazek. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że przygotowuje mu właśnie kolacje, czyli jego ukochaną karmę. Uważnie obserwował każdy jej ruch.

-Nalej mu wody do miski - poleciła.

Zabrałam naczynie, które leżało obok zlewu i wlałam wody do pełna. Położyłam je obok schodów gdzie pies ma swoje "łóżeczko". Zabrałam potem napełnioną miskę z jedzeniem i położyłam ją w tym samym miejscu. Pupil od razu zabrał się za pałaszowanie karmy. Wróciłam do mamy.

-Jak było na jeździe? - Zapytała.

-Dobrze - odpowiedziałam siadając za stołem.

-Pewnie spadłaś - zaśmiała się. Ach, i ta wiara we mnie i moje umiejętności.

-Dzięki mamo, super, że mnie wspierasz - udałam obrażoną.

-No już nie dąsaj się - podeszła i poczochrała mnie po włosach.

-EJ! - Złapałam się za głowę i poprawiłam fryzurę. Kobieta tylko zachichotała - Wcale się nie dąsam - dodałam.

-Pomożesz mi przy kolacji? - Zapytała po chwili ciszy.

BravoWhere stories live. Discover now