Rozdział 5

42 5 1
                                    


Jestem we śnie. Skąd to wiem? Ponieważ obudziłam się w lesie, a jestem w stu procentach pewna, że wróciłam do domu. Wstałam więc z ziemi i ruszyłam przed siebie, rozglądając się po drodze. Nie było tu jednak żadnych zwierząt; ptaków ani nawet owadów, moje sny są zawsze dopracowane dlatego coś tu jest nie tak (może nie będę opisywać wam moich innych snów).

Weszłam w pewną cząsć lasu, którą po krótkiej chwili rozpoznałam. Prowadziła ona do żeźni. Pobiegłam więc w jej kierunku, mimo iż to sien, martwiłam się o konia, który tam został. Przedzierałam się przez krzaki aż wyskoczyłam przed ogrodzenie. Nie zastanawiając się, wdrapałam się na nie i zeskoczyłam na drugą stronę. Rozejżałam się po terenie. Cisza. Tak jak myślałam. Postanowiłam jednak zachować ostrożność i przeszłam spokojnie pod drzwi. Wchodząc do środka zamknęłam je za sobą.

W boksach nie było żadnego konia, wszystkie wypuszczone. Przechodząc wzdłóż korytaża sprawdzałam czy faktycznie żadnego nie pominęłyśmy. Skręciłam w prawo i skierowałam się do czarnego ogiera. Dalej tam stał tylko, że...był bardziej...zadbany. Już nie miał tych blizn i mogłam zobaczyć jego gwiazdkę dokładniej, bo głowa nie była już brudna. Chciałam go dotknąć jednak ten się cofną. Westchnęłam i spojżałam na kłudkę przy drzwiczkach boksu. Miałam już po nią sięgać gdy nagle się rozmazała, a zaraz potem wszystko dookoła.

Usłyszałam mój budźik w telefonie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam biały sufit mojego pokoju. Ten sen będzie się zaliczał do tych dziwniejszych.

Wstałam i usiadłam na krawędzi łóżka wyłanczając piosenkę. Przetarłam oczy i ruszyłam do łazienki przebrać się. Wzięłam szarą koszulkę z czarno-białym tygrysem, szare rurki i białą bluzę.

Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie z bratem. Mama dzisiaj znowu w pracy ale wróci wcześniej niż w piątek.

- Dobra młoda lecimy bo się spóźnimy-nawet udało mu się znaleźć rym. Po jego słowach pobiegłam jeszcze do pokoju po telefon i wróciłam do niego. Wzięłam czarną kurtkę z białym futrem i czarno-białe superstary. Zamknęliśmy dom i wsiedliśmy do szarego audi Nathana. Zdał prawo jazdy, dzięki czemu nie muszę jeździć autobusem. No chyba, że zrobi sobie wagary.

W szkole nie było jakoś ciekawie. Chłopaki jak zwylke wygłupiali się na lekcjach i szczególnie na biologii. Wolę nie opisywać tej sytuacjii, i tak doszczętnie zniszczyła mi moją psychikę. Oczywiście kiedy panie nie patrzyła rozmawiałam sobie z Nadią, ale na geograii to nie przeszło. Skończyło się na tym, że obie dostałyśmy uwagi a za odpowiedź po dwui.

-Nadia-zaczęłam naszą rozmowę wychodząc ze szkoły.

-Hmm?

-Może jednak, wróciłabyś do jeździectwa-na te słowa westchnęła.

-Kolejny raz mnie nękasz. Nie, nie chcę znowu spaść tak jak wtedy-też bym nie chciała. Moja przyjaciółka wylądowała w szpitalu bo złamała sobie żebra, nie wszystkie. Od tamtej pory boi się dosiąść jakiegokolwiek konia.

-Wiem, że to jest trudne ale...musisz się przełamać. Ja też wiele razy spadłam, a kiedyś nawet złamałam sobie rękę, ale się nie poddałam.

-Ale...ja nie potrafię. Nie potrafię im znowu zaufać, boję się, że stanie się coś gorszego-po jej wypowiedzi nie drążyłam dalej tematu. Chce, żeby powróciła do tego sportu bo widziałam jak jej się to podoba. Widziałam jaką radość sprawia jej przebywanie z końmi, dlatego będę starała się jej pomóc.

Gdy wróciłam do domu zamknęłam drzwi i odwiesiłam kurtkę oraz zdjęłam buty. Na powitanie Zane wbiegł we mnie i mnie przewrócił tak, że wyłożyłam się na całym przedsionku.

-Zane! Zane, przestań-mówiłam śmiejąc się przy tym. Pies posłuchał mojej prośmy i zszedł ze mnie. Miałam policzki całe w jego slinie. Poszłam więc do kuchni i obmyłam twarz. Potem napełniłam jego miskę i wzięłam coś dla siebie czyli batona z szafki. Następnie ruszyłam do salonu i zaczęłam robić zadanie.

Gdy je skończyłam, mój pupilek wskoczył na kanapę i położył głowę na moich kolanach. Głaskałam go delikatnie po głowie przez co zasną. Kiedy tak spokojnie leżał, znowu rozmyślałam co z tym koniem, który został? I o co chodzi z tym snem? Wymyślałam plan, jak go z tamtąd uwolnić, jednak doszłam do wniosku, że zanim to zrobię sprawa musi się trochę uspokoić. Za jakiś czas znowu tam pójdę.

BravoWhere stories live. Discover now