Sen

672 35 24
                                    

~Janna~
Snopy słońca zaczęły mnie oślepiać.
Powoli otworzyłam oczy i podniosłam się, opierając o ścianę.
Popatrzyłam na Toma.
Bałam się, że odejdzie tak szybko, jak przyszedł. Brakowało mi kogoś takiego jak on.
Złapałam go za ramiona i zaczęłam delikatnie potrząsać, aby się obudził.
Zamruczał i przetarł oczy, po czym je otworzył.
-Nie chce jeszcze wstawać -wydusił, pociągając mnie bliżej siebie
-Ale musisz- zachichotałam, ponownie się podnosząc
Demon nic nie mówiąc, podniósł się i zrzucił mnie z łóżka.
-Za co to było?!- wykrzyczałam, śmiejąc się
-Tak po prostu -wzruszył ramionami
-Tak po prostu?!- udawałam wściekłą
-Mhm- pokiwał głową, za co ja dałam mu kuksańca w bok
Nagle poczułam kłujący ból głowy, co przypomniało mi, że muszę wsiąść leki.
Chociaż one i tak pogarszały sprawę, bardziej niż pomagały.
Złapałam za klamkę i powoli wyszłam z pokoju.

Po chwili byłam już w kuchni.
Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej tabletki.
Połknęłam jedną z nich i wzięłam się za robienie śniadania.
Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, a ja zaczęłam tracić równowagę, przez co zraniłam się nożem w palce prawej ręki.
Odłożyłam go i szybkim krokiem ruszyłam w stronę salonu.
-Wszystko okej, Janna?- spytał, Tom, z dziwnym przerażeniem w głosie
-Tak...tylko głowa mnie boli, a-ale to przejdzie- położyłam się na kanapie, zakrywając twarz dłońmi
Obraz w kółko się rozmazywał, po czym wracał do normy.
Nagle poczułam, jak z hukiem upadam na podłogę.
Poza krzykami Toma, nic do mnie nie docierało.
Widziałam już tylko ciemność.
Nie byłam wstanie nawet się ruszyć.

~Tom~
*godzinę później*
Ścisnąłem mocnej puszkę energetyka w ręku i skierowałem się w stronę sali, na której...ratowali życie Janny.
Usiadłem na, twardym, krześle.
Poczułem kilka ciepłych łez spływających po moich policzkach.
Myślałem o tym co by było, gdybym z nią nie zamieszkał.
Wiedziałem, że coś jest nie tak.
Wiedziałem, że nie będzie dobrze.
Czułem złość i smutek jednocześnie.
Rzuciłem pustą puszką o ziemie i patrzyłem jak toczy się pod kolejne rzędy krzeseł.
Nagle drzwi sali się otworzyły, a moim oczom ukazał się jeden z lekarzy.
-Co z nią?!- zerwałem się z krzesła
-Chodź za mną i nie denerwuj się- powiedział spokojnym głosem
Łatwo mówić, trudniej zdobić.
Jak mam się nie denerwować?!

*

Usiadłem na taborecie obok łóżka Janny.
Złapałem jej dłoń i zacząłem jeździć kciukami  po zewnętrznej stronie.
-Wytłumaczy mi, pan w końcu, co się z nią dzieje?- powstrzymywałem łzy
-Przez leki, które musiała brać jej organizm znacznie się osłabił, prowadząc do...śpiączki- opowiedział
-Nie...nie to...nie może być prawda!- wykrzyczałem, mocniej ściskając dłoń czarnowłosej
-Przykro mi -odparł- zostawię was samych- uśmiechnął się, po czym wyszedł z sali
Pogładziłem jej policzek i pocałowałem w czoło.
Jedyne co mi pozostało to...czekać.
To nie dzieje się naprawdę...
Tak bardzo chciałem w to wierzyć...

~Star~
Otworzyłam portal i po chwili byłam już na ziemi. Gdy Końska Głowa powiedziała mi, że Janna zapadła w śpiączkę, powierzyłam królestwo w ręce rodziców, a sama przyszłam tutaj, najszybciej jak umiałam.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, po czym skierowałam się w stronę recepcji.

Kiedy tylko dowiedziałam się, w której sali jest Janna, pobiegłam tam tak szybko, że po krótkiej chwili nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Powoli otworzyłam drzwi.
Tom trzymał jej dłoń, a głowę położył na jej ramieniu.
-Star?- spytał ze zdziwieniem w oczach
-Cześć- podeszłam bliżej, a do moich oczu napływały łzy
Usiadłam po drugiej stronie łóżka i położyłam dłoń na ramieniu Janny.
Kilka ciepłych łez spłynęło po moich policzkach.
Nagle drzwi się otworzyły, a naszym oczom ukazały się sylwetki Kelly, Jackie i Oscara.
A zaraz za nimi wleciała Głowa.
Dziewczyny włożyły trzy białe róże do szklanki z wodą, a Oscar stanął obok Toma i próbował go pocieszać.
Staliśmy wokół łóżka Janny.
Ja trzymałam jej prawą dłoń, a Tom lewą, Jackie gładziła ją po ramieniu, a Kelly trzymała jej nadgarstek, co chwile stykając się z moją dłonią.
-Dziękuje...-usłyszeliśmy głos Toma
-Nie masz za co dziękować, to- przerwała mi Jacie
-Nasz obowiązek- dokończyła, uśmiechając się
-Aby przyjść kiedy, któreś z nas jest w potrzebie- dodał Oscar
Tom nie będąc w stanie nic powiedzieć, podszedł do nas i po chwili wylądowaliśmy w grupowym uścisku.
Drzwi sali się otworzyły.
Po chwili wszedł przez nie...Marco.
-Przeprszam, że tak późno, al- przerwaliśmy mu, pociągając do nas i zamykając w uścisku
-Cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy razem- wydusiła Jackie
-My też- powiedzieliśmy chórem, po czym cicho się zaśmialiśmy
Popatrzyliśmy na Jannę.
Jej twarz nie oddawała żadnych emocji.
Do moich oczu napłynęły łzy, którym po chwili dałam spłynąć po moich policzkach.
Było mi głupio.
Cieszyliśmy się kiedy ona nawet nie wie, że przy niej jesteśmy...
Wiem, że Janna nie chciałaby abyśmy byli smutni, ale czy da się być szczęśliwym w takiej sytuacji?
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem.
-Będzie dobrze- usłyszałam głos Marca
-Mam nadzieje...-odparłam
Usiadłam na łóżku obok czarnowłosej i złapałam jej dłoń.
-Jesteście dla mnie jak rodzina...nie chce stracić żadnego z was -wydusiłam, po chwili wybuchając płaczem
-Dla nas też jesteś jak rodzina, Star i nie bój się, nie stracisz żadnego z nas, obiecuje- zachichotała cicho, Jackie, po czym usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem

~Tom~
*19:42*
Postanowiłem zostać w szpitalu na noc.
Nie chce opuszczać Janny nawet na sekundę.
-Trzymaj się, a jak coś to wiesz, że możesz na nas liczyć- powiedział, Marco
-Dzwoń jeśli coś będzie nie tak, albo jeśli będziesz potrzebował wsparcia- dodała Jackie
-Dzięki...-zdobyłem się na uśmiech
Pożegnaliśmy się krótkim uściskiem, po czym
ponownie usiadłem na taborecie obok łóżka Janny.
Dręczył mnie fakt, że w końcu i tak będę musiał wrócić do domu.
A co jak się obudzi, a mnie przy niej nie będzie?
Tego bałem się najbardziej.
Jeszcze dobre pare lat temu nawet nie pomyślałbym, że będę w niej tak bardzo zakochany.
W ogóle nie pomyślałbym, że miłością mojego życia zostanie ziemianka, a teraz nie wyobrażam sobie innej "opcji".
Położyłem głowę na ramieniu czarnowłosej i zamknąłem oczy.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

~Jackie~
Rzuciłam deskorolkę na ziemie, po czym weszłam na nią i pojechałam przed siebie.
Nie miałam ochoty wracać do domu.
Znam Janne odkąd tylko pamiętam.
Nie wiem co bym bez niej zrobiła.
Tak bardzo chciałam być pewna tego, że wszystko będzie dobrze, dlatego też tak mówiłam.
Ale czy mogę być pewna?
Czy Janna w ogóle się obudzi?
Co spowodowało, że jest w śpiączce?
Życie jest kruche, dlatego trzeba dbać nie tylko o swoje, ale też o innych...
Można by powiedzieć, że histeryzuje i, że zgłupiałam, ale sytuacja jest naprawdę poważna, przynajmniej dla mnie...
Czułam się jakby moja siostra umierała, kiedy ja jeżdżę sobie spokojnie po ulicy.
Oczywiście widziałam, że Janna nie umiera, ale czy to oznacza, że nie mogę się martwić?

Z zamyślenia wyrwało mnie oślepiające światło.
Nagle tuż przede mną ujrzałam rozpędzony samochód. Przeraziłam się, ale na szczęście nie sparaliżowało mnie na tyle, abym nie mogła się ruszyć.
Mocno odepchnęłam się nogą od ziemi, aby zjechać mu z drogi.
Koła zaczepiły się o krawężnik, wyrzucając mnie o jakiś metr dalej.
Upadłam na ziemie, nabijając sobie mnóstwo sińców i zdzierając skórę, na całym ciele.  
Wstałam, ale po chwili znowu straciłam równowagę, lądując obok okna, któregoś z pobliskich domów.
Podeszłam bliżej krawężnika, przy którym leżała moja deska.
Schyliłam się i podniosłam ją.
Była porysowana, a kółka chwiały się, tak bardzo, że musiałam podtrzymywać je, aby nie odpadły.
Ze strachu ciagle się trzęsłam.
Mogłam umrzeć...
Ta myśl nie dawała mi spokoju, całą drogę do domu.

*

Opatrzyłam już każdą ranę, poza rozcięciem ciągnącym się od skroni do połowy policzka.
Odkaziłam go i przycisnęłam bandażem, aby zatamować krew, która wypływała z niego litrami.
Odłożyłam apteczkę i ruszyłam w stronę salonu.
Opadłam na kanapę i włączyłam telewizor.
Nie byłam w stanie zasnąć pomimo tego, że byłam wycieńczona.

_____________________________
Ohāyo! ⚫️
Nie martwcie się ja tu jeszcze namieszam 😏
Sama nie wiem, czy podoba mi się ten rozdział 😕
Jest dosyć chaotyczny, ale i tak mam nadzieje, że chociaż wam się podobał 💕
Do następnego! 💙

~Merka 🖤

Bez ciebie ~ svtfoe [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz